Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przeżyliśmy potop szwedzki - hej, hej przeżyjemy!

Jan Pleszczyński
Jan Pleszczyński
Jan Pleszczyński Archiwum
Może to kwestia pamięci - w końcu od mojej matury minęło prawie 40 lat. Ale nie przypominam sobie, żeby w tamtych czasach było tyle szumu wokół egzaminów maturalnych. A teraz rok w rok to samo - z polskiego tematy nie takie, matematyka na poziomie przedszkolaków, to, sio, tamto, siamto, owamto. OK, w końcu narzekanie to istota demokracji, debaty publicznej, wolności słowa i z narzekania bierze się postęp. Tyle, że chyba nie ma takich tematów z języka polskiego, które nie wzbudzą protestów, zaś co do matematyki należy się cieszyć, że w ogóle jest na maturze. Przecież przez jakiś czas nie była obowiązkowa - bo tak to sobie wykoncypował jakiś ministerialny geniusz.

Przyznaję, że mnie też ręce opadają, gdy słyszę, że na egzaminie dojrzałości trzeba się zmierzyć z "Potopem". Wprawdzie o panu Andrzeju Kmicicu ja też kiedyś pisałem, ale na egzaminie do LO. Edukowałem się w czasach, gdy do liceów były egzaminy wstępne z polskiego i matematyki. Bez nich przyjmowano tylko prymusów z jakąś zawrotną średnią, a ja nigdy prymusem nie byłem - i tak pozostało mi do dziś, na szczęście. Z drugiej strony, trochę się dziwię powszechnemu biadoleniu z powodu tego niezatapialnego "Potopu". Niezatapialnego, bo chyba wciąż się znajduje na liście lektur obowiązkowych; inaczej by go nie było wśród tematów maturalnych na poziomie podstawowym. Zresztą, o ile dobrze pamiętam, to ów "Potop" niemal zawsze jest pewniakiem. I wcale się nie zdziwię, jeśli za rok znowu będzie Kmicic, a w najgorszym razie Skrzetuski. A jeśli kiedyś nasz rząd się zmieni na bardziej "patriotyczny", to Małego Rycerza mamy jak w banku.

A propos wyborów - do Parlamentu Europejskiego są tuż-tuż. Wprawdzie w Polsce nigdy - choć niesłusznie, bo są bardzo ważne - nie wzbudzały one większych emocji, ale w tym roku wieszczę totalną katastrofę frekwencyjną. Wiem, co wieszczę, bo w końcu obracam się wśród ludzi jakoś tam poczuwających się do uczestnictwa w wyborach, a i sam w wolnej Polsce dotychczas ani jednych nie opuściłem, ale zewsząd słyszę jęki, narzekania i zniechęcenie; znacznie większe niż kiedyś. Ja też jęczę, narzekam i jestem zniechęcony. Jednak w tym roku po raz pierwszy naprawdę trochę się boję, że tym razem w końcu spełnię swoje pogróżki i zamiast pójść do urny pojadę gdzieś daleko na majówkę. Bez komputera, telewizora, radia i telefonu. Mam poczucie - i na pewno nie tylko ja - że miarka się przebrała. A że do specjalnie strachliwych nie należę, to i trudno nastraszyć mnie PiS-em. Swoją drogą takiej sytuacji mogliśmy się przecież spodziewać - tak jak maturzyści "Potopu". Czy w poprzednich wyborach było inaczej? A w jeszcze poprzednich? I jeszcze...?

W czasach komuny śpiewało się - nomen omen - "Przeżyliśmy potop szwedzki, przeżyjemy i radziecki". Ktoś nawet odsiedział za te śpiewy kilka miesięcy - ale jakoś przeżył. My też przeżyjemy - i matury, i wybory.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski