Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska Platforma Tańca: Początek w duchu Allena (RECENZJA, PROGRAM)

Andrzej Z. Kowalczyk
Mam wrażenie, że pierwszemu wieczorowi prezentacji Polskiej Platformy Tańca patronowali pospołu dwaj wielcy mistrzowie kina – Alfred Hitchcock i Woody Allen. Pierwszy – bowiem spektakle Teatru Dada von Bzdülöw oraz Lubelskiego Teatru Tańca były niczym zalecane przezeń na początek filmu trzęsienie ziemi. Drugi – bo Allenowski duch unosił się nad nimi bardzo wyraźnie.

Do Woody’ego Allena kieruje już tytuł spektaklu Dady – „Zagraj to, czyli 17 tańców o czymś” to parafraza tytułu jego sztuki „Zagraj to jeszcze raz, Sam” przeniesionej na ekran przez Herberta Rossa. To wskazówka wyraźna, nieomal dosłowna, ale nawet bez niej „Allenowskość” tego spektaklu byłaby oczywista dla każdego, kto choćby z grubsza zna jego twórczość. „Zagraj to…” bowiem od początku do końca spowija ów charakterystyczny klimat, w którym humor splata się z pewną melancholią, a nawet – jeśli sięgnie się wystarczająco głęboko – z nutką goryczy. Zaś do trójki bohaterów bez trudu można dopasować Diane Keaton, Mię Farrow i samego Allena. Gdybyśmy jednak ograniczyli się jedynie do takiego wskazania, byłoby to spojrzenie powierzchowne. W istocie bowiem spektakl Dady jest podróżą w głąb historii kina. Znajdziemy tu tropy wiodące do „Casablanki”, „Błękitnego anioła”, czarnego kina gangsterskiego, burleski. Leszek Bzdyl przywołuje skojarzenia z Chaplinem i Keatonem, ale także Bogartem i Cagneyem (pyszna scena zabójstwa). Katarzyna Chmielewska porusza się na scenie niczym Jean Harlow, a w fantastycznym tańcu na krześle jest jeszcze bardziej zmysłowa niż Marlena Dietrich we wspomnianym „Błękitnym aniele”. Zaś Anna Steller łączy delikatność Ingrid Bergman z „Casablanki” z wdziękiem Audrey Hepburn. I takich skojarzeń można wskazać znacznie więcej. Owe wcielenia i przemiany nie są jednak tylko popisem aktorskiego i tanecznego kunsztu najwyższej próby. To przede wszystkim przedstawienie filmowej mitologii, która funkcjonowała od zarania kina, funkcjonuje nadal i będzie funkcjonować w przyszłości, obrastając wciąż nowymi „powidokami” dopisywanymi przez kolejne pokolenia widzów. Jest więc „Zagraj to…” nie tylko fantastycznym widowiskiem, którego każdą scenę chce się wręcz smakować, lecz także nadzwyczaj interesującym scenicznym esejem o naszej kulturowej tożsamości. Nie będę ukrywać, że pozostanie ze mną na bardzo długo; zapewne na zawsze.

Tak jak wciąż ze mną są „Historie, których nigdy nie opowiedzieliśmy” Lubelskiego Teatru Tańca. Obszernie i bardzo pochlebnie pisałem o tej realizacji w popremierowej recenzji, zatem nie będę się powtarzać. Wspomnę więc tylko, że mimo upływu czasu spektakl nie stracił nic z pierwotnej świeżości, a wykonawcy – bawiąc wybornie publiczność – sami także bawią się nim chyba jeszcze lepiej niż wcześniej. I dodam jeszcze ów wspomniany na wstępie motyw Allenowski, który – przyznaję – umknął mi jakoś przy pierwszych spotkaniach z „Historiami…”. Spektakl Dady sprawił, iż uświadomiłem sobie, że dialogi prowadzone przez Annę Żak, Betę Mysiak, Ryszarda Kalinowskiego i Wojciecha Kapronia to Allen w czystej postaci; brzmiały tak, jakby zostały wyjęte wprost z „Przejrzeć Harry’ego” czy „Tajemnicy morderstwa na Manhattanie”. Tym samym do i tak pysznej całości dodana została jeszcze jedna, nader smakowita warstwa.

Na dobrym poziomie był także spektakl łódzkiej Pracowni Fizycznej. To rzadki przypadek przedstawienia, które przy każdej kolejnej prezentacji staje się niejako na nowo. Po raz pierwszy widziałem „Re:akcje” na Międzynarodowych Spotkaniach Teatrów Tańca przed dwoma laty. Teraz doń powróciłem i zobaczyłem spektakl ten sam, lecz nie taki sam. Zastosowana przez Jacka Owczarka metoda improwizacji sprawiła, że w obydwu przypadkach nieco inne były relacje zarówno pomiędzy wykonawcami, jak też pomiędzy nimi a mną, jako widzem. I chyba nie tylko fakt świeżego spojrzenia sprawił, iż obejrzana wczoraj wersja przedstawienia wydała mi się lepsza niż wcześniejsza. Zastanawiam się, jak odebrałbym ten spektakl po kolejnych – powiedzmy – dwóch latach. Mam wrażenie, że mogłoby to być doświadczenie bardzo ciekawe.

Wreszcie czwarta z wczorajszych prezentacji – „Śmierć 24 klatki na sekundę, albo zrób mi tak jak w prawdziwym filmie – choreografia spowolniona w rozdziałach”. Wszystko, co warto powiedzieć o tym spektaklu to to, iż Agata Siniarska potrafi wydawać jęki o różnym natężeniu i długo pozostawać w przybieranych pozach. A jedyne nasuwające się pytanie brzmi: Czy naprawdę wszystko, co ktoś zechce nazwać teatrem tańca jest nim w rzeczywistości?

PROGRAM NA SOBOTĘ
Godz. 17.00 – Chatka Żaka – Sala Widowiskowa: Hygin Delimat – „For living in” (30 min.)
Godz. 17.45 – Chatka Żaka – Sala Widowiskowa: Irad Mazliah, Zbigniew Szumski – „Upadek przyszłości” (60 min.)
Godz. 19.00 – Chatka Żaka – Inkubator: Paweł Sakowicz – „Bernhard” (30 min.)
Godz. 20.15 – Oratorium CK: Aurora Lubos – „Akty” (45 min.)
Godz. 21.15 – Sala Widowiskowa CK: Janusz Orlik – „Insight” (50 min.)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski