18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Recenzje nowych lubelskich płyt (WIDEO)

Paweł Franczak
Comeyah "Na Wschód"
Comeyah "Na Wschód"
Dzisiaj oceniamy nowe nagrania Comeyah, Piotra Selima, Open Source, Dopelord i Kawalerów Błotnych z Zespołem Międzynarodowej Szkoły Muzyki Tradycyjnej.

Wystarczy spojrzeć na sąsiednią rubrykę z przyznanymi gwiazdkami, by stwierdzić, że większość nowych, nagrywanych przez lubelskich artystów albumów trzyma tak zwany poziom.

Właściwie nie ma tu płyt złych, co oznacza jedno: w końcu możemy przestać mówić o lubelskiej muzyce w kontekście trzech zespołów na B: Budki Suflera, Braci i Bajmu. Bez względu na sympatie i antypatie zaciemniało to obraz lokalnej sceny, a taka monotonia na dłuższą metę jej szkodziła.

Trudno też pokusić się o określenie muzycznego charakteru naszego miasta. We wtajemniczonych kręgach zwykło się mawiać, że to "polska stolica breakcore’u" lub "polska stolica soundsystemów", ale wątpliwe, by było to wciąż aktualne. Zresz-tą: im dłużej unikniemy jako miasto zaszufladkowania, tym lepiej.

W zestawie wakacyjnych wydawnictw mamy i znakomite reggae, i ciekawą awangardę (a może awanfolkor?) oraz nieco słabszą poezję śpiewaną. To akurat nic zaskakującego, przez wzgląd na tutejsze tradycje (w przypadku reggae LSM Sound-system, w przypadku awangardy krótsza tradycja festiwalu Kody). Ale już porządny stoner/doom metal z Lublina i udane nagranie hiphopowe mogą postronnych dziwić.

Sporo się w Lublinie zmieniło, i to na dobre. Takie to jednak czasy: muzycy, za sprawą inter-netu, nie są ograniczeni w wyborze inspiracji, nie jesteśmy zatem zdani na dwa, trzy gatunki muzyki. Oni zaś, za sprawą nowoczesnej techniki, nie muszą zdawać się na kosztowne studia produkcyjne, nagrywa więc coraz więcej chętnych. Czy któreś z tych wydawnictw ma szanse na ogólnopolską karierę? Za sprawą potencjału "radiowego" stawiałbym na Comeyah. Choć z chęcią dam się zaskoczyć.

Comeyah, "Na Wschód". Ocena: 4/6

Odkąd grupa Comeyah wiosną zeszłego roku zaprezentowała singiel "Na Wschód", ich debiutancka płyta o tym samym tytule stała się najbardziej wyczekiwanym nagraniem lokalnej sceny.

Nie tylko lokalnej i nie tylko reggae zresztą. "Na Wschód" stało się przecież zjawiskiem niebywale w Lublinie rzadkim, niemal zapomnianym: prawdziwym hitem. Można by to zrzucić na zbieg okoliczności (numer stał się niemal hymnem po przegranej miasta w konkursie ESK) lub jednorazowy fuks, gdyby nie to, że Comeyah na premierze hitów ma na pęczki. Od utrzymanego w hipnotycznie parzystym rytmie "Bun It" po rozmarzony "Coraz więcej słońca", w którym smykałka kompozycyjna spotyka się z kunsztem produkcyjnym Watzka z Pozytywnego Studia.

Jakość "Na Wschód" opiera się zresztą na czterech filarach: pierwszym jest właśnie pomysłowa produkcja, drugim: charakterystyczny wokal Syjona Fama, trzecim: warsztat zaproszonych gości (m.in. Tomasz Piątek), czwartym: umiejętność pisania melodii, które chce się nucić i rytmów, przy których chce się tańczyć. Piątym mogłyby być teksty, ale akurat mistyczno-społeczna poetyka (i nadużywanie zaimka "ja") mnie nie przekonała.

Kawalerowie Błotni i Zespół Międzynarodowej Szkoły Muzyki Tradycyjnej, "Sceny z bezkresu". Ocena: 5/6

Cała filozofia "Scen z bezkresu", jak i odpowiedzialnego za wydanie płyty Ośrodka Rozdroża, zawiera się w 2 minutach i 47 sekundach pierwszego utworu, "Kompałecka nocka cała". Anastazja Bernad z Zespołu Międzynarodowej Szkoły Muzyki Tradycyjnej śpiewa w nim białym głosem tradycyjną pieśń wykonywaną na noc kupały. Na tle powłóczystej melodii słychać cykanie świerszczy, plusk wody, a w finale: trzaski ogniska. Rzecz w tym, że odgłosy natury zostały dyskretnie obrobione rękami Kawalerów Błotnych, którzy z nagrań terenowych stworzyli elektroakustyczną ramę dla ludowej sztuki.

To ta sama idea, która przyświeca organizowanemu przez Rozdroża festiwalowi Kody: "łączenie tradycji z awangardą". Udowadnianie, że to, co archaiczne może się z powodzeniem odnaleźć we współczesności, a to, co sztuczne - czyli wszelkie laptopy i samplery Kawalerów - może być uduchowione.

Test wyszedł pozytywnie w 9 przypadkach na 10 (wyjątkiem "Miesiąc świeci, a nie grzeje": zbyt dosłowna fuzja drum’n’bassu z żartobliwą pieśnią z Mazowsza). Mariaż free improv i elektroniki z kurpiowskimi, lubelskimi i mazowieckimi pieśniami nadaje pierwszym pierwiastka ludzkiego, drugim: zaskakującego kontekstu.

Open Source, "Lżejszy od powietrza", Ocena: 3/6

W 1990 roku legenda amerykańskiego hip-hopu, A Tribe Called Quest, "zgubili portfel w El Segundo" na słynnej płycie "People’s Instinctive Travels...". Po 24 latach w tym samym mieście portfel znajduje - a przynajmniej tak twierdzi - Anonim, raper z tria Open Source. Razem z portfelem Anonim odnalazł chyba sens swojej muzyki. Do tej pory, mimo że radosna i okraszona inteligentnymi tekstami, muzyka grupy była zdecydowanie zbyt ascetyczna, żeby nie powiedzieć niezajmująca.

Na swojej drugiej EP-ce Open Source nie traci humoru ani charakteru brzmienia: połączenia akustycznych gitar i rapu. Z "małą pomocą przyjaciół" (m.in. Senor Efebo, Jahdeck) zyskuje za to różnorodność. Ba! momentami aż chce się ruszyć na parkiet, jak przy "Gnatu-gadu", poświęconym niewydarzonym krytykom utworze z beatem, który sprawi, iż każda głowa będzie się kiwać w jego rytm.

Trochę przestraszony wymową "Gnatu-gadu" boję się punktować nieliczne błędy. Trudno jednak, narażę się: nie przekonuje mnie styl Anonima. To niezwykle zdolny tekściarz, ale pozbawiony wyrazistej barwy głosu i przedkładający językowe wygibasy nad płynność rytmiczną. A sądzę, że hih-hop to najpierw rytm, potem sens.

Pobierz płytę: STĄD

Dopelord, "Magick Rites", Ocena: 3/6

Chyba tylko instrukcja obsługi kowadła może się równać stopniem zawiłości z instrukcją obsługi recenzji płyty doom-metalowej, stoner-rockowej. Taki to gatunek. Zerknijmy więc na instrukcję obsługi w przypadku debiutu Dopelord.
"Punkt pierwszy: czy rzeczony album roi się od riffów ciężkich jak dowcipy Karola Strasburgera?". Odpowiedź: tak.

"Dwa: czy kapela nawiązuje w tekstach/tytułach do horrorowej estetyki, bądź satanizmu traktowanego z przymrużeniem oka"?. Odpowiedź: oczywiście, w końcu sami o sobie mówią, że "piekło to ich wytwórnia".

"Trzy: czy numery są na tyle długie, by odstraszać laików"? O tak, średnia to ok. 7 minut.

"Cztery: czy okładka ma liternictwo inspirowane grafikami słynnego Wesa Wilsona? Zgadza się.

"Pięć: czy gitary i bas brzmią czyściutko, niczym woda w strumyku, czy też są zapaćkane przesterami od góry do dołu?". To drugie, rzecz jasna.

"Sześć: Czy muzycy wymyślili na płycie proch i odkryli Amerykę, czy też amerykańskimi kapelami się inspirują, a prochem i siarką pachnie płyta"? Odpowiedź: wersja druga.

"Sugerowana konkluzja: mamy do czynienia z porządnym, solidnym albumem. Wstawiać ocenę między 3/6 a 4/6. W razie reklamacji kontaktować się z naszą infolinią".

Pobierz płytę: STĄD

Piotr Selim, "W rytmie bolera". Ocena: 2/6

Coraz trudniej dopatrzyć się oznak życia w nurcie zwanym "krainą łagodności" czy też "poezją śpiewaną" i "W rytmie bolera" związanego z Lubelską Federacją Bardów Piotra Selima jest tego najlepszym dowodem. Trzeba przyznać, że autor zorganizował na okazję nagrania debiutu grono świetnych fachowców.

Jest kwartet smyczkowy Opium, aranżowany przez Rafała Rozmusa, za mastering odpowiada znakomity producent Marcin Bors, a są jeszcze i świetni: perkusista Tomasz Deutryk, i akordeonistka Elwira Śliwkiewicz-Cisak. Wymieniać można długo, na pewno wyróżnić trzeba Hannę Lewandowską, która doskonale rozumie estetykę gatunku. Tyle że Piotr Rubik także z reguły dobiera dobrych muzyków, a efekt jego pracy jest co najmniej kontrowersyjny.

I zaskakująco zbliżony do piosenek Selima. Patos, przesadnie cierpiętnicza poza i nadmierny dramatyzm chóru wyzierają na "W rytmie bolera" z każdej nuty, podobnie jak u Rubika. Na pewno u Selima łatwiej, niż u autora "Tu Es Petrus", obronić teksty, choć i tu mam wątpliwości, czy w poezji śpiewanej zawsze musi być coś o wietrze, herbacie, płatkach róży i "srebrnej łzie".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 12

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

P
Paweł Franczak
Panie Janie,

miast powiedzieć mi cokolwiek wprost (pomijam, na ile Pana zarzuty mają sens) , wpisuje Pan komentarze pod artykułami niczym zacietrzewiona licealistka lub rozsiewa plotki. Wszak numer telefonu Pan zna: możemy np. wymienić uwagi dot. terminologii muzycznej.
Więcej odwagi życzę.

Co zaś do poezji śpiewanej, odcieniach literackich itd: o różnicach między jednymi i drugimi pogadamy, gdy ktokolwiek będzie w stanie wyjaśnić różnicę między rzeczonymi, bo jak dla mnie są to jedynie różne twory słowne.
J
Jan Kondrak
Piotr Selim na swojej płycie nie zajmuje się poezją śpiewaną. Tylko piosenką w odcieniu literackim. Nie przejmujcie się państwo redaktorem, który nie opanował aparatu pojęciowego. A od czasu kiedy w wywiadzie ze mną zamienił pytania i odpowiedzi miejscami uzyskując niezwykły efekt poetycki wywiadu, twierdzę,że nie musi dalej już udowadniać iż dla celów merkantylnych potrafi świetnie grać kretyna. Zgłaszałem to w redakcji przy całej sali i swego czasu red. Dras Teresie na ulicy. Udowadniałem im,że facet używa terminów muzycznych nie rozumiejąc ich.Patrzyli na mnie jak na kretyna
s
slawko67
Piotr nie śpiewa o aniołach bo monopol na nie mają Jola Sip (Anioł u poduszki) i Marek Andrzejewski (Zgubił się anioł, Do aniołów wciąż daleko, Zmęczenie anioła stróża). Piotrek ma zaś monopol na żaby (Oda do konającej żabki, Specjalista od wzruszeń).
k
karol
Oczywiście. Jednakże recenzja powinna opierać się na wiedzy o gatunku, o zawartości całej płyty i powinna być po prostu rzetelna. Z tego co mi wiadome Piotr Selim w ogóle nie zajmuje sie "poezją śpiewaną" a jego autorka, jak sama wielokrotnie podkreśla w różnych wywiadach - nie jest poetką lecz autorką tekstów piosenek. Moim zdaniem, ani Selim, ani jego macierzysty zespół LFB nie uprawiają "poezji śpiewanej" Zdaje mi się,sądząc po ich dorobku płytowym - i literacko i muzycznie od "poezji śpiewanej" są daleko i mam wrażenie, że - z założenia. Tak więc myślę, że Pan Redaktor jakby tę płytę źle zakwalifikował. Nie chcę się wymądrzać, ale według mnie to jest po prostu piosenka literacka i tyle a nie żadna tam - "poezja śpiewana".
77zyczen
Akurat co się tyczy pełnej sali w filharmonii czy owacji na stojąco, to chyba raczej nie ma to żadnego znaczenia. Recenzja powinna się opierać, jak mi się wydaje, na doświadczeniu recenzenta i zmyśle muzycznym jaki sobie wyrobił, a nie na gustach słuchaczy, czy popularności artysty wśród fanów.
A
A
O ile potrafię zrozumieć negatywne oceny przy komentarzach "niemiłych redaktorowi", o tyle tych przy komentarzu Ali ani trochę.

Płyta Piwnica pod Aniołami – projekt artystyczno-charytatywny, z którego dochód zostanie w całości przekazany na leczenie Marcina Różyckiego.
A
Ala
Ale nie ma nic o aniołach ...
a
asek 3605
"patos, cierpiętnicza poza,nadmierny dramatyzm chóru" Na tej płycie chór śpiewa w 3 utworach na 14. A te pozostałe 9 ? np. w piosence "Specjalista od wzruszeń" lub "U krasnoludka" lub"Zza zasłony" lub "Po pięknej stronie życia" itd gdzie ten patos, cierpiętnicza poza, dramatyuzm chóru?...Takie recenzje, całkiem nierzetelne są tylko powodem tego, że gazeta coraz bardziej chyli się ku upadkowi.
e
ep
Efekty pracy Piotra Rubika są równie kontrowersyjne, co efekty pracy pana Autora tekstu. I nie chodzi nawet o to, że się płyta „W rytmie bolera” nie bardzo podoba, bo nie musi. Mam jednak wrażenie, że trochę w tej recenzji sprzeczności. Zbyt wiele jak na kilka zdań. Urozmaicanie warstwy muzycznej w nurcie, w którym zazwyczaj chodzi o słowa, jest niczym innym jak jego ożywieniem. Pisanie, że ktoś rozumie „estetykę gatunku”, tylko po to, by za chwilę to rozumienie poddać w wątpliwość też nie jest najszczęśliwszym pomysłem. Zdaje się zresztą, że prób ożywiania takiej piosenki, i to właśnie z udziałem członków LFB, Lublin w ostatnich miesiącach odnotował więcej. Może by tak słowo o tym?
m
max
A ta cała sala w filharmonii plus dostawki to jest całkiem głupia, Panie Redaktorze - same matoły...I brawa na stojąco to również ciemnota, zaściankowość...A poza wiatrem, srebrną łzą i różą - no cóż tam jest, proszę Pana Redaktora, cóż tam jest?...A na język polski Pan Redaktor był uprzejmy uczęszczać czy nie, bo ja - jako polonista z zamiłowania i uzyskanych kwalifikacji raczej w to wątpię.

3305
P
PS
Komentarz dotyczy fragmentu o płycie "W rytmie bolera".
W
WB
Recenzja na podstawie jednej piosenki? Spisać skład zespołu muzyków z okładki każdy potrafi. W tekście poniżej 1000 znaków, prawie 500 poświęcono Piotrowi Rubikowi!

Autor oceny lepiej by zrobił, gdyby przyznał, że płyty wcale nie słuchał. Gdybym była szefem, nie zapłaciłabym za ten tekst, bo praca nie została wykonana.
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski
Dodaj ogłoszenie