Goście rozpoczęli od prowadzenia 1:0, ale przez kolejne cztery minuty trafiali tylko lublinianie i Start wygrywał 12:1. W ostatniej minucie inauguracyjnej kwarty na boisku pojawił się Adam Kemp. Center Startu w pierwszym meczu sezonu skręcił staw skokowy i przez ponad dwa miesiące wracał do zdrowia. W starciu z dąbrowianami spędził na parkiecie niespełna osiem minut. Pierwsze punkty zdobył w drugiej kwarcie, trafiając spod kosza po podaniu Damiana Jeszke. W tym momencie gospodarze prowadzili 22:15.
Goście z trudem walczyli o każdy kolejny punkt. Jeden z ich liderów, Lee Moore, który w niedawnym spotkaniu z Anwilem Włocławek zdobył 32 punkty i otarł się o triple-double, w pierwszej połowie był niewidoczny. Do przerwy oddał tylko jeden, niecelny rzut z dystansu.
Ale chociaż MKS nie grał nic szczególnego, to długo utrzymywał bliski kontakt i w połowie drugiej kwarty przegrywał różnicą tylko czterech punktów (20:24). Wystarczyło natomiast kilka minut dokładniejszej gry Startu, ograniczenia liczby strat i wykorzystania dobrych pozycji rzutowych, żeby na przerwę gospodarze schodzili z przewagą 10 punktów (34:24).
Ostatnie punkty w tej części zdobył Kamil Łączyński, który w pierwszych 20 minutach zapisał na swoje konto 10 punktów i 5 asyst.
W trzeciej kwarcie zamiast zadać decydujące „ciosy” i spokojnie kontrolować resztę spotkania, lublinianie wyciągnęli do rywala pomocną dłoń. Gracze Pszczółki Startu zaczęli popełniać proste błędy, a goście niespodziewanie odrobili wszystkie straty. Po akcji 2+1 Sacha Killeya-Jones’a na tablicy świetlnej pojawił się remis 37:37. A po dwóch rzutach wolnych tego zawodnika w 25. minucie dąbrowianie wyszli na prowadzenie 42:40. Szybko zresztą, za sprawą Killeya-Jones'a powiększyli je do sześciu punktów.
Trzecią kwartę dąbrowianie wygrali 31:11 i z minus 10 wyszli na prowadzenie +10 punktów. W tej części Killey-Jones i Moore zdobyli razem 20 punktów. Po rozpoczęciu decydującej kwarty o kolejne dwa punkty przewagę MKS powiększył Michał Nowakowski.
Gospodarze czuli, że ten mecz zaczyna im uciekać. Zaczęła się pogoń i coraz bardziej nerwowe spoglądanie na mijający czas. W 36. minucie Kamil Łączyński doprowadził wreszcie do remisu 63:63. Ale na dwie minuty przed końcem drużyna MKS znowu miała przewagę pięciu oczek. Wtedy ważne punkty zdobyli Polacy, Roman Szymański oraz Mateusz Dziemba.
W ostatniej minucie rywale byli jeszcze lepsi o jeden punkt, ale swoją najgroźniejszą broń, rzut z dystansu, odpalił Martins Laksa. Natomiast decydujące punkty zdobył Kamil Łączyński. Po końcowej syrenie lublinianie mieli prawo cieszyć się ze zwycięstwa, ale z postawy na parkiecie na pewno już mniej.
Pszczółka Start Lublin – MKS Dąbrowa Górnicza 76:74 (17:8, 17:16, 11:31, 31:19)
Start: Łączyński 16, Laksa 15, Sharma 10, Dziemba 8, Borowski 8, Kemp 5, Jeszke 4, Dorsey-Walker 4, Szymański 4, Medford 2, Moore. Trener: David Dedek
MKS: Killeya-Jones 23, Mazurczak 14, Moore 12, Wilson 10, Nowakowski 7, Cizauskas 6, Piechowicz 2, Ratajczyk, Motylewski, Karaćic, Kroczak. Trener: Alessandro Magro
Sędziowali: Michał Chrakowiecki, Marcin Bieńkowski, Tomasz Langowski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?