Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Radni z Komisji Sportu chcą przyznać pieniądze piłkarzom i żużlowcom Motoru Lublin

KK
archiwum
10 lipca odbyło się posiedzenie Komisji Sportu, Turystyki i Wypoczynku Rady Miasta Lublin, którego głównym tematem był "Motor Lublin S.A. – przyszłość drużyny i klubu". Oprócz rozmów na temat zespołu piłkarskiego, poruszono także wątek żużlowy.

Spotkanie rozpoczęło się od prezentacji prezesa Motoru, Leszka Bartnickiego na temat wydarzeń w klubie przez ostatnie półtora roku. Sternik Motoru podkreślał, że odkąd rozpoczął pracę w klubie, pierwszy zespół wywalczył łącznie 114 punktów w 50 meczach, notując 36 wygranych, sześć remisów i osiem porażek. Jednak, pomimo średniej 2,09 pkt na mecz i największej ilości strzelonych goli w całej lidze, w zeszłym sezonie żółto-biało-niebieskim nie udało się awansować do II ligi.

Prezes podkreślał, że w w ciągu minionych 18 miesięcy w klubie rozwinięta została akademia, a także szkolenie bramkarzy. W akademii, która skupia 15 drużyn, trenuje około 500 dzieci. Kolejnych 90 dzieci w wieku 3-6 lat wzięło dotychczas udział w zajęciach Piłkarskie Przedszkola Motoru. Natomiast zespoły żółto-biało-niebieskich w Centralnej Lidze Juniorów U15 oraz U19 zakończyły poprzednie sezony na trzecim miejscu.

Bartnicki mówił także, że klub uczestniczył w wielu wydarzeniach charytatywnych, zwiększył średnią frekwencję na Arenie Lublin o prawie 60%, a także często pojawiał się na łamach mediów, w tym ogólnopolskich.

Po wystąpieniu prezesa Motoru, głos zabrali radni. Zdzisław Drozd zarzucał Bartnickiemu, że ten nic nie powiedział na temat problemów w klubie. - Poza tym, mieliście awansować i to zadanie nie zostało zrealizowane – mówił polityk.

Następnie radni poprosili o przedstawienie sprawozdania finansowego za rok 2017, które po pewnym czasie do nich trafiło, choć w skróconej wersji. Z dokumentów wynikało, że spółka przyniosła stratę. - Tak jest od kilku lat, zarówno w Motorze, jak i w SPR Lublin. Motor został dokapitalizowany, a tego nie można traktować jako przychód, więc jest strata – tłumaczył Paweł Majka, przewodniczący rady nadzorczej klubu.

Majka został zapytany dlaczego prezes Bartnicki został pod koniec czerwca odwołany, a po kilku dniach powrócił na stanowisko. Przewodniczący odpowiedział tylko, że taka była decyzja rady nadzorczej, a protokół z danego posiedzenia nie będzie ujawniony.

- Budowanie takiej atmosfery powoduje, że środowisko piłkarskie w Polsce jest zdezorientowane. Tu powinna być spokojna atmosfera. Czy jest pan w stanie zapewnić, że prezes nie zostanie w najbliższym czasie odwołany? - pytał Ławniczak.

- Na takie cynicznie pytanie nie będę odpowiadał – mówił Majka, dodając następnie - Członkowie zarządów w spółkach miejskich to nie jest funkcja dożywotnia.

Czytaj na następnej stronie
Zarzutów wobec Motoru było więcej. - Kibice awansowali do wyższej ligi, a drużyna dalej jest niżej. Emerytami i zawodnikami niezwiązanymi z tym miastem awansu nie wywalczymy. Nie jesteśmy za tym, żeby ograniczać funkcjonowanie Motoru Lublin, wręcz przeciwnie - chcemy wspierać zespół w Centralnej Lidze Juniorów. Może trzeba pomyśleć o stypendiach dla młodych piłkarzy, żeby nie emigrowali do innych miast i klubów? - zastanawiał się Ławniczak.

- Uważam, że błędem było zatrudnianie człowieka, który pomógł stworzyć frekwencję, ale nie dał awansu - dodał radny Eugeniusz Bielak. - W dodatku, ściągnięcie Marcina Burkhardta było najgorszą rzeczą, jaką można było zrobić tej drużynie. Jeżeli znajdziecie dobrego trenera, to on w dwa lata stworzy dobry zespół. Tej drużynie zabrakło atmosfery. Dlatego proszę o zatrudnienie szkoleniowca, który ma doświadczenie i stworzy atmosferę – podkreślał.

W obronie Motoru stanął prezes Lubelskiego Związku Piłki Nożnej Zbigniew Bartnik, który podkreślał, że piramida szkoleniowa w tym klubie działa bez zarzutu. Sternik LZPN dodał, że obecnie najważniejsze jest ustalenie, co zrobić, by w sezonie 2018/19 lubelska drużyna wreszcie wywalczyła awans.

Na późniejszych etapach obrad pojawiła się m.in. sugestia radnego Leszka Daniewskiego, by w Motorze wprowadzić ciszę medialną, która rzekomo mogłaby pomóc drużynie w osiąganiu lepszych wyników.

Co sezon, na sport motorowy są przeznaczane coraz mniejsze pieniądze. Któryś rok z rzędu panuje niechęć UM wobec sportów motorowych. Gdy czytam odpowiedzi na pewne pisma, to mnie krew zalewa.

Prezesa Motoru zapytano także o to, czy jest w stanie zapewnić, że w kolejnym sezonie zespół uzyska promocję do upragnionej II ligi. - Nie możemy teraz powiedzieć, że skład, który obecnie budujemy zapewni nam awans – tłumaczył Bartnicki. - Będziemy teraz w lidze konkurować chociażby ze Stalą Rzeszów, która ma dużo większe możliwości finansowe od nas. Staramy się dobierać jak najlepszych zawodników i chcemy walczyć o jak najlepszy wynik – zapewnił.

Bartnicki został także zapytany czy klub potrzebuje pomocy finansowej. - Wiadomo, że każdy grosz się przyda. Bardzo bym apelował, żeby znaleźć jakieś środki na funkcjonowanie zespołu w Centralnej Lidze Juniorów. Tym zawodnikom trzeba płacić kontrakty. Poza tym, policzyliśmy ostatnio, że koszty przejazdów i noclegów na najbliższy sezon CLJ wyniosą 103 tysiące złotych - wyjawił.

Ławniczak wniósł dezyderat o to, by dofinansować klub kwotą 103 tysięcy zł oraz by w przyszłym roku budżetowym zwiększyć środki w drodze konkursu. Padł także pomysł o drugi wniosek, by zapewnić prezesowi Bartnickiemu stabilną sytuację w zakresie zatrudnienia. Później jednak, radny Ławniczak wycofał się z tego dezyderatu, ponieważ Komisja ustaliła, że z przyczyn formalnych nie może przyjąć takiego wniosku.

Na kolejnym etapie posiedzenia głos zabrał Piotr Więckowski, menadżer Speed Car Motoru Lublin. - Przychodzę tutaj w akcie desperacji. Urząd Miasta próbuje nam odbierać pieniądze. W ubiegłbym roku pan dyrektor Wydziału Sportu i turystyki Jakub Kosowski nie chciał słuchać naszych sprostowań. Co sezon, na sport motorowy są przeznaczane coraz mniejsze pieniądze. Któryś rok z rzędu panuje niechęć UM wobec sportów motorowych. Gdy czytam odpowiedzi na pewne pisma, to mnie krew zalewa. Czy żadne tłumaczenia do pana dyrektora nie trafiają? W zeszłym roku niesłusznie zabrał nam pan 40 tysięcy, a teraz chce zabrać 6 tysięcy. Budżet, który dostajemy z miasta to 30% całego budżetu klubu. Jeżeli panu dyrektorowi nie podobają się sporty motorowe, to jest mi przykro. Ja sam nie lubię bobslei ani siatkówki plażowej. Wiecie państwo jak ciężko jest zrobić wynik sportowy w tym mieście. Ale niechęć nam nie pomaga, nie mogę jej zrozumieć i proszę o wsparcie – mówił Więckowski.

- Na sporty motorowe jest więcej pieniędzy niż mniej – nie zgodził się Krzysztof Komorski, zastępca prezydenta Lublina. - Dyrektor Kosowski nie ma żadnych narzędzi do faworyzowania lub dyskryminowania jakichkolwiek dyscyplin sportowych - podkreślił.

Następnie Kosowski przedstawił sprawę, którą poruszył menadżer Speed Car Motoru z perspektywy Urzędu Miasta. Dyrektor tłumaczył, że klub musiał zwracać określone kwoty ze względów formalnych. - Z perspektywy tego, o czym pan Więckowski mówił chodziło o kwestie finansowo-księgowe. Muszę państwo powiedzieć, że co roku dochodzi do różnych sytuacji, w których jest zwrot. Staramy się postępować w oparciu o reguły, które nas obowiązują. Nie działamy w charakterze złośliwości, tylko kierujemy się określonymi zasadami - precyzował.

Po dość długich rozmowach, radni zdecydowali się wnieść dezyderat o dofinansowanie klubu kwotą 10 tysięcy złotych za dobre wyniki sportowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski