Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rocznica akcji Erntefest na Majdanku. Odgłosy strzałów zagłuszali muzyką

Łukasz Kaczanowski
Łukasz Kaczanowski
Piotr Nowak
Piotr Nowak
Kwiatami, zniczami i pamięcią uhonorowali ofiary największej egzekucji w historii niemieckich obozów koncentracyjnych. Cyniczni zbrodniarze nadali akcji kryptonim Erntefest, czyli Dożynki.

W niedzielę na terenie Państwowego Muzeum na Majdanku obchodzono 76. rocznicę akcji Erntefest. - Była to największa masakra w historii niemieckich obozów koncentracyjnych - podkreśla Jakub Chmielewski z Działu Naukowego PMM. - W zaledwie dwa dni Niemcy rozstrzelali w dystrykcie lubelskim około 42 tys. osób narodowości żydowskiej. Wśród ofiar były dzieci i kobiety. Egzekucje odbyły się w KL Lublin (na Majdanku), obozach pracy w Trawnikach, Poniatowej i kilku mniejszych obozach.

Decyzję o wymordowaniu Żydów podjął szef SS i policji Heinrich Himmler. Dogodnym pretekstem były powstania więźniów żydowskich w obozach zagłady w Treblince i Sobiborze, przy czym z gospodarczego punktu widzenia „Aktion Erntefest” była działaniem całkowicie irracjonalnym. - Rzeczywistą przyczyną decyzji Himmlera mógł być narastający spór kompetencyjny między SS, Wehrmachtem, administracją cywilną i przedstawicielami przemysłu o dostęp do pozostałych jeszcze przy życiu robotników żydowskich. Wszyscy chcieli czerpać korzyści z ich niewolniczej pracy, lecz kontrolę nad nimi sprawowało SS. Himmler nie chciał dzielić się swoją władzą, tym samym nakazał wymordować ostatnich Żydów - mówi Jakub Chmielewski.

Akcją Erntefest kierował Jakob Sporrenberg, dowódca SS i policji w dystrykcie lubelskim, który zastąpił na stanowisku osławionego Odilo Globocnika. W operacji wzięły udział oddziały Waffen SS, policji porządkowej, w tym funkcjonariusze 101 policyjnego batalionu rezerwy, a także niemieckiej policji bezpieczeństwa. Łącznie ponad 2 tys. osób, z których większość zabezpieczała teren obozów i pilnowała więźniów. Na Majdanku egzekucje przeprowadzało ok. 100 funkcjonariuszy policji bezpieczeństwa. Rolę esesmanów z załogi obozu ograniczono do selekcjonowania Żydów na polach więźniarskich, a następnie ich doprowadzania do punktu zbornego.

Bezpośrednie przygotowania do akcji trwały zaledwie kilka dni. Pod koniec października Niemcy zmusili więźniów żydowskich do wykopania nieregularnych kształtem rowów. Na Majdanku usytuowano je za polem piątym w pobliżu krematorium. Aby uspokoić nastroje wśród więźniów, rozpuszczono pogłoski, jakoby miały one służyć do celów obronnych.

Termin przeprowadzenia akcji wyznaczono na 3 listopada 1943 r. Tego dnia na Majdanek doprowadzono Żydów z obozów przy ul. Lipowej, gdzie uwięziono jeńców Armii Polskiej pochodzenia żydowskiego (obecnie znajduje się tam centrum handlowe Plaza), Flugplatzu (teren po dawnych zakładach lotniczych przy ul. Wrońskiej) i innych miejsc pracy. Ofiary koncentrowano na polu piątym. Tam zmuszono je, aby rozebrały się, a następnie w grupach po kilkadziesiąt osób pędzone były do przygotowanych już dołów, gdzie nakazano im kłaść się twarzą do ziemi. Stojący nad rowami członkowie komanda egzekucyjnego zabijali ofiary strzałem w tył głowy lub kark. Dla zagłuszenia krzyków mordowanych i odgłosów strzałów przez cały czas trwania egzekucji nadawano z głośników muzykę marszową i taneczną.

- Przed oczyma migało mi wiele nagich kobiet, widziałam, jak je dalej gnają. Matki żegnały się ze swoimi dziećmi, wszyscy już wiedzieli, że idą na śmierć, i że nie ma rady. Wszyscy szli dumnie, nawet nikt nie zapłakał. Ludzie szli pod dźwięki muzyki, gdyż Niemcy dla tego „święta” nastawili głośniki radiowe. Zawierucha była okropna. Zdawało się, że to już koniec świata - czytamy we wspomnieniach Estery Rubinstein.

- W tym czasie na Majdanku przebywało wielu więźniów nieżydowskich, którzy zamknięci w barakach mieli zakaz ich opuszczania. Mimo że nie byli oni naocznymi świadkami masakry, to słyszeli przeraźliwe krzyki, strzały i muzykę, co napawało ich trwogą o własny los. Z kolei w Poniatowej niewielka grupa Żydów stawiła opór, który jednak szybko został zdławiony przez Niemców – mówi badacz.

W ciągu tylko jednego dnia na terenie KL Lublin rozstrzelano ponad 18 tys. Żydów. Podobny los spotkał więźniów w Trawnikach, Poniatowej i kilku innych obozach na Lubelszczyźnie. W sumie pomiędzy 3 a 4 listopada Niemcy zamordowali ok. 42 tys. żydowskich dzieci, kobiet i mężczyzn.

Jako ofiary „Aktion Erntefest” należy traktować także Żydów ukrywających się na tzw. „aryjskich papierach”, których esesmani zamordowali w kolejnych dniach na skutek donosów dokonanych przez innych więźniów.

Tymczasowo przy życiu pozostawiono na Majdanku około 600 Żydów. Połowę z nich stanowiły kobiety zatrudnione przy segregowaniu mienia ofiar. W kwietniu 1944 r. wywieziono je do KL Auschwitz, gdzie wkrótce po przybyciu zginęły w komorach gazowych. Z kolei mężczyzn zmuszono do palenia ciał pomordowanych na Majdanku, w Poniatowej i lesie Borek koło Chełma.

Wojnę przetrwało zaledwie kilka osób z kilkudziesięciu tysięcy, które wysłano na śmierć w ramach „Aktion Erntefest”. Życie ocaliła im udana ucieczka.

Sprawiedliwość dosięgnęła jedynie nielicznych sprawców uczestniczących w masowej egzekucji. Jednym ze schwytanych i osądzonych był Jakob Sporrenberg, którego 6 grudnia 1952 r. powieszono w Warszawie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski