Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Zbigniew Lew-Starowicz: Jak sprawić rozkosz mężczyźnie [WYWIAD]

Anita Czupryn
Zbigniew Lew-Starowicz: Jak sprawić rozkosz mężczyźnie
Zbigniew Lew-Starowicz: Jak sprawić rozkosz mężczyźnie Bartek Syta/polskapress
Sporo jest mężczyzn prostych w obsłudze, bo wystarczy im stosunek pochwowy i są szczęśliwi. Są natomiast mężczyźni, którzy chcą czegoś więcej, jakąś sztukę miłosną, więcej pieszczot, eksperymentowania, silniejszych doznań, urozmaiceń - mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz.

Czytając Pana najnowszą książkę „On. Pytania intymne”, miałam wrażenie, że jest ona skierowana bardziej do kobiet niż mężczyzn.
No pewnie! (śmiech). Trafiła pani w sedno. Innymi słowy - jak w tej sferze zrozumieć mężczyznę.

Próbuję ich zrozumieć od wielu lat (śmiech). I tak, już niemal na początku Pana rozmowy z Krystyną Romanowską dowiaduję się, że mężczyzna jest prosty w obsłudze, jeśli chodzi o sferę seksualną. A zaraz potem - że nie do końca tak jest. To jak jest?
Dlaczego mówimy o prostocie w obsłudze? Ze względu na to, że męska seksualność jest rzeczywiście mniej złożona w porównaniu z kobiecą, ale należy też pamiętać o tym, że mężczyźni są różni. Są mężczyźni, powiedziałbym, o pewnym programie minimum. To znaczy ona zgadza się na seks. Mężczyźni zresztą trochę inaczej to nazywają.

Jak nazywają?
Mówią: „Ona daje”. Wiadomo, co daje. On ma więc zaspokojone potrzeby, bo dostaje tak często jak chce. Chce dwa razy w tygodniu, trzy razy w tygodniu czy raz na tydzień, albo codziennie i ona się na to zgadza. On ma seks i jest w pełni usatysfakcjonowany. W tym sensie mężczyzna jest prosty w obsłudze, bo jego potrzeby są zaspokojone. Sporo jest takich mężczyzn, prostych w obsłudze, bo wystarczy im stosunek pochwowy i są szczęśliwi. Są natomiast mężczyźni, którzy chcą czegoś więcej, jakąś sztukę miłosną, więcej pieszczot, eksperymentowania, silniejszych doznań, urozmaiceń. To jest wtedy trochę trudniejsza rzecz, bo jego reaktywność na początku może nie zostać uznana.

Mężczyźni mogą też wydawać się prości w obsłudze, bo - jak Pan mówi - odczuwają słabiej niż kobiety. U kobiet 15 procent ciała zajmują strefy erogenne, u mężczyzn - tylko 3 procent i to też nie u wszystkich. Ale z drugiej strony, nowe strefy erogenne można u mężczyzny wytworzyć!
Ale kto to robi? Chyba tylko u niepełnosprawnych, w ramach programu terapeutycznego. Czy pani sobie rzeczywiście wyobraża, że w polskich sypialniach kobiety wytwarzają u mężczyzn inne strefy erogenne? Że w ogóle się tym zajmują?

Jeśli mężczyzna źle się zachowuje wobec atrakcyjnych kobiet, które są dla niego miłe, to coś niedobrego dzieje się z jego seksualnością

A Pan myśli, że nie?
Nie sądzę, żeby się akurat tym zajmowały.

Pytam dlatego, bo trochę zasmuciła mnie informacja, że u niektórych mężczyzn usta nie są taką strefą erogenną, jak u kobiet. Mężczyzna całujący kobietę może nie odczuwać takiej przyjemności jak kobieta? To straszne!
Odczuwa przyjemność, tylko że są kobiety, które mogą osiągnąć orgazm w trakcie całowania ust. Mogą osiągnąć bardzo wysoki poziom pożądania. Ale nie wiem, czy zna pani mężczyznę, który osiąga wytrysk dlatego, że całuje usta kobiety. To jest dla niego przyjemne, ale trochę inaczej. Nie jest tak, że całowanie nie jest dla niego przyjemne.

Kobieta może więc wykształcić jakieś nowe strefy erogenne u mężczyzny, czy nie?
Może. Tylko pytanie: po co?

Żeby było przyjemniej.
Jeżeli kobieta chce wykształcić inne strefy erogenne u swojego partnera, bo czuje się do tego akurat powołana i tym zainteresowana, to proszę bardzo. Ma zielone światło. Niech to robi. Nie ma sprawy. Tylko że ja specjalnie nie widzę, żeby kobiety pałały chęcią wyrabiania innych stref erogennych i żeby przez ileś tygodni przeprowadzały ćwiczenia. Raczej z tego, co słyszę w gabinecie, to nie istnieje.

Smutne, nie uważa Pan?
A bo ja wiem, czy takie smutne. Członek jest istotny.

No tak. Najważniejsza część ciała mężczyzny.
Tak jest. Jeżeli mężczyzna jest zdrowy, prawidłowo funkcjonuje, to ta jego część dostarcza mu najwięcej rozkoszy. Po diabła wyrabiać mu strefę erogenną brodawek piersiowych? Po co? Brodawki piersiowe nie osiągną poziomu wrażliwości penisa.

A ta wrażliwość zależy od poziomu testosteronu, jaki ma w sobie facet?
W dużym stopniu.

Poziom testosteronu zmienia się z wiekiem. I co wtedy?
Różnie z tym bywa. Są określone normy. Jeżeli mężczyzna w pewnej grupie wiekowej przekroczy normę na minus, cierpi na zespół niedoboru testosteronu to dajemy mu substytucję hormonalną i jego seksualność się poprawia.

Facet po czterdziestce musi już sięgać po tego rodzaju substytucję?
Nie musi. To rozkład statystyczny. Zapewniam panią, że po czterdziestce bardzo mało mężczyzn wymaga substytucji hormonalnej. Zespół niedoboru testosteronu w latach czterdziestych życia mężczyzny to naprawdę rzadko spotykana przypadłość.

Mężczyźni chętnie korzystają z tej substytucji hormonalnej?
Pewnie, że chętnie. Czują wtedy olbrzymią zmianę.

I taką samą przyjemność?
Oczywiście!

Kilka lat temu przywiozłam z Afganistanu dwie małe niebieskie tabletki, które moi koledzy kupowali hurtem, jako specyfik podnoszący męskie libido. Ale kiedy już w Polsce żartem zaproponowałam swoim znajomym, że może sprawdzą ze swoimi partnerkami ich działanie, byli oburzeni: jak ja w ogóle mogę im coś takiego proponować?! Myślałam więc, że to nie jest coś, z czego chętnie korzystają. A może zareagowali tak przy kobiecie?
Niebieskie tabletki to nie są hormony. To Sildenafil, lek na zaburzenie erekcji, na problemy krążenia w członku. Poprawia krążenie, ale to nie ma nic wspólnego z działaniem hormonalnym. Nie ma nic wspólnego z pożądaniem. Jeżeli zaproponuje pani stosunkowo młodemu mężczyźnie Sildenafil, tę niebieską tabletkę, to tak, jakby pani powiedziała: „Słuchaj, pewnie jesteś impotentem, to ci się przyda”. Wiadomo, że będzie protestował.

Tabletki hormonalne powodują wytworzenie testosteronu u mężczyzny?
To jest testosteron. Czy to w formie tabletek, zastrzyków czy żelu. Zwiększa pożądanie.

Ale kiedy już facet ma zaburzenia erekcji, to dlaczego z taką niechęcią traktuje kobiety? Dlaczego uważa, że kobieta jest dla niego zagrożeniem?
Bo jest! Jeśli on nie jest zdolny do seksu, a koleżanki w pracy trochę go uwodzą, bo jest atrakcyjny, to on czuje, że one są dla niego zagrożeniem. Ponieważ, na przykład, nie jest w stanie spełnić ich oczekiwań. Jeżeli jego żona czy partnerka jest chętna, potrzebująca seksu, zainteresowana seksem, a on nie jest sprawny, to ma być szczęśliwy? Staje się wtedy napięty, może być agresywny wobec osoby, wobec której się kompromituje. Traci twarz.

Ale ta kobieta nic o tym nie wie.
Gdyby pani partner nie miał erekcji, to pani by o tym nie wiedziała?

Panie Profesorze, ja nadal jestem w biurze (śmiech). Mówię o sytuacji, kiedy to koleżanka w biurze jest miła dla kolegi, a on traktuje ją jako zagrożenie.
(Śmiech). Odpowiem pani w ten sposób: jeżeli w pani pracy mężczyzna młody czy w średnim wieku źle traktuje kobiety, to jest coś na rzeczy. Jak pani wie, geje są przyjaciółmi kobiet, prawda? Przyjacielsko traktują kobiety, bo nie czują żadnego zagrożenia. Jeśli więc mężczyzna źle się zachowuje wobec atrakcyjnych kobiet, które są dla niego miłe, wdzięczne, może trochę uwodzicielskie, a on im odpłaca czymś takim, to oznacza, że coś niedobrego dzieje się z jego seksualnością.

To poczucie zagrożenia wynika z męskiej dumy, z obawy, że może stracić twarz…
A jak! To jest bardzo istotne.

A może jest w tym coś głębszego? Dzieciństwo, relacje z matką?
Rozmawiamy w tej chwili o dosyć typowych, standardowych modelach, jakie się spotyka. Ale oczywiście, spotyka się też przypadki takie, które opisywał Freud, Jung i inni pionierzy psychoanalizy i możemy sięgać do głębokich uwarunkowań z przeszłości, ale to dotyczy tylko pewnego procentu mężczyzn. U większości wynika to z bardzo ambicjonalnego traktowania tej sprawy.

Sporą niespodzianką w książce była dla mnie zdarzająca się w samochodzie czy innym środku lokomocji erekcja. Właściwie dopiero zrozumiałam, dlaczego przy naszych polskich drogach stoją te panie, które, jak to Pan powiedział, „dają”. Ta erekcja jest związana z czystą chęcią seksu czy jest mechaniczna?
Mam dla pani dobrą wiadomość.

Słucham uważnie.
Dobra wiadomość polega na tym, że erekcja, która powstaje podczas jazdy autobusem, pociągami, nie Pendolino, tylko starszego typu, które trzepotały na szynach, czy samochodem, nie jest aż taka, że mężczyzna będzie zwracał uwagę na „tirówki”. Na ogół jest tak, że jeśli on jest seksualnie niezaspokojony, a jest pobudzony seksualnie, to „tirówka” wyzwala w nim określone skojarzenie - chęć na seks rodzi się przez dostępność, a nie dlatego, że jedzie samochodem. Ja w tej chwili prowadzę samochód i tak się składa, że nie mam erekcji, ale nie jest tak, że gdyby ona powstała, to od razu musiałbym ją zaspokoić. Mężczyzna jedzie niezaspokojony seksualnie i „tirówka” wyzwala w nim chęć do skorzystania z tej okazji.

Słowem okazja sprawia, że mają seks.
To zrozumiałe. Podobnie jak z człowiekiem, który stoi na przystanku autobusowym i znajduje portfel pełen pieniędzy, na dodatek euro. Jeden zaniesie to na posterunek policji, drugi chapsnie pieniądze i wyrzuci portfel, a trzeci weźmie wszystko. To sprawa naszych wyborów. Mężczyzna może być niezaspokojony, ale to nie znaczy, że jak zobaczy „tirówkę”, naciska na pedał hamulca i skręca do niej, bo musi mieć z nią seks. Są mężczyźni, którzy mogą być seksualnie niezaspokojeni, ale nigdy przy „tirówce” nie staną. W ogóle nie korzystają z usług prostytutek, nawet luksusowych.

Myślę sobie, że dla wielu kobiet, które sięgną po Pana książkę, niespodzianką może być męski orgazm. Chyba większość kobiet była do tej pory przekonana, że największa przyjemność, jaką odczuwa mężczyzna podczas seksu, wydarza się w momencie orgazmu.
Ma pani na myśli wytrysk, czy mówi o orgazmie psychicznym?

To są dwie różne rzeczy?
To są dwie różne rzeczy, które na ogół są razem, wspólnie, w tym samym czasie. Ale może być najpierw jedno, a potem drugie. Może też nie być jednego, ani drugiego. I może też nic nie być.

Najprzyjemniejszy moment dla mężczyzny wydarza się tuż przed orgazmem?
Tuż przed wytryskiem.

Ale sam orgazm też niesie dość niestandardowe męskie zachowania i mówi Pan o tym w książce.
Ile czasu trwa seks typowego mężczyzny w Polsce?

Profesor Izdebski przeprowadzał takie badania. Ten czas się zmienia, ale chyba nie więcej niż kilkanaście minut.
Łącznie z pieszczotami wstępnymi. Taki mężczyzna, który ma tak krótki czas trwania seksu, a sam stosunek też trwa krótko, to moment tuż przed wytryskiem i moment samego wytrysku prawie zlewa się w jedno. Co innego, jeżeli, dajmy na to, 20 minut trwa stosunek pochwowy. To mężczyzna przy takim czasie będzie czuł zbliżający się wytrysk i jest w stanie to rozdzielić - jeszcze nie ma wytrysku, ale niedługo już będzie. I to jest ten bardzo przyjemny dla niego moment. Ale jeśli to wszystko trwa kilka minut, to jak ma to poczuć?

To czyja to wina?
Nie ma winy. Jeżeli partnerce odpowiada stosunek pochwowy trwający 4 minuty i oboje są zadowoleni, to czyja to wina? Nie ma w ogóle niczyjej winy.

Ale sztuka miłości polega na tym, że się nie spieszymy.
Oczywiście, ma pani rację. Można całą butelkę dobrego burgunda czy Brunello wypić w 10 minut, a można sączyć, smakować, widzieć, jak się utlenia, jak zmienia się smak na coraz lepszy, przez cały wieczór. Tak samo jest ze sztuką miłosną. Można w ciągu 10 minut odwalić seks, a można rozciągnąć go do półtorej godziny.

A co z tym przeżywaniem orgazmu? Zdarza się, że słyszę zza ściany krzyczącą sąsiadkę i ten krzyk nie pozostawia wątpliwości, że pani przeżywa właśnie orgazm. Mężczyźni chyba nie należą do takich krzykaczy?
Też krzyczą. Może nie tak ekspresyjnie jak kobiety, ale stękają, pojękują, a nawet wyją. Ale w gabinecie na ogół nie słyszę od kobiet, aby ich partnerzy zachowywali się dziko.

Ciekawe. Wydawało mi się, że jeśli partner zachowuje się dziko, to musi to działać podniecająco na kobietę.
(Śmiech). To zależy, o jakiej dzikości mówimy. Kiedy kobieta podczas orgazmu drze pazurami skórę pleców partnera, albo gryzie mu tętnicę szyjną czy krzyczy wniebogłosy, ma wysoki tembr głosu i wzywa wszystkich świętych tak, że sąsiedzi słyszą, to nie wiem, czy to jest coś ekscytującego. Ale są też orgazmy piękne. Tak piękne, że chciałoby się je nagrać, sfilmować. Podobnie ze strony mężczyzny. Słuchałem takich zwierzeń, kiedy kobieta mówiła: „Jak on pięknie wtedy wygląda”. Niektóre z kolei mają poczucie, że mają do czynienia ze zwierzęciem i niczym to się nie różni od zachowania orangutana.

W książce podaje Pan i taki przykład, kiedy to kobieta zainspirowała swojego partnera do ekspresyjnego przeżywania orgazmu, mówiąc, że jej wcześniejszy kochanek podczas orgazmu aż z łóżka spadał. I on też zaczął spadać z łóżka, jeszcze bardziej.
Niech pani sobie subiektywnie wyobrazi, że jest taką kobietą, z którą partner przeżywa taki orgazm, że spada z łóżka.

Można się przestraszyć, prawda?
(Śmiech).

Nie wiem, czy bym to wytrzymała, jakby mi tak za każdym razem spadał z łóżka.
(Śmiech).

Okazuje się jednak, że dla kobiety sam orgazm mężczyzny nie jest taki ważny, jak to, w jaki sposób zachowuje się po orgazmie. To niejako test. Czy to jest też ten moment, który powoduje, że potem pary trafiają do gabinetu seksuologa?
Część mężczyzn zachowuje się ładnie, bo obiecuje złote góry. Jest druga grupa, która się rozkleja i zaczyna gadać, czego nie znoszą dziewczyny w agencjach. Zaczynają się wtedy wspomnienia, opowiada o swoim życiu, maże się. A jeśli widziała pani film „Czerwone jaskółki”, to pani wie, że można wtedy wydobyć od mężczyzny tajne informacje. Inni - po prostu zasypiają. Odwracają się na drugi bok i chrapią. Nie jest to sympatyczne.

Zwłaszcza że kobieta po orgazmie ma przypływ energii.
No właśnie. A on śpi.

Wrócę jeszcze do tej erekcji, która może pojawić się w sposób nagły i niespodziewany, ale nie ma to nic wspólnego z pożądaniem. Jak rozpoznać, że pan, który siedzi naprzeciwko mnie w pociągu, tym starego typu, klekoczącym, ma tylko mechaniczną erekcję, ale wcale mnie nie pożąda?
Niech mnie pani tu nie bajeruje, bo nie uwierzę, żeby ładna, młoda dziennikarka nie wiedziała, co widać w oczach siedzącego naprzeciwko niej mężczyzny. Od razu widać, czy on ma erekcję mechaniczną, czy pożąda. To widać w oczach. Wy dobrze wiecie, czy mężczyzna was pożąda, czy nie. Niech mnie więc pani nie podprowadza.

Ale to Pan łamie schemat, mówiąc, że czym innym jest erekcja, a czym innym pożądanie.
Ponieważ jest czym innym. Erekcja to erekcja, może być odruchowa. Wywołana jazdą pociągiem czy samochodem. Podobnie, jak wtedy, kiedy mężczyzna tańcząc otrze się o pupę kobiety. To odruchowa erekcja, bo pupa to pupa. Ale mimo wszystko nie czuje do niej pożądania.

Jeśli kobieta odkryje, że jej ukochany mężczyzna zamiast spać z nią, ogląda filmy pornograficzne, to jak powinna zareagować?
Najlepiej porozmawiać, o co tu chodzi. Czy chodzi mu o to, że ich życie seksualne jest dla niego nieatrakcyjne? Czy on potrzebuje specjalnych bodźców?

A o co może chodzić, jeżeli mężczyzna sięga po tego rodzaju bodźce?
Może chodzić o to, że nie czuje do niej pożądania, że mu się znudziła, przestała być dla niego atrakcyjna. Albo mają za mało seksu, a on chciałby częściej. Albo mają taki seks, który jemu za bardzo nie odpowiada, bo chciałby mieć taki, jaki widzi na filmach pornograficznych. Dużo może być powodów.

A przecież, i to Pana słowa, pornografia odbiera facetom wyobraźnię.
To zależy. Jeżeli jest zbyt często, jeżeli mężczyzna staje się uzależniony od pornografii, to ona zubaża jego wyobraźnię. Ale jeżeli jest to dawkowany afrodyzjak, to raczej ubogaca wyobraźnię u mężczyzn i u kobiet.

Czego mężczyźni o sobie nie wiedzą, jeśli chodzi o sferę seksualną, a powinni? Która informacja winna być dla nich najistotniejsza?
Nie ma takiej jednej informacji, bo wtedy po co pisać książki? Wystarczyłoby wziąć pół kartki, napisać jedną taką sentencję i to by załatwiło sprawę. Nie jestem w stanie zawrzeć tego w jednym zdaniu.

O czym nie wiedzą w alkowie, co powoduje u nich problemy?
Sądzę, że często nie wiedzą, jaka jest seksualność kobiet - to raz. I drugie - często nie wiedzą, jakie są przyczyny ich zaburzeń seksualnych. Mogą uważać, że chodzi o hormony, a przyczyna może być zupełnie inna.

Szczerze mówiąc, najbardziej dziwią mnie te kompleksy mężczyzn dotyczące długości i kształtu członka.
Nie ma pani członka, to pani nie wie, jak to wygląda.

Ale widziałam, panie profesorze (śmiech).
To co innego (śmiech). Kobiety mają swoje problemy. Celulity, wydaje im się, że mają nadwagę, trądzik na twarzy, którego mężczyzna nie jest w stanie dostrzec. A to nieproporcjonalne części ciała, przetłuszczające się włosy, czy początki zmarszczek, których facet też w ogóle nie widzi. A u mężczyzny - penis. To dla niego duży problem.

Zwłaszcza jak nie jest prosty albo duży.
Pewnie.

Pan jako specjalista wie, że to wydumany problem. To dlaczego mężczyźni się go tak trzymają?
I dlatego napisałem na ten temat książkę, licząc, że problem się zmniejszy (śmiech).

Cały ten seks jest przereklamowany. Tak twierdzi Woody Allen.
Dla niego. Takim Apollo to on znowu nie jest. Owszem, jest afrodyzjak Woody’ego Allena, pewnie na wiele kobiet działa jego pozycja, sława i inteligencja. Ale nie wiem, czy dla pani Woody Allen kojarzy się z ognistym kochankiem?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Instahistorie z VIKI GABOR

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Prof. Zbigniew Lew-Starowicz: Jak sprawić rozkosz mężczyźnie [WYWIAD] - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski