Proces prostytutki i jej dwóch znajomych rozpoczął się w kwietniu tego roku. Kobieta odpowiada za to, że gdy rozpoznała w polityku nieuczciwego klienta, który nie zapłacił jej za usługę, postanowiła zainicjować i nagrać kolejne intymne spotkanie. Pomóc w tym miało jej dwóch znajomych. Za taśmy zażądali pieniędzy. Poseł powiadomił policję.
Tylko jeden z oskarżonych, Szczepan P. przyznał się do winy. Przemysław S. twierdził, że polityka nagrywał, ale nigdy go nie szantażował. - Od samego początku nie chodziło mi o pieniądze. Chciałem tylko pomóc koleżance odzyskać należność - zeznawał wczoraj. Dodał, że wysyłał do Szczepana P. SMS-y, w których sugerował co innego, ale to był tylko blef. - Chciałem go tym skusić.
Prokuratura twierdzi, że było inaczej. Dowodem na to ma być fakt, że wszystkie nagrania z hotelu, w którym poseł spotkał się z prostytutką, Przemysław S. skopiował do swojego prywatnego laptopa. To właśnie te nagrania spiszą biegli.
- Muszą to zrobić, bo są wątpliwości, jakie konkretnie słowa padają między oskarżonymi oraz między posłem a oskarżoną - tłumaczyła wczoraj sędzia Beata Górna-Gielara.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?