Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod kaskiem krzyczałem: „wypad” - komentarze po meczu Motoru we Wrocławiu

Krzysztof Nowacki
Krzysztof Nowacki
Paweł Relikowski
Żużlowcy Motoru stracili pierwszy punkt w tegorocznych rozgrywkach PGE Ekstraligi, ale po ośmiu seriach wciąż się zespołem niepokonanym. - Mecz był ciekawy, a wynik przez cały czas oscylował w granicach remisu. Wyszło więc sprawiedliwie – ocenia Jarosław Hampel. Lubelski team zremisował na wyjeździe z Betard Spartą 45:45.

Początek zawodów we Wrocławiu należał do gości, którzy w pierwszej serii uzyskali czteropunktową przewagę 14:10. Wynik byłby korzystniejszy, gdyby nie błąd Mikkela Michelsena w pierwszym wyścigu. Duńczyk odszedł za daleko od krawężnika i tym utrudnił jazdę Hampelowi, a także umożliwił atak z trzeciego miejsca Glebowi Czugunowowi.

Drugą serię wrocławianie wygrali różnicą sześciu punktów i po 7. wyścigu wygrywali 22:20. Gospodarze w pierwszej połowie spotkania chętnie korzystali z zewnętrznej części toru, a lublinianie skupiali się na jeździe przy krawężniku. Później także żużlowcy Motoru szukali szybkości po szerokiej.

- Po każdej serii rozmawialiśmy, jakimi ustawieniami jedziemy i co działa w motocyklach – mówił Jarosław Hampel. - Ale nie u każdego działa to samo. Nie ma złotej recepty dla wszystkich ustawień. Trochę byliśmy zdziwieni, że szeroka zaczęła jechać, a później znowu krawężnik. To pokazuje, że tor był dziwny. W jednej serii można było jechać bardzo daleko po zewnętrznej, a w następnej należało pilnować krawężnika – zdradził przed kamerą Canal+ Sport.

Jarosław Hampel poza jedną wpadką (w 13. biegu przyjechał ostatni), przez całe zawody prezentował równą dyspozycję. - Przed tym wyścigiem należało coś zrobić z ustawieniami, a ja tego nie zrobiłem. Nie było żadnej korekty. Na ostatni bieg zmieniliśmy trochę ustawienia i to zadziałało. Należało to to zrobić wcześniej, ale nie zawsze wszystko się wie. Poza tym czas szybko leci, a decyzje są trudne do podjęcia – podkreśla.

40-letni zawodnik Motoru zdobył we Wrocławiu 11 punktów z bonusem. Zmagać musiał się nie tylko z rywalami, ale także… z kierownikiem startu, który długo ustawiał Hampela przed wyścigiem, nakazując mu bardzo bliskie podjechanie pod taśmę. Takie zachowanie mocno irytowała lubelskiego żużlowc.

- Pod kaskiem krzyczałem coś w stylu: „wypad”. Na pewno takie zachowanie bardzo dekoncentruje i należy o tym mówić. Musimy stać od taśmy nie dalej, niż 10 cm, a ja stałem dosłownie pięć centymetrów. Kierownik startu i tak jeszcze kazał mi podjeżdżać, a przecież na dwa centymetry nie podjadę. To już przesada. Było dużo zamieszania i nie powinno tak się zdarzyć – mówił Jarosław Hampel.

W obronę żużlowca Motoru stanął Leszek Demski, szef polskich sędziów żużlowych. - Jeżeli zawodnik stoi 5-10 cm, a nawet 15 cm od taśmy, to nikt nie będzie biegał z miarą. Kierownik startu nie powinien tak postępować. Nie wiem, czy było to polecenie od sędziego, czy własna inicjatywa kierownika – tłumaczył Demski w magazynie żużlowym Canal+ Sport.

Zdaniem szefa sędziów, arbiter spotkania Artur Kuśmierz skrzywdził także lubelski zespół decyzją o wykluczeniu Mikkela Michelsena z 11. biegu. Duńczyk po wewnętrznej wyprzedzał Gleba Czugunowa i gdy był już z przodu doszło do kontaktu i upadku zawodnika Sparty. Sędzia dopatrzył się winy Michelsena, który tylko pokręcił głową z dezaprobatą.

Sam Gleb Czugunow po meczu przyznał, że częściowo był zaskoczony tą decyzją. - Myślałem, że wykluczy mnie. Wjechałem na śliską część i zacząłem kierować się w lewą stronę, żeby się uratować. Nie widziałem, że Mikkel do mnie dojechał. Uderzył w moje przednie koło i się przestraszyłem. Nie jestem do końca pewny, czy to on był winny. Moja wina też tutaj była. Nie widziałem go, a kierowałem się w lewą stronę, gdy on się napędzał. Była duża prędkość, przednie koło „uciekło” i się przestraszyłem – tłumaczył powody upadku Czugunow.

Jego ocenę sytuacji podzielił Demski. - Ujęcia kamery z tyłu pokazują, jak kask czerwony (Czugunow – red.) schodzi do wewnętrznej, natomiast kask żółty (Michelsen – red.) jechał swoim torem. Sędzia uznał, że żółty uderzył w czerwony. Ale uderzył tylko dlatego, że czerwony zaczął zjeżdżać do krawężnika. Bardziej winnego wskazałbym w kasku czerwonym – przyznał szef sędziów.

We Wrocławiu najsłabszy mecz w tym sezonie zanotowali lubelscy juniorzy. Mateusz Cierniak i Wiktor Lampart przegrali m.in. w wyścigu młodzieżowców z Bartłomiejem Kowalskim. Zawodnik Sparty miał w tym biegu dużo szczęścia, ponieważ tuż przed startem zaczął poruszać się pod taśmą i groziło mu wykluczenie. Udało mu się na chwilę znieruchomieć i sędzia nie przerwał całej procedury. Później okazało się, że junior gospodarzy miał problemy ze sprzętem. - Szpilka od sprzęgła strzeliła przed startem – przyznał Kowalski.

Przed ostatnim wyścigiem Sparta prowadziła 44:40 i była już bardzo bliska zwycięstwa. Plany wrocławian pokrzyżowali jednak Michelsen z Hampelem, którzy pokonali parę gospodarzy i uratowali remis. Lubelski zespół był lepszy w dwumeczu, więc z Dolnego Śląska wrócił w sumie z dwoma punktami.

.

Ależ finisz Motoru we Wrocławiu! Wciąż są niepokonani (ZDJĘCIA)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

20240417_Dawid_Wygas_Wizualizacja_stadionu_Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski