Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeor klasztoru w Jabłecznej: Nie brukajmy pamięci prawosławnych ofiar terroru sowieckiego. Polemika

O. archimandryta Piotr Dawidziuk
Wikipedia
W artykule Jacka Romanka w Kurierze Lubelskim z 21 września, poświęconym tragicznym wydarzeniom 17 września 1939 roku, została podana strasznie krzywdząca, fałszywa informacja, pozwalająca sobie na nonszalancję względem pamięci i męczeństwa obywateli Rzeczypospolitej wyznania prawosławnego oraz godząca w ich uczucia religijne. Stanowczo prosimy redakcję o sprostowanie tej informacji i zamieszczenie niniejszego listu na łamach.

W swoim artykule, uczony z lubelskiego Instytutu Pamięci Narodowej, przywołuje epizod krążący w publicystyce pod nazwą „Pogrzeb Polski”, jakoby mający miejsce w klasztorze św. Onufrego w Jabłecznej, gdzie mnisi wespół z ludnością we wrześniu 1939 roku mieli odprawić nabożeństwo, a raczej profanację liturgiczną, w której trakcie była niszczona, a wedle innych przekazów topiona w Bugu, kukła, symbolicznie przedstawiająca Polskę. Jako uczony tak ważnej instytucji jak Instytut Pamięci Narodowej, prof. Romanek jest powołany, aby docierać do prawdy i weryfikować swoje twierdzenia, ażeby w swoim przekazie przedstawić prawdziwy obraz historii, która jest dla nas przecież nauczycielką i przestrogą. Funkcjonowanie wśród historycznych legend wyżej opisanego faktu z września 1939 roku skłonił jabłeczyńską wspólnotę zakonną ku temu, aby przeprowadzić gruntowne rozeznanie, mogące wyjaśnić pochodzenie takiego przekazu i zweryfikować jego autentyczność. Bardzo szkoda, że takiego trudu nie zadał sobie prof. Romanek, autor książki, aspirującej do naukowo-historycznej publikacji. Jest to o tyle ważne, że podobne anegdoty stają się „łatkami”, przyszywanymi wyznawcom Kościoła Wschodniego, od tysiąca lat zamieszkałym w swojej Ojczyźnie i na swojej ziemi, którzy poprzez bezczelność rosyjskiego zaborcy i jego ideologię, są po dziś dzień postrzegani jako obcy i przybysze, co jest zaprzeczeniem nie tylko ich rodowodu i historii, ale i istoty niezwykłego fenomenu kultury europejskiej, którym była nasza wielowyznaniowa i wielokulturowa Ojczyzna - Najjaśniejsza Rzeczpospolita. Wprowadza to niepokój i prowokuje do religijnej wrogości na ziemi, na której każda ze stron przekonała się, że waśnie religijne są obopólnym przekleństwem, wobec którego nie ma wygranych i prawych.

Poszukiwania historycznej prawdy w kwestii wspomnianego epizodu „Pogrzebu Polski” przywiodły nas do następującej rekonstrukcji zdarzeń. W okolicznych wioskach odnaleźliśmy osoby, które słyszały relację uczestników i naocznych świadków wspomnianej haniebnej sytuacji, która w rzeczywistości nie miała nic wspólnego z klasztorem św. Onufrego Wielkiego i jego duchowieństwem. Wedle zebranych relacji, zaledwie kilku (nie więcej niż piątka) mieszkańców Jabłecznej i okolicznych wsi zorganizowało na wiejskim cmentarzu w Jabłecznej „Pogrzeb Polski”, w którego trakcie zakopali kukłę symbolizującą Polskę i usypali z ziemi górkę, na której postawili tabliczkę z napisem Polska T 1939. Były to osoby należące do komunistycznej jaczejki, która była absolutnym marginesem wśród społeczności wiejskiej.

Pragniemy zwrócić uwagę, że ludność okolicznych wsi nigdy nie była wplątana w struktury ani komunistyczne, ani związane z ukraińskim nacjonalizmem. Okoliczna ludność, określająca siebie jako tutejsi, nigdy nie była wplątana w konflikty etniczne i ideologiczne, jakie rozgorzały na Wołyniu. Bardzo często, niezwracający uwagę na prawdę historyczną o naszych przodkach zamieszkujących Południowe Podlasie i Lubelszczyznę, próbują zrównać miejscową ludność w nastawieniach i kierunkach, jakie istniały na Wołyniu. Są to dwa odrębne światy - żywioł wschodni na Lubelszczyźnie zawsze cechowała inna mentalność i inny stosunek do narodowości. Również historyczną Chełmszczyznę, należącą do Królestwa Polskiego w okresie zaborów, charakteryzowały inne stosunki etniczno-wyznaniowe niż Wołyń. Tak samo było i w odrodzonej Rzeczypospolitej: kiedy Wołyń kipiał od jaczejek komunistycznych, dla Chełmszczyzny był to absolutny margines. Nie inaczej było z tendencjami nacjonalistycznymi. Propaganda komunistyczna, która w Jabłecznej i okolicznych wsiach znajdowała jedynie odosobnionych, marginalnych sympatyków, była szerzona przez przybyszów z Wołynia, a na tych ziemiach nie wydawała plonów.
Epizod „Pogrzebu Polski” miał ciekawe zakończenie: pagórek z tabliczką usypany przez grupkę ludzi o określonych inklinacjach ideologicznych, został w nocy rozsypany i zrównany z ziemią przez innych miejscowych. Należy dodać, że chociaż mieszkańcy Jabłecznej i okolicznych przyklasztornych wsi nie dali się wmanewrować w żaden z ruchów nacjonalistycznych czy ideologicznych, odznaczali się wielką tolerancją, otwartością i lojalnością wobec Rzeczypospolitej, to i tak stali się ofiarami straszliwej akcji „Wisła”, która wyrzuciła ich z domów i ziemi, którą ich przodkowie zamieszkiwali od stuleci!

Konstatując, epizod haniebnej akcji „Pogrzebu Polski” nie miał nic wspólnego z klasztorem jabłeczyńskim i duchowieństwem prawosławnym, był ekscesem marginesu komunistycznego okolicznych wsi, do którego sami mieszkańcy się nie włączyli. Tylko zboczone - inaczej tego nazwać nie możemy - skojarzenia mogły uczynić z tej haniebnej historii legendę kojarzoną z klasztorem i profanacją liturgiczną, którą mieli odprawić „popi i mnisi”. W tym podświadomie zawarte jest pejoratywne, złośliwie i szablonowe postrzeganie prawosławia - czyli takie, od którego nauka historyczna powinna być wolna i którego historyk co do zasady musi się wystrzegać. Powielanie tych fałszywie przeinaczonych opowiastek, jest godzeniem w pamięć i męczeństwo prawosławnej ludności: hierarchów, duchowieństwa, inteligencji, wiernych, którzy stali się ofiarami sowieckiej agresji.

17 września 1939 roku to czas męczeństwa Kościoła prawosławnego II Rzeczypospolitej. Pierwszymi ofiarami terroru sowieckiego stali się duchowni i prawosławna inteligencja, skupiona przy organizacjach cerkiewnych, szkołach. Kilkunastu duchownych i działaczy cerkiewnych zostało rozstrzelanych jeszcze we wrześniu 1939 r. Zwierzchnik polskiego prawosławia, wielki metropolita Dionizy Waledyński, został aresztowany w październiku 1939 r. w Warszawie przez okupanta niemieckiego za swoją propolską postawę i orędzie, wydane na początku wojny, wzywające prawosławnych do obrony Ojczyzny. Sowieci aresztowali arcybiskupa wołyńskiego Aleksego Gromadzkiego, a w areszcie domowym zmarł arcybiskup wileński Teodozy Teodozjew. Prawosławni kapelani, broniący wraz z Armią Polską granic Ojczyzny, zostali wzięci do niewoli. Ksiądz Szymon Fedorońko, pułkownik, naczelny kapelan Wojska Polskiego, zginął w Katyniu, odmówiwszy porzucenia oficerów będących pod jego opieką duchową. Szereg prawosławnych kapelanów i setki prawosławnych oficerów po wrześniu 1939 roku pozostało przy Wojsku Polskim na uchodźstwie, w korpusie Andersa, z którym przeszli cały szlak bojowy - na Monte Cassino. Ks. Włodzimierz Pietruczik leżał w okopach z prawosławnymi żołnierzami i oficerami. By się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na prawosławne krzyże, znajdujące się na cmentarzu wojskowym na Monte Cassino. Tysiące prawosławnych rodzin w latach 1939-1941 zostało wywiezionych na Sybir tylko ze względu na to, że byli śmiałymi wyznawcami swojej wiary, a zatem wrogami totalitaryzmu sowieckiego. W samej Jabłecznej przełożonym w okresie okupacji był bp Tymoteusz Szretter, kapelan Wojska Polskiego, polski patriota, którego specjalnie tam osadzono, by pozbawić go wpływu na sprawy kościelne rozstrzygane w Warszawie. To w Jabłecznej bp Tymoteusz został przez hitlerowców wyznaczony do rozstrzelenia, zmuszony najpierw do wykopania swojego własnego grobu. Uratowany został cudem. Swoją ofiarę w okresie okupacji w klasztorze jabłeczyńskim złożył mnich Ignacy, 80-letni staruszek, ratujący klasztor w czasie napadu hitlerowców, straszliwie zakatowany przez okupantów. Mnich Ignacy jest kanonizowany jako święty męczennik, ofiara zbrodni hitlerowskiej. Wrzesień 1939 roku to czas męczeństwa Kościoła prawosławnego, to nasza wspólna Golgota, a jakiekolwiek projekcje sugerujące, że wyznawcy Kościoła prawosławnego byli grupą „otwartą” i „chętną” na przyjście sowietów, jest nie tylko historycznym kłamstwem, ale i bezczelnym brukaniem pamięci tysiąca męczenników, prawosławnych ofiar terroru sowieckiego na Kresach. Pamięć o tym jest szczególnie ważna w sytuacji, kiedy na Białorusi dzień 17 września zostaje ogłoszony świętem narodowym, wskutek czego potomkowie ofiar represji politycznych, rozstrzelanych, aresztowanych, wywiezionych rodzin prawosławnych mają obserwować „radowanie się” i naigrawanie się z pamięci ich umęczonych przodków.

Jesteśmy przekonani, że doniosłość problemu, a także waga zdarzeń historycznych tragicznego września 1939 r., wspólna pamięć o tym, domaga się publikacji naszego listu w całości - w imię historii, pamięci ofiar i spokoju religijnego.

O. archimandryta Piotr (Dawidziuk), przeor Klasztoru Świętego Onufrego w Jabłecznej

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski