Potrąciła swojego szczeniaka i... odjechała. Lubelski Animals grozi sądem

Do zdarzenia doszło 1 listopada. Mieszkanka bloku przy ul. Plagego i Laśkiewicza usłyszała psie wycie. - Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam, że sąsiad z pobliskiego domu jednorodzinnego wyjmuje spod samochodu piszczącego szczeniaka. Za kierownicą siedziała jego żona - opowiada pani Anna. - Właściciele włożyli wyjące zwierzę do budy i odjechali.

Ponieważ szczeniak nie przestawał wyć, sąsiedzi zadzwonili po policję. - Pies został zabrany i trafił do weterynarza - opowiada Elżbieta Tarasińska, prezes Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami Lubelski Animals. - Ma złamaną łapę i potłuczoną miednicę. Dziś będzie najprawdopodobniej operowany.

Dlaczego właściciele zostawili cierpiące zwierzę bez pomocy? - Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Zostawiliśmy psa, bo nie sądziliśmy, że stało się coś złego - przekonuje właścicielka szczeniaczka. - Dopiero teraz dowiedziałam się, jak wielki był to błąd. Nie wiedzieliśmy, że cierpi.

Sprawą zajmie się policja. - Wszczęte zostało postępowanie wyjaśniające w tej sprawie - przyznaje sierż. Kamil Gołębiowski z biura prasowego KWP w Lublinie. - Będziemy sprawdzać wszystkie okoliczności tego zdarzenia.

Przedstawiciele Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami Lubelski Animals już dziś zapowiadają, że będą oskarżycielami posiłkowymi w sprawie przeciwko właścicielom potrąconego psa. - Potraktowali oni swoje zwierzę z największym okrucieństwem - denerwuje się Tarasińska. - Rozumiem, że mieli zaplanowany wyjazd i wrócili do domu dopiero w niedzielę. Przed wyjazdem powinni jednak zostawić cierpiące zwierzę w lecznicy. Oni tymczasem podeszli do sprawy wyjątkowo bezdusznie. Dlatego chcemy, żeby sąd zabronił właścicielom tego szczeniaka posiadania w przyszłości jakichkolwiek zwierząt.