28 października 1983 roku z lotniska aeroklubu w Świdniku wystartował Jak 12A. Holował szybowiec, który miał odstawić do aeroklubu w Lesznie.
Za sterami Jaka siedział Leszek Piłat. Po nocy spędzonej w Lesznie Piłat i Mirosław Kaczorowski z szybowca mieli wrócić do Świdnika.
Jednak wylądowali na PGR-owskim polu i zabrali tam na pokład dwóch mężczyzn i 3-letniego chłopca. Wszyscy zamiast kierować się na wschód uciekli do Niemiec Zachodnich.
Właśnie o tym wyczynie opowiada najnowszy film Grzegorza Linkowskiego „Pokonać mur”. Za scenariusz odpowiada sam reżyser i dziennikarz Krzysztof Załuski.
Jednak historię powstania filmu trzeba zacząć gdzie indziej, bo w archiwach IPN.
- Realizuję projekt „Świdnik na kartach historii” i w jego ramach przeszukiwałem archiwa IPN szukając informacji o Świdniku. Tam natknąłem się teczkę na dotyczącą tej ucieczki - mówi Piotr Jankowski, rzecznik prasowy Portu Lotniczego Lublin, który opracowanie na ten temat umieścił w internecie.
Trafił na nie Załuski i napisał artykuł. - Potem zadzwonił Grzegorz Linkowski, który powiedział: Jeśli ktoś będzie chciał robić o tym film, to powiedz że ja już robię - wspomina.
Film doszedł do skutku. W środę odbyła się jego przedpremiera, a niedługo ma być pokazany w telewizji publicznej.
Trzeba powiedzieć, że to film udany. Wartki, naszpikowany zdjęciami lotniczymi, rekonstrukcjami wydarzeń. Występuje w nim sam Piłat, który po latach przyleciał do Świdnika.
Jak mówił Załuski, nie do wszystkich uczestników ucieczki udało mu się dotrzeć, nie wszyscy chcieli wystąpić, a Piłat początkowo były skryty. Otworzył się w trakcie zdjęć.
- Kiedy po raz kolejny słyszał pytanie: Lechu, jak to tam było z tym samolotem? - mówi scenarzysta.
Piłat w filmie mówi nie tylko o powodach ucieczki, jej organizacji ale o lotniczych arcytrudnych warunkach technicznych.
Jak leciał na wysokości 30 metrów omijając wierzchołki drzew i druty wysokiego napięcia. Pilot posługiwał się mapą, która kończyła się na granicy Polski.
Co więcej mało brakowało, żeby Piłat nie poleciał. Tego dnia na pilota Jaka wskazano kogoś innego.
- Pomyślałem, że zaproszę go na wódkę i do herbaty dosypię mu silny środek przeczyszczający. Tak zrobiłem - mówi w filmie.
Oficjalnie w aktach SB napisano, że wskazany pilot nie mógł lecieć, bo w domu miał awarię hydrauliczną.
Linkowskiego z tą historią łączy jeszcze jedno. Kiedy się o niej dowiedział, przypomniał sobie, że studiował równolegle z Piłatem ale na innym kierunku i się znali.
- Uciekł dzień przed obroną pracy magisterskiej - mówi reżyser.
Film, utrzymany raczej w sensacyjnym tonie, ma mocny akcent emocjonalny. Chodzi o jednego z pasażerów, 3-letniego chłopca.
Ojciec zabrał go bez wiedzy matki. Filmowcom udało się dotrzeć zarówno do chłopca, dziś dorosłego mężczyzny, jak i jego matki.
- Kiedy poszłam na milicję zapytać o tę sprawę powiedzieli mi, że lepiej dla nich i dla mnie żeby ich zastrzelili - wspomina na filmie kobieta ocierając łzy.
Ucieczka odbiła się szerokim echem w świdnickim i lubelskim światku pilotów. Dyskutowano jak to było technicznie możliwe.
- To była wielka afera. Skutkowało to tym, że wprowadzono obostrzenia w dostępie do lotniska. Niektórym z pilotów wręcz zakazano korzystania z samolotów - mówi Piotr Jankowski.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Zobacz też: Wojenne Dziewczyny powróciły do Lublina /mat. archiwalny/
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?