Polskie koleje pomyłek

Podróżując kiedyś naszymi kolejami, nieodmiennie zastanawiałem się nad przyczynami wszechobecnego tam brudu. Stan toalet to jedno - można "rozpocząć bieg" w czystej, a potem nie mieć dokąd pójść. Zastanawiała cała reszta. Po zajęciu miejsca człowiek czuje się brudny, a nie przypominam sobie konduktora, który miałby czyste paznokcie. "Cóż - myślałem wtedy - jaki porządek, takie porządki, kiedyś musi być lepiej". Nie musi, jak się okazuje. Litościwa podświadomość próbuje dalej tłumaczyć kolejarzy. Nie starają się, bo kolej w kłopotach i stratach, mało zarabiają, a dużo pracują. Tak sobie to wyjaśniałem do momentu, kiedy przeczytałem, że "kombinujący" lewe kursy starszy maszynista PKP Cargo dostawał miesięcznie do 39 tysięcy złotych wypłaty!

Drążąc nieco głębiej poznałem uposażenia nie tylko "trasowe", ale i urzędnicze. No tak, przecież najlepiej doi się państwo, a zawsze można całość zgonić na rządzących. Partii obojętnej, nikogo nie bronię. Miałem ostatnio okazję (bo nie - przyjemność) podróżowania koleją. Wszystko, począwszy od strony internetowej z rezerwacją i cennikiem, prosi się o likwidację i start od nowa. Jakakolwiek wiadomość o proteście kolejarzy spowoduje u mnie od tej pory jedynie zmianę kanału czy przewrócenie strony.

Czy odmawia się wam prawa do walki o swoje? Ależ strajkujcie, drodzy kolejarze! Jak najbardziej. Tyle, że nie mieszajcie do swoich spraw tych, z których żyjecie - pasażerów. Blokujcie nie tory, ale gabinety. Wywoźcie na taczkach nie ministrów, ale siebie i kierowników odpowiedzialnych za czystość w pociągach i punktualność. Gwarantuję wam, że po paru takich akcjach poparcie społeczeństwa dla PKP wzrośnie. Bo zmiany ministrów naprawdę nam wiszą, jak sieć trakcyjna w lecie.