Po części problem dotyczy zmęczenia. Zmęczenia mojego - kolejnymi wcieleniami muzycznymi Wojtka Waglewskiego (w ciągu ostatnich kilku lat nagrywał muzykę filmową, płyty z kolegą, synami i własnym zespołem, występował gościnnie, komponował dla innych); zmęczenia rynku muzycznego - bo nic nie jest tu tak źle widziane, jak hiperaktywność i widocznego zmęczenia samego muzyka. Bo Wagiel powielając schematy powoduje jeszcze inne zmęczenie: materiału muzycznego. Od dawna - także na "Harmonii" - lider Voo Voo w muzyce stosuje ten sam patent: blues jest dla niego punktem wyjścia, z którego rusza w stronę garażowego rocka, world music, a nawet punk-bluesa. I od dawna ląduje w tym samym obszarze. W tekstach wszystko zaczyna się (nie mam na myśli chronologii zdarzeń) od czerwonego wina, a kończy w miejscu, gdzie bezustannie rozważa się o bogu, rozpacza po kobietach, które nas zostawiły i zapewnia o miłości te, które z nami są. Ładnie tam, to prawda, ale notorycznie odwiedzanie tych lokalizacji grozi nudą.
Oczywiście, "Harmonia" to nie tylko Waglewski. I to kolejna przyczyna dylematu. Bo chociaż nie jestem albumem wielce poruszony, to nie mogę nie docenić wysmakowanych aranżacji, perfekcyjnej produkcji i wielkiego kunsztu wykonawczego wszystkich artystów (oprócz Wagla, m.in. Marcin Gałażyn z Motion Trio, Ziemowit Kosmowski na banjo, Marjana Sadowska - śpiew; Karim Martusewicz ; Jeka Didic - trąbka). I gdyby nie to, że bardzo podobną miksturę wschodniej melodyki z zachodnią rytmiką zdarzało mi się już słyszeć nie raz, i to w wykonaniu podobnego składu, ocena byłaby dużo wyższa.
Ale prawdziwa istota mojego kłopotu leży gdzie indziej. Dwa tygodnie temu menedżer Voo Voo i twórca Innych Brzmień Mirek Olszówka zaprosił mnie do swojego mieszkania. Położył na stole "Harmonię", która powstała w jego wydawnictwie Kiton Art i poprosił o recenzję krążka. Nie lubię takich sytuacji, z prostej przyczyny: utrudnia to obiektywną ocenę. Uprzejmie obiecałem jednak napisać kilka słów. On uprzejmie obiecał przeczytać. Nie przeczyta.
We wtorek wieczorem Mirek zmarł.
A ja zostałem z najtrudniejszą w moim życiu recenzją do napisania. Bo nie mogę nie być obiektywny i wystawić jego ostatniemu dziełu najwyższej noty. I nie mogę oprzeć się wrażeniu, że tym razem jednak powinienem.
Projekt "Harmonia. Waglewski, Kosmowski, Gałażyn, Sadowska", 2010, ocena: 7/10
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?