Włoski właściciel zakładu ma jednak większe ambicje: chciałby produkować nowe śmigłowce i dostarczać je polskiej armii. Problem w tym, że w kraju mamy jeszcze dwóch producentów maszyn lotniczych (obu zresztą zagranicznych), którzy także chcieliby zawrzeć korzystny kontrakt. Tymczasem MON kluczy i obiecuje każdemu, że coś mu tam skapnie, ale sprawy nie posuwają się do przodu.
W Świdniku byli już pani premier, pan premier i minister obrony, którzy obiecywali rychłe kontrakty. Minister Antoni Macierewicz fotografował się nawet z modelami śmigłowców i zapewniał, że helikoptery PZL trafią do polskiej armii. Padały konkretne terminy. Do tej pory jednak nie było żadnego zamówienia. Ciągle tylko deklaracje i deklaracje.
Nie dziwi więc wypowiedź przedstawiciela załogi świdnickiego zakładu, który „obawia się o miejsca pracy i przyszłość firmy”. Pracownicy przeszli już bowiem kilka zakrętów, na których znalazły się PZL. Wielu straciło pracę. Wśród nich byli wysoko wykwalifikowani specjaliści.
Ale upadłość? Tego nikt nie chce przyjąć do wiadomości. Przypomnę jednak, że w sąsiednim Lublinie też nie wyobrażano sobie, że sztandarowy zakład - Fabryka Samochodów Ciężarowych - może upaść. A upadł, bo był nierentowny. Takie są bowiem twarde realia ekonomiczne kapitalizmu. Dlatego dobrze, że Świdnik nie ogląda się na gołębie na dachu, tylko mocno trzyma w garści wróbla, którym są wspomniane wcześniej remonty i modernizacje. A pomarzyć oczywiście można. I trzeba.
CZYTAJ WIĘCEJ: Duże szanse Świdnika na miliardowy kontrakt z polską armią
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?