W poprzednich rozgrywkach kibice lubelskiego zespołu często oklaskiwali zagrania Butuliji. Serbka wystąpiła w 27 spotkaniach, w których spędzała na parkiecie średnio ponad 32 minuty i notowała 14.6 pkt, 4.4 zbiórki oraz 3.6 asysty na mecz.
Trener Wojciech Szawarski bardzo chciał pozostawić 32-latkę w składzie na kolejny rok, a Butulija również dość szybko zaakceptowała warunki nowego kontraktu. - Zdecydowałam się przedłużyć umowę, ponieważ spędziłam tu udany poprzedni sezon. Znam miasto, klub oraz trenera. Mam też świadomość, że działacze Pszczółki są uczciwi i dotrzymują słowa. Dlatego stwierdziłam, że pozostanie w Lublinie przynajmniej na kolejny rok będzie dobrym pomysłem - mówi serbska koszykarka.
Od najbliższego sezonu w lubelskiej drużynie będą występować dwie zawodniczki z Bałkanów. Do Butuliji dołączyła bowiem Irena Vrancic, która będzie jedną z rozgrywających zespołu. 28-latka związała się z Pszczółką po tym jak kontrakt kontuzjowanej Dominiki Owczarzak nie wszedł w życie.
- Chciałabym, żeby nasz zespół dotarł w nadchodzącej kampanii dalej niż w zeszłym sezonie, kiedy zatrzymał się na ćwierćfinałach - przyznaje Vrancic.
Jak natomiast Bośniaczka charakteryzuje swoją grę? - Zawsze staram się grać szybko w ataku i twardo w obronie, tak by rywalki nie oddawały rzutów z otwartych pozycji - tłumaczy reprezentantka swojego kraju.
Jedna z dwóch nowych rozgrywających Pszczółki ma doświadczenie zdobyte na parkietach w ojczyźnie, a także w lidze serbskiej, czeskiej, czy hiszpańskiej. Natomiast w poprzednim sezonie w barwach rumuńskiej Alexandrii zdobywała średnio 9.1 pkt na mecz.
Bałkańskie koszykarki lubelskiego zespołu nie mają najmniejszych problemów z komunikacją, bowiem porozumiewają się w tym samym języku. To może być dodatkowy atut tego duetu. - Irena jest Serbką bośniackiego pochodzenia. Mam dłuższy staż w Pszczółce i staram się pomóc zaaklimatyzować koleżance w Lublinie. To miła dziewczyna. Znałyśmy się wcześniej, bo grałyśmy przeciwko sobie, kiedy byłyśmy młodsze - zdradza Butulija.
- Muszę przyznać, że wszystkie dziewczyny z zespołu są tak miłe, że nawet bez Dajany jakoś dałabym radę - śmieje się Vrancic. Mam nadzieję, że każda z nas będzie mogła zaprezentować swoje atuty w Pszczółce i przyczynimy się do dobrych wyników zespołu w nadchodzącym sezonie - podkreśla.
Butulija również jest optymistką przed ruszającymi w sobotę rozgrywkami. - Wydaje mi się, że obecna drużyna jest trochę silniejsza od tej z minionego sezonu. Jednak żebyśmy grały lepiej niż w rok temu, musi wydarzyć się wiele rzeczy. Potrzeba nam będzie chociażby więcej szczęścia. W zeszłych rozgrywkach miałyśmy problemy z kontuzjami, a także trafiłyśmy na późniejsze mistrzynie Polski, czyli CCC Polkowice, już w ćwierćfinale. Jestem przekonana, że teraz stać nas na więcej i wiem, że każdy w klubie chciałby osiągnąć dobry rezultat - uważa doświadczona zawodniczka grająca na pozycji rzucającego obrońcy.
32-latka dodaje przy tym, że gra Pszczółki powinna w nadchodzącym sezonie wyglądać inaczej niż w poprzednich rozgrywkach. - Mamy dwie wysokie środkowe pod koszem, a poprzednio tak nie było. Trzeba to wykorzystać. Wydaje mi się też, że powinnyśmy grać lepiej w defensywie, ponieważ mamy dużo małych zawodniczek, które mogą agresywnie bronić - przyznaje Serbka.
Lublinianki rozpoczną sezon w sobotę o godzinie 19. Ich rywalem będzie TS Ostrovia Ostrów Wielkopolski, czyli zespół, który w rozgrywkach 2016/17 prowadził obecny szkoleniowiec Pszczółki, Wojciech Szawarski.
ZOBACZ TEŻ:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?