Można się też pooburzać. Jak można było utopić w tym efektownym teatrze cieni miliony funtów szterlingów, podczas gdy dzieci w Afryce głodują?
Oba wymienione punkty widzenia są uzasadnione. I oba podobnie powierzchowne. Nie trzeba być monarchistą, by zauważyć że koronacja królewska to nie jest żaden event w rodzaju fajerwerków, jakie ostatnio zafundował nam Elon Musk. Nikt jej na potrzeby publiki nie wymyślił, ona po prostu zawsze była. A jako rzecz odwieczna, reprezentuje coś, czym dzisiejszy, rewolucyjnie zmieniający się świat rzadko, ale to naprawdę rzadko może się pochwalić: ciągłość, niezmienność i stałość. Zgoda, niezmienne są także klęski żywiołowe oraz śmierć. Na nie jednak nie mamy wpływu. Monarchia brytyjska w teorii mogłaby być skasowana jednym rewolucyjnym dekretem, a mimo to trwa, z małą przerwą, już ponad tysiąc lat. A skoro nadal trwa, widać tak się ludziom podoba. I widać jest potrzebna.
Owszem, pomysł na monarchię ma liczne wady. Ale spróbujmy odwrócić powiedzenie Churchilla, który to samo mówił o demokracji. Monarchia to zły system, ale dotąd nie wymyślono nic lepszego. Gdybym coś takiego usłyszał żyjąc sto lat temu, sam pewnie popukałbym się w czoło. Ale teraz, po bogatych doświadczeniach XX wieku oraz początków XXI, kiedy to pojęcie demokracji wyczynia przedziwne ideologiczne łamańce? Pomyślmy: w każdej dynastii trafiał się czasem idiota, czubek lub sadysta. Ale przy dobrej woli ogółu takiego gościa albo izolowano, dając państwu w zastępstwie radę stanu, albo też… Nieważne co, grunt że i ten problem, który pojawiał się raz na jakiś czas, potrafiono rozwiązać, przynajmniej strukturalnie. Przy trzech kolejnych królach dobrych i jednym złym jakoś dawało się żyć.
A co tymczasem powiedzieć o większość naszych „królów”, jakich fundują nam demokratyczne wybory? Przecież to prawdziwe – tu zacytuję klasyka – targowisko próżności! Minęły czasy, w których wygrywał charakter oraz poglądy, dzisiaj ten, kto chce wygrać, musi przypodobać się większości. I on o tym doskonale wie. Dlatego każde wybory nie dość, że z definicji kończą się niezadowoleniem zwolenników partii przegranej, to jeszcze z czasem, nieuchronnie, dołączają do nich ci, co głosowali na zwycięzcę. Bo są rozczarowani. W ten sposób niezadowoleni są wszyscy. I to w każdej kadecji.
Dlatego bez powierzchownego zachwytu, ale i bez oburzenia patrzyłem na przebieg uroczystości w westminsterskiej świątyni. Z uwagą słuchałem przysięgi namaszczonego świętym olejem monarchy, na tyle, na ile pozwalała rozdzielczość kamer przyglądałem się pierścieniom, którymi „Bóg zaślubia króla, zaś król swój naród”. A niech sobie będą koronacje, póki większości z nas nie przeszkadzają. A może kiedyś, w odległej przyszłości, ta instytucja przyda się i nam?
Jacek Borkowicz jest historykiem, pisarzem i publicystą
Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?