Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskiej piłce potrzebny jest totalny reset! Kosmiczny poziom ma za to reprezentacja siatkarzy, a żużel także wygrał z pandemią [ROZMOWA]

Adam Godlewski
Adam Godlewski
Siatkarze prezentują kosmiczny poziom, a polski żużel także wygrał z pandemią i ma się świetnie. Natomiast w słabym polskim futbolu potrzebne jest zupełnie nowe otwarcie po rządach Zbigniewa Bońka w PZPN - uważa Ryszard Czarnecki,
Siatkarze prezentują kosmiczny poziom, a polski żużel także wygrał z pandemią i ma się świetnie. Natomiast w słabym polskim futbolu potrzebne jest zupełnie nowe otwarcie po rządach Zbigniewa Bońka w PZPN - uważa Ryszard Czarnecki, fot. adam jankowski / polska press
Zbigniew Boniek ma szczęście, że nie może ponownie kandydować na prezesa PZPN. W takiej sytuacji krytyka pod adresem ustępującego szefa związku byłaby bowiem znacznie ostrzejsza - uważa członek prezydium PKOl. europoseł Ryszard Czarnecki, który krytycznie, ale i nie skrywając nadziei spogląda na inne dyscypliny. Zwłaszcza na reprezentację siatkarzy, która ma wreszcie przełamać olimpijskie fatum i do tytułów mistrza świata dołożyć upragniony olimpijski medal.

Jak ocenia pan postawę naszej piłkarskiej reprezentacji w finałach Euro2020?

Cóż, przykro powiedzieć: wielkie rozczarowanie. Tym bardziej dotkliwe, że na poprzednim Euro we Francji Polacy rozegrali najlepszy turniej w XXI wieku, znaleźli się w ćwierćfinale, gdzie dopiero po rzutach karnych ulegli przyszłemu mistrzowi Europy. Nie ma w tym chyba przypadku, że – poza wspomnianym wyjątkiem z 2016 roku - na mistrzostwach świata i Europy na 6 turniejach na 7 odpadliśmy w tym stuleciu już w fazie grupowej. To świadectwo słabości naszego futbolu. Wystarczy zauważyć, że w ostatnich 5 latach tylko raz Legia Warszawa i raz Lech Poznań zagrały w fazie grupowej europejskich pucharów. To w zestawieniu ze słabymi występami reprezentacji na mundialu w Rosji i teraz w ME dowodzi, że trzeba zrobić poważny reset w polskiej piłce. Taki, jak w pewnym momencie zrobili to Anglicy, którzy zapoczątkowali naprawę rewolucją w szkoleniu młodzieży. Recepta w zasadzie jest wiec gotowa, a jej wdrożenie zostawiam już nowemu prezesowi PZPN, którego poznamy w przyszłym miesiącu.

Rozczarowanie jest tym większe, że nigdy wcześniej nie mieliśmy najlepszego piłkarza świata. Nie mieliśmy też tak wielkiego bałaganu, jaki wprowadził niezrozumiałymi decyzjami prezes Zbigniew Boniek.

Niektórzy kibice, ale i też eksperci, niesłusznie zarzucali Robertowi Lewandowskiemu, że jest wielki w Borussii Dortmund, czy Bayernie Monachium, a potem gaśnie w reprezentacji. To nonsens, przecież Robert nastrzelał masę goli dla kadry, a EURO 2020 roku okazały się najlepszym turniejem „Lewego”. Szkoda tylko, że szereg reprezentantów nie potrafiło wznieść się na ten poziom, na którym gra w klubach. Odnoszę wrażenie, że trener Paulo Sousa nie pomógł piłkarzom, nie zbudował z naszych indywidualności zespołu. Co do Zbyszka Bońka, to ma… szczęście, że nie startuje już w wyborach na prezesa PZPN. Zabrania mu tego ustawa o sporcie, polski rząd wprowadził dwukadencyjność. Gdyby startował – krytyka pod jego adresem byłaby znacznie ostrzejsza. A skoro za prezesury Michała Listkiewicza, gdy Biało-Czerwonym udało się po długiej przerwie aż dwukrotnie z rzędu awansować na mistrzostwa świata i po raz pierwszy w historii na mistrzostwa Europy, chwalono za to szefa federacji, to zrozumiałe – mam nadzieję, że dla Zibiego również – że dziś prezes PZPN jest obarczany współodpowiedzialnością za wyniki dalekie od tych, na jakie wskazywałyby umiejętności i potencjał polskich zawodników.

Wierzy pan, że coś się może ruszyć po sierpniowych wyborach i polska piłka złapie oddech po drugiej, zupełnie nieudanej kadencji Bońka?

Myślę, że nie tyle może, co musi się ruszyć. Cytując ulubione powiedzenie pierwszej w historii kobiety na stanowisku premiera Wielkiej Brytanii, Margaret Thatcher, w kontekście konieczności zmiany modelu szkolenia w polskim futbolu - TINA - czyli „There Is No Alternative”. Słowem: nie ma już alternatywy, innego wyjścia. Zwracam uwagę, że potęga polskiej siatkówki wzięła się przede wszystkim z tego, że mamy prawdopodobnie najlepsze na świecie szkolenie młodzieży. To nie gwarantuje medalu na każdej imprezie, ale bardzo zwiększa szansę na to, że staniemy na podium.

Skoro tak płynnie przeszliśmy do siatkówki, to czy w perspektywie igrzysk nie martwią pana, wiceprezesa PZPS, dwie porażki Biało-Czerwonych z Brazylią w Lidze Narodów?

Jasne, że lepiej z Brazylią wygrywać niż przegrywać, zwłaszcza że pokonaliśmy ją w dwóch ostatnich finałach mistrzostw świata, 3:1 w Katowicach w 2014 roku i 3:0 w Turynie w 2018. Może jednak taki zimny prysznic przyda się przed igrzyskami? Niech nikt zresztą nie koronuje nas przedwcześnie na mistrzów olimpijskich. Przypomnę, że w rankingu światowym FIVB jesteśmy na drugim miejscu i w ostatnim Pucharze Świata w 2019 roku także byliśmy za plecami Canarinhos. Pokonaliśmy za to Brazylię w poprzedniej edycji Ligi Narodów w walce o trzecie miejsce. Na pewno to piekielnie mocna drużyna, ale Polacy mogą mieć jeszcze większy ogień. Jestem o tym przekonany!

Siatkówkę mamy rzeczywiście znakomitą, ale jako kibic odczuwam ogromny niedosyt, że na igrzyskach w obecnym stuleciu nie udaje się przekroczyć bariery ćwierćfinałów.

Doskonale pana rozumiem, przecież na cztery ostatnie mistrzostwa świata, trzy razy graliśmy w finale, a dwukrotnie zdobyliśmy złoto. Na igrzyskach na siedem ostatnich turniejów olimpijskich – łącznie z tegorocznym w Japonii – meldowaliśmy się na sześciu. Jednak zarówno w Londynie w 2008, w Pekinie w 2012 - gdzie przyjechaliśmy jako zwycięzcy Ligi Światowej - czy w 2016 w Rio, dokąd jechaliśmy jako mistrz świata, zawsze odpadaliśmy w walce o półfinał… Można zatem powiedzieć, że do sześciu razy sztuka biorąc pod uwagę igrzyska od 1996 roku. Teraz mamy bowiem zespół nie tylko na kosmicznym poziomie sportowym, ale jest to też drużyna niebywale silna mentalnie, w czym wielka zasługa kapitana Michała Kubiaka. Uważam, że właśnie dlatego z Tokio przywieziemy pierwszy od 45 lat - i drugi w historii - medal olimpijski

Nie obawia się pan o ambicjonalne spory między Wilfredo Leonem i Bartkiem Kubiakiem?

W tym zespole jest team spirit, wszyscy grają dla drużyny. Uważam, że posiadanie dużej liczby indywidualności jest plusem, gdyż w każdym meczu nie tylko Leon, Kurek czy Kubiak, ale i ktoś inny może pociągnąć drużynę, pomóc wyjść z opałów. Naprawdę atmosfera w zespole jest świetna . Nie ma kwasów, jest za to wola walki i olbrzymi apetyt na medal olimpijski. Mamy trenera, który ma świetne wyniki. Poza mistrzostwem świata, w ostatnim czasie z każdej imprezy pod kierunkiem Vitala Heynena wracaliśmy z medalem; to nieprzypadkowa seria. Bardzo ważne też, że udało się wkomponować do drużyny Leona, którego transfer do reprezentacji Polski nie był wcale „taktyczny”. Wilfredo ma polską żonę, ma dom w naszym kraju, mówi po polsku i tu widzi swoją przyszłość. Stał się po prostu Polakiem. Posiadanie w drużynie najlepszego siatkarza świata, który czuje się u nas jak u siebie, to niesamowity atut w kontekście japońskich igrzysk.

W zasadzie, po zwycięstwie ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w Lidze Mistrzów do pełni szczęścia w naszej siatkówce brakuje już tylko drugiego w historii medalu olimpijskiego.

To prawda. Sukces ZAKSY jest niebywały, choć 43 lata temu klubowym mistrzem Europy był także Płomień Milowice. O aktualnej potędze naszej PlusLigi, jednej z dwóch najlepszych na świecie obok włoskiej, najlepiej świadczy fakt, że zwycięzca Ligi Mistrzów nie został mistrzem Polski! Po krajowy tytuł sięgnął Jastrzębski Węgiel. Mamy się czym zachwycać, ale trzeba myśleć także o przyszłości. Szczęśliwie, polska siatkówka wygrała z pandemią, bardzo niewiele klubów z niższych klas wycofało się z rozgrywek. Zapewniliśmy ciągłość młodzieżowych rozgrywek, blisko 10 tysięcy młodych ludzi wciąż gra w Siatkarskich Ośrodkach Szkolnych. Sukcesy reprezentacji i klubów to tylko piękny wierzchołek świetnie zbudowanej piramidy. A ten czubek nie byłby taki efektowny i zwycięski, gdyby nie praca setek trenerów u podstawy piramidy. Zdrowej piramidy, którą potrafimy budować w oparciu o najzdolniejszą młodzież.

Ładna ta fraza, że polska siatkówka wygrała z pandemią. Polski żużel również wygrał tę walkę, ale czy można powiedzieć, że światowy speedway także poradził sobie z covidymi ograniczeniami?

Żużel to szczególna dla mnie dyscyplina, która zawsze pozostanie w moim sercu, niezależnie od obecnego zaangażowania w siatkówkę. Przez 8 lat byłem prezesem i wiceprezesem Sparty Wrocław, a teraz – już szósty rok z rzędu – jestem patronem mistrzostw Europy seniorów, a także mistrzostw świata juniorów, nie mówiąc o imprezach takich, jak Złoty Kask czy drużynowe Mistrzostwa Europy juniorów. W zeszłym roku to właśnie Polska potrafiła zorganizować pierwszy w pandemii kontynentalny czempionat spośród wszystkich dyscyplin sportu! I był to właśnie Speedway Euro Championhip 2020, który składał się z pięciu turniejów w naszym kraju. To dowód, że w Polsce ta dyscyplina ma się świetnie . Jedna z telewizji płaci już ponad 100 milionów złotych za prawo transmitowania krajowych rozgrywek; skądinąd żużel jest na czwartym miejscu pod względem oglądalności wśród ligowych konkurencji- po piłce nożnej mężczyzn, siatkówce panów i siatkówce kobiet. Dlatego optymistycznie patrzę na przyszłość speedway’a w Polsce. Mamy dwukrotnego z rzędu mistrza świata Bartka Zmarzlika, jesteśmy wicemistrzami świata w drużynie, kolekcjonujemy złote i srebrne medale indywidualnie i drużynowo w kategorii juniorów. Martwi mnie jedynie zawężanie geografii żużla, bo u nas ta dyscyplina rozwija się bardzo dynamicznie, ale dużą popularnością cieszy się tylko w niektórych krajach, natomiast w innych funkcjonuje jedynie symboliczne. To poważny problem i ograniczenie, żużel niestety nie zyskał realnej rangi globalnej.

Ostatnia edycja Speedway Euro Championship zakończyła się dla Polski sukcesem. Obaj widzieliśmy na żywo w Rybniku, że nie tylko organizacyjnym, ale także sportowym.

Paradoksalnie, gorzej szło nam w ostatnich latach w mistrzostwach Europy niż mistrzostwach świata. Poza tytułami Bartka był przecież srebrny medal Patryka Dudka i najniższy stopień podium Zmarzlika. W kontynentalnym czempionacie wcześniej mieliśmy tylko brąz Krzysztofa Kasprzaka w roku 2016 i srebro Jarka Hampela dwa lata później. Na szczęście tym razem ponownie mamy polskie podium, o miejsce na którym dogrywali się Patryk Dudek z Piotrem Pawlickim. Korzystając z okazji, podziękuję mecenasom polskiego sportu. Nie tylko Ministerstwu Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu oraz spółkom skarbu państwa, wśród których niepodzielnie pierwsze miejsce zajmuje wspierający polską siatkówkę, PKOL i całą reprezentacją olimpijską oraz paraolimpijską Orlen, ale także podmiotom prywatnym. Bez tego znaczącego wsparcia trudno byłoby tak skutecznie rzucać sportowa rękawicę naszym bliższym i dalszym sąsiadom.

Rozmawiał Adam Godlewski

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski