Przez trzy dni tygrysy tkwiły w klatkach na granicy. Rosjanin czeka na przedstawienie zarzutów

- Zostało wydane postanowienie o postawieniu zarzutu znęcania się nad zwierzętami – przyznaje prok. Edyta Winiarek, szefowa Prokuratury Rejonowej w Białej Podlaskiej. Według śledczych transport 10 tygrysów powodował ich zbędne cierpienie i stres. Zwierzęta były przetrzymywane w klatkach, bez odpowiedniej ilości pokarmu i wody.

Postanowienie o postawieniu zarzutów wobec Rosjanina, który organizował transport, zostało wydane wczoraj. Jeszcze dziś podejrzany ma zostać doprowadzony do prokuratury, przesłuchany i ma usłyszeć zarzuty. Za znęcanie się nad zwierzętami grozi do 3 lat więzienia.
Przypomnijmy, 10 tygrysów wyjechało z Włoch ponad tydzień temu. Miały dotrzeć do jednego z cyrków w rosyjskim Dagestanie nad Morzem Kaspijskim. W poniedziałek utknęły w Koroszczynie na granicy polsko-białoruskiej.

Z powodu braku odpowiedniej dokumentacji weterynaryjnej i wizy ciężarówka została cofnięta przez białoruskich celników. Od poniedziałku stała na przejściu granicznym w Koroszczynie nieopodal Terespola.

Jeden z tygrysów padł. Kiedy o dramacie zwierząt stało się głośno, ich losem zainteresowało się zoo w Poznaniu. Do stolicy Wielkopolski przyjechały w nocy ze środy na czwartek.

- Przyjechały. Chude, odwodnione, z zapadniętymi oczami, futra obklejone odchodami, odparzenia od moczu, w totalnym stresie, bez woli i chęci do życia - czytamy na Facebooku zoo w Poznaniu. W czwartek pracownicy placówki poinformowali, że wszystkie zwierzęta żyją.