Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Próbowała sprzedać dziecko: Chciałam dobrze dla niuni

Piotr Orzechowski
22-letnia Dunka Shila S.  miała, według prokuratury,  uczestniczyć w transakcji. To ona zgłosiła się do przychodni z prośbą o wizytę położnej
22-letnia Dunka Shila S. miała, według prokuratury, uczestniczyć w transakcji. To ona zgłosiła się do przychodni z prośbą o wizytę położnej materiały policji
9 marca Agnieszka S. urodziła zdrową córeczkę. To było jej szóste dziecko. Zdaniem prokuratury chciała sprzedać noworodka dwóm młodym kobietom, które przyjechały z Danii.

Dwie młode kobiety, Ewelina H. i Shila S., przyjechały z Danii do Lublina kilka miesięcy temu. Wynajęły mieszkanie na Sławinku. Nie wiadomo kiedy nawiązały kontakt z Agnieszką S., 38-letnią matką pięciorga dzieci oczekującą na narodziny szóstego. Finał znajomości był jednak głośny. Według śledczych, kobiety umówiły się na transakcję sprzedaży dziecka. 9 marca Agnieszka S. urodziła zdrową dziewczynkę i niedługo potem niemowlę miało ruszyć w podróż do Danii. Biologiczna matka nie zdążyła nawet nadać małej imienia. Przed sądem mówiła o niej "moja niunia".

Sprawa wyszła na jaw przy okazji rutynowej wizyty położnej środowiskowej. Została wezwana przez 22-letnią Dunkę, która twierdziła, że jej o rok starsza znajoma urodziła dziecko w warunkach domowych.

Kobieta przyjechała sprawdzić, czy z dzieckiem wszystko jest w porządku. Za matkę dziecka podała się Ewelina H. i właśnie to wzbudziło podejrzenia położonej z wieloletnim doświadczeniem. Doskonale przecież wiedziała jak wygląda kobieta kilka dni po porodzie. Położna postanowiła podzielić się swoimi spostrzeżeniami z policją. Potem sprawy potoczyły się już bardzo szybko. W środę, 16 marca funcjonariusze zapukali do mieszkania wskazanego przez położną. Nikt nie otwierał drzwi, ale po kilku minutach oczekiwania mundurowi natknęli się na próbującą dostać się do środka Agnieszkę S. Wewnątrz były dwie kobiety z dzieckiem.

- Widziałam Agnieszkę jeszcze w poniedziałek jak wieszała ubranie - mówi sołtys rodzinnej wsi Agnieszki S., a zarazem sąsiadka 38-latki. - Była jak zwykle grubo ubrana. Starała się ukrywać swoją ciążę, ale przecież brzuch od razu widać. Początkowo twierdziła, że został jej taki po zimie, ale w końcu przyznała się do tego, że spodziewa się dziecka. Powiedziała, że urodzi na przełomie kwietnia i maja.

Niepokojące sygnały do sołtysa wsi zaczęły docierać w środę.

- Zadzwonili do mnie z opieki społecznej z pytaniem co się dzieje u rodziny S., bo policja do nich przyjechała. Pytałam Tadka (męża pani Agnieszki - przyp. red.), gdzie ona jest, ale stwierdził, że pojechała do jakiejś kobiety i gdzieś ją wcięło - dodaje.

Rodzina S. mieszka pod Milejowem. Tu wszyscy dobrze się znają, zlokalizowanie domu aresztowanej kobiety nie przysparza żadnych trudności.

- No oczywiście, że ją znam. Teraz tylko o tym się mówi - twierdzi Sławomir Szymański, mieszkaniec wsi. - Zresztą ciągle teraz ktoś do nich przyjeżdża, a to policja, a to opieka społeczna. W domu został Tadek z piątką dzieci. Spokojny chłop, był kopark0wym, ale od jakiegoś czasu siedzi w domu. Gdy miał pracę, to i rodzinie lżej się żyło, bo na koparce dobrze się zarabiało.

- W domu było dość biednie. Każdy teraz kombinuje, bo z robotą jest ciężko. Mimo to, nie dam powiedzieć na nich złego słowa. Znam Agnieszkę bardzo dobrze, nie wiem co się jej stało - dodaje Marian Pająk.

Na poboczu wąskiej drogi biegnącej wzdłuż rzeki stoi policyjny radiowóz. To znak, że jesteśmy na miejscu. Mundurowi, którzy w ostatnim czasie są częstymi gośćmi w domu S., odjeżdżają po kilkunastu minutach.

Rodzina mieszka w domu przerobionym z obory. Część ścian jest otynkowana, na innych widać styropian. Na podwórku, którym "rządzi" pies przywiązany do budy skleconej z desek, zalega sterta rupieci, głównie złomu. Jest jeszcze niewielki tunel foliowy do uprawy warzyw.

W mieszkaniu spotykamy męża aresztowanej kobiety. Dwójka najmłodszych dzieci chowa się za tatą. Starsze są w szkole.

- Ja już nie mam na nic siły - wydusza z siebie Tadeusz S. - Nie chcę o tym mówić, dajcie mi święty spokój - dodaje i zaczyna płakać.

- On nie jest zbyt rozmowny. Kilka lat temu miał poważne kłopoty ze zdrowiem. Miał jakiś zator w głowie - mówi sąsiadka.

Agnieszka ma dobrą opinię we wsi. Jej rodzina żyła bardzo skromnie, ale zawsze jakoś wiązała koniec z końcem.

- Jak Tadkowi nie przedłużyli umowy, to utrzymywali się głównie z pieniędzy opieki społecznej. Mieli od państwa 1500 zł alimentów plus jeszcze to, co da opieka. W domu, w którym jest siedem osób do wykarmienia, szły dziennie trzy bochenki chleba. Gdy brakowało pieniędzy, to Agnieszka robiła zakupy na kredyt. Zawsze oddawała. Powoli remontowali sobie dom. Agnieszka mówiła, że chce zrobić łazienkę i centralne ogrzewanie. Z tego co wiem, to brat dowoził jej jakieś części, żeby mogła sobie coś sklecić - mówi sołtys.

Mieszkańcy wsi twierdzą, że areszt dla ich krajanki to zbyt surowy środek zapobiegawczy. - A gdzie ona by uciekła? - pytają z niedowierzaniem.

- Nie wiem co z nimi będzie. Wszystkie świadczenia mogła pobierać tylko Agnieszka. Jej mąż został bez pieniędzy - mówi sołtys.

Noworodek przebywa obecnie pod opieką zawodowej rodziny zastępczej. Sąd Rodzinny zdecydował też o przeniesieniu pozostałej piątki dzieci do pogotowia opiekuńczego w Kijanach. Kurator ma za zadanie sprawdzić warunki, w jakich dzieci mieszkały. Jeśli wyniki kontroli będą korzystne dla rodziny, dzieci będą mogły wrócić do ojca.

Agnieszka S. nie przyznała się do winy. Przed sądem zdołała jedynie powiedzieć, że kierowała się dobrem dziewczynki. Śledczy nie ujawniają, na jaką kwotę umówiły się kobiety.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski