Azoty Puławy – GOG Handbold 28:31 (12:13)
Azoty: Koszowy, Bogdanow – Podsiadło 6, Jarosiewicz 6, Panic 3, Matuic 3, Skrabania 2, Prce 2, Kaleb 1, Rogulski 1, Masłowski 1, Kasprzak 1, Seroka 1, Grzelak, Titow. Kary: 8 min. Trener: Bartosz Jurecki
GOG: Erevik – Jakobsen 9, Moller 6, Andersen 5, Eriksen Hald 3, Laerke 2, Rikhardsson 2, Pujol 2, Lindenchrone Andersen 1, Jorgensen 1, Bergendahl, Larsen, Gidsel, Clausen, Mikkelsen. Kary: 8 min. Trener: Nicolej Krickau
Sędziowali: Dzmitry Nabokau i Siarhei Kulik (Białoruś); Widzów: 2900
Występujący w roli gospodarza szczypiorniści Azotów (mała hala w Puławach nie spełnia wymogów Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej) mieli wymarzony początek. Wynik spotkania otworzył dwoma trafienia z drugiej linii Paweł Podsiadło, a w bramce szybko pierwszą udaną interwencję zaliczył Walentyn Koszowy.
Duńczycy na pierwszą swoją bramkę czekali do czwartej minuty, ale gdy zaczęli już trafiać, to zdobyli cztery gole z rzędu. W 11. minucie GOG prowadziło 6:3, a w 14. minucie już czterema trafieniami (8:4).
- Wiedzieliśmy, że drużyna z Danii gra bardzo szybko i konsekwentnie, a piłka w ataku pozycyjnym im nie przeszkadza. Było widać, że każdy z zawodników jest bardzo dobrze wyszkolony technicznie – twierdzi trener Bartosz Jurecki.
W pierwszym kwadransie puławianie popełnili aż pięć błędów technicznych, które napędzały tylko grę rywala. Niewiele więc mogła pomów nawet niezła postawa w bramce Koszowego. Azotom udało się jednak złapać w końcu drugi oddech i po bramkach Jerko Matulica (z rzutu karnego) i Piotra Masłowskiego zmniejszyli nieco straty. Puławianie mieli jeszcze szansę na trzecią bramkę z rzędu, ale tym razem Matulic nie dał rady pokonać golkipera GOG z linii siedmiu metrów.
W 20. minucie był jednak już remis 9:9 (trzy kolejne bramki zdobyli Piotr Jarosiewicz oraz dwukrotnie Podsiadło). Wprawdzie gospodarze nie zdołali wyjść na prowadzenie, ale minimalnie przegrana pierwsza połowa (12:13) dawała nadzieje na lepszy wynik po przerwie.
Tak się nie stało, a Duńczycy powoli budowali coraz większą przewagę. W 37. minucie wynosiła ona trzy bramki (17:14), a w 40. min. cztery (20:16). Minutę później Vadim Bogdanow obronił najpierw karnego, a następnie zatrzymał rywali w ataku pozycyjnym i wyprowadził szybką kontrę, którą na bramkę zamienił Adam Skrabania. W 51. min. Azoty przegrywały 22:25 i wciąż liczyły się w grze.
- Jeżeli chodzi o nas, to idziemy do przodu. Myślę, że dzisiaj zagraliśmy dobre zawody. W końcówce spotkania brakowało trochę konsekwencji w obronie. Nie zawsze się dogadaliśmy, kto ma kryć obrotowego. W drugiej połowie lepiej też zagrał w bramce Ole Erevik – uważa Jurecki.
Polski zespół miał jednak za mało atutów w ataku. Po serii udanych akcji pojawiały się błędy. Z kolei w obronie puławianie nie potrafili w drugiej połowie zatrzymać skrzydłowego GOG, Frederika Andersena.
- Jesteśmy zadowoleni z pobytu w Lublinie i z naszej gry – podsumował trener GOG, Nicolej Krickau. - Spodziewaliśmy się ciężkiego meczu, doceniając szczególnie przewagę warunków fizycznych drużyny z Puław. Nasza uwagę skupiliśmy przede wszystkim na Pawle Podsiadło i Marko Panicu. Zagraliśmy nieźle. Może nie było idealnie, ale dobrze. Jesteśmy więc zadowoleni z początku w Pucharze EHF – dodał szkoleniowiec Duńczyków.
- Mogę pochwalić chłopaków za walkę i za zaangażowanie. Szkoda, że przegraliśmy, bo publiczność była wspaniała. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach damy im radość w postaci punktów – powiedział Bartosz Jurecki.
W środę Azoty zagrają na wyjeździe drugi mecz w Pucharze EHF. Tym razem ich przeciwnikiem będzie słynne niemieckie THW Kiel.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?