Reforma oświatowa w Lublinie: Będzie przenoszenie dzieci i całych klas do innych szkół?

W Sejmie ruszyły prace nad ustawami MEN dotyczącymi reformy oświaty, a w lubelskich szkołach rozpoczęły się spotkania z rodzicami w tej sprawie. MEN zaplanowało likwidację gimnazjów. Władze Lublina chcą, żeby w ich budynkach nadal mogły funkcjonować szkoły - np. podstawówki albo licea.

Skąd jednak wezmą się w nich uczniowie? Np. w obecnym Gimnazjum nr 16 w przyszłym roku naukę miałoby rozpocząć pięć obecnych klas trzecich i cztery szóste z SP 43. A także kilka klas pierwszaków zgodnie z granicami nowego obwodu dla tej szkoły. Gimnazjum nr 5 ma podobnie współpracować z SP nr 34 i 45. SP 32 ma się „podzielić” uczniami z Gimnazjum nr 15, a SP 31 - z „czternastką”.

Które dokładnie klasy będą się uczyć w „nowych” szkołach? Teoretycznie zdecydować mają sami uczniowie i rodzice. I tu zaczynają się schody, bo większość z nich na przenosiny wcale nie ma ochoty.

- Było w tej sprawie spotkanie w szkole. Takie działanie jest całkowicie sprzeczne z ideą tej reformy, którą minister Zalewska promuje w mediach - irytuje się pan Tomasz, tata szóstoklasisty z SP nr 31. - Słyszymy, że gimnazja są złe m.in. dlatego, że wyrywają dzieci z grupy rówieśniczej, ze środowiska. Ale okazuje się, że teraz ma być tak samo, tylko gorzej, bo gimnazjum można było wybrać, teraz najwyraźniej takiej możliwości nie będzie - mówi. Pan Tomasz zaznacza, że jego syn miał wcześniej problemy z nauką. - Ale w VI klasie „wyciągnął się” na czwórki, zapracował na dobrą opinię. Liczyłem, że dzięki reformie spokojnie dojdzie do ósmej klasy. A teraz miałby znowu, z nowymi nauczycielami, zaczynać od zera?

Prawo do przenoszenia niektórych klas daje art. 207 przygotowanej przez MEN ustawy „Przepisy wprowadzające prawo oświatowe”. Dyrektorzy szkół i urzędnicy lubelskiego ratusza przekonują, że część uczniów i rodziców ucieszy wizja przenosin, bo nie lubią dotychczasowej szkoły, do nowej będą mieli bliżej albo będzie tam lepsza infrastruktura, np. basen.

Jednak zdaniem pana Tomasza, sytuacja nie dotyczy SP nr 31. - Wśród rodziców „naszej” szkoły nie spotkałem się z żadnym, który chciałby przenosić dziecko do obecnej „czternastki” - uważa.

- Nie dziwię się rodzicom, że są zszokowani, szczególnie ci, których dzieci uczą się w III klasie - przyznaje Jolanta Zwolan, wicedyrektorka SP nr 31. - Nie mamy jednak wyjścia i mam nadzieję, że krok po kroku uda nam się wspólnie wypracować rozwiązanie - dodaje.

Rodzice zastanawiają się, dlaczego nowych podstawówek w dotychczasowych gimnazjach nie można budować, umieszczając tam tylko uczniów klas pierwszych z nowych szkolnych obwodów. To jednak może być za mało, żeby dać pracę nauczycielom gimnazjów, a w dotychczasowych podstawówkach pomieścić klasy VII i VIII tak, żeby nauka odbywała się na jedną zmianę (to jedno z założeń reformy Anny Zalewskiej).

Na spotkaniach z dyrektorami szkół Ewa Dumkiewicz- -Sprawka, dyr. Wydziału Oświaty Urzędu Miasta podkreśla, że przenosiny klas nie mogą odbywać się pod przymusem. Ale co będzie, jeśli większość rodziców w danej szkole nie zgodzi się na naukę dziecka w nowej placówce? Nie wiadomo. Pewne jest, że emocji nie zabraknie.

Mariusz Banach, radny miejski, przewodniczący komisji oświaty uważa, że w niektórych szkołach problem może być odwrotny.

- Chodzi o te obszary, gdzie są nieco słabsze podstawówki i dobre gimnazja. Tam rodzice mogą wręcz zabiegać o przeniesienie dziecka - ocenia.

Banach podkreśla też, że dużym problemem jest czas, a konkretnie jego brak. - Gdyby było go więcej, można by poprosić wszystkich rodziców o wypełnienie odpowiednich ankiet i po ich dokładnej analizie opracować nową sieć szkół. Ale MEN narzuciło ekspresowe tempo zmian, więc o spokojnych przygotowaniach nie ma mowy - zaznacza.