Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rocznica śmierci Jana Pawła II. Mecze odwołano, kibice się zjednoczyli. "To była refleksja na krótko"

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Śmierć papieża dała efekty na krótko. Jak będzie z pandemią?
Śmierć papieża dała efekty na krótko. Jak będzie z pandemią? Jacek Kozioł/archiwum
Pojednania kibiców po śmierci Jana Pawła II były, ale na krótko. Czy tak samo będzie ze zwróceniem uwagi na aspekty naszego życia, które wcześniej lekceważyliśmy lub nie dostrzegaliśmy, a dziś zauważamy przez pandemię koronawirusa? - Wszystko zależy od ludzi. Nie trzeba czyjejś śmierci czy pandemii, żeby się zmienić - uważa Dariusz Gęsior. Łukasz Surma dodał, że najważniejszy jest dialog. Wraz z Kazimierzem Węgrzynem i byłymi piłkarzami rozmawialiśmy w 15. rocznicę śmierci papieża Polaka. Po dwóch latach przypominamy ich wspomnienia okoliczności towarzyszących odwołanej w części serii gier.

Dzień po dniu na przełomie marcia i kwietnia 2005 r. serwisy informacyjne zaczynały się od tego samego - informacji o stanie zdrowotnym Jana Pawła II. W niepewności czekano się na komunikaty z Watykanu. - Pamiętam te dni. Na ulicach paliło się pełno zniczy, co wprowadzało stan powagi i oczekiwania, że może zdarzyć się najgorsze. Z każdej strony docierały do nas informacje o stanie Jana Pawła II. Panował smutek i zaduma. Każdy to przeżywał na swój sposób, ale w każdym razie to bolało, a życie zwolniło. Dla niektórych życie na ziemi było związane z papieżem Polakiem - nie krył ekspert TVP Sport Kazimierz Węgrzyn.

Były obrońca wtedy grał w Cracovii, klubie, któremu Jan Paweł II kibicował. 2 kwietnia "Pasy" miały grać na wyjeździe z Odrą Wodzisław. Ale mecz został przełożony. - O ile pamiętam, to była odgórna decyzja, ale dla nas, piłkarzy, w pełni zrozumiała. Nikt nie miał o to do nikogo pretensji. Cały kraj żył zdrowiem Ojca Świętego. Wprawdzie jak zajmie się czymś głowę, na przykład graniem, to troska odchodzi. Ale w poprzedzających dniach trudno było wyrzucić tą sytuację z głowy - wspominał były zawodnik m.in. także Hutnika Kraków, GKS Katowice, Wisły Kraków, Pogoni Szczecin i Widzewa Łódź.

Dzień wcześniej nie dokończono spotkania Lecha Poznań z Pogonią Szczecin. W trakcie pierwszej połowy pojawiła się fałszywa informacja o śmierci papieża. Kibice zaczęli nawoływać, by sędzia przerwał mecz. Niewiedzący o niczym Krzysztof Zdunek i piłkarze grali dalej. Dopiero wbiegnięcie na murawę jednego z fanów i przekazanie informacji arbitrowi poskutkowało. Mecz dokończono kilka tygodni później.

2 kwietnia oprócz starcia Odry z Cracovia były zaplanowane mecze Górnika Zabrze z Amiką Wronki, Zagłębia Lubin z Legią Warszawa i Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski z Wisłą Płock. Wszystkie miały się rozpocząć w okolicach godz. 18. Pierwszy też został przełożony, natomiast dwa pozostałe się odbyły.

- Nie pamiętam, kto podejmował decyzje, które mecze mają się odbyć. Gdy lecieliśmy samolotem na swój, papież był w ciężkim stanie. Zastanawiałem się, czy powinniśmy grać. Później żałowałem, że nie zareagowaliśmy stanowczo, bez względu na konsekwencje ze strony ligi. Jan Paweł II to największa postać w historii Polski - wspominał Łukasz Surma, wtedy kapitan stołecznego zespołu, a dziś trener Stali Stalowa Wola.

Zagłębie z Legią bezbramkowo zremisowało, a Wisła wygrała 2:1. Wkrótce nadeszła informacja, że o godz. 21.37 papież Jan Paweł II zmarł. - O śmierci dowiedzieliśmy się wracając z Grodziska. W autokarze zapadła cisza, każdy pogrążył się w zadumie. Spodziewaliśmy się tej śmierci, ale żadna pora nie jest na nią dobra - stwierdził ówczesny gracz Wisły Płock Dariusz Gęsior, który podobną sytuację przeżył osiem lat wcześniej, gdy był zawodnikiem Ruchu Chorzów. - W nocy przed meczem zmarł mój tata. Trenerem był wtedy Orest Lenczyk, pytał, czy chcę grać, chciałem. W trakcie meczu moje myśli uciekały ku niemu, w przypadku Ojca Świętego tak nie było, mimo że przed mecze czuć było atmosferą oczekiwania - wspominał.

Surma: - Gdy dotarła do mnie informacja o śmierci Jana Pawła II, przypomniały mi się piękne chwile, którym towarzyszyły wzruszenie i smutek. Jestem z Krakowa, miasta, w którym Karol Wojtyła dorastał do roli papieża. Nie raz byłem pod oknem przy Franciszkańskiej. Pamiętam msze na Błoniach, na których było milion osób. Atmosfera była niesamowita, wypełniona życzliwością. Czuć było dobrą energię, której nie da się niczym powtórzyć. Może wtedy jako dziecko nie wszystko rozumiałem, ale przeżycie było ogromne.

"Z rzeczy nieważnych piłka nożna jest najważniejsza" mawiał Jan Paweł II, w młodości bramkarz podczas osiedlowych gierek. Był zapalonym kibice sportu, a jego ulubionym klubem była Cracovia. Dwukrotnie przyjął ją w Watykanie. - Jedną z wizyt, na początku 2005 r., zorganizował mój wujek, który był wtedy kapelanem Cracovii. Mam z tamtej audiencji ich wspólne zdjęcia - wspominał Surma, rekordzista pod względem rozegranych w ekstraklasie meczów (559) i wychowanek Wisły Kraków. Drużyna "Białej Gwiazdy" też była na swojej audiencji.

Papież bowiem łączył ludzi. Jednym z "efektów" jego śmieci, było pogodzenie się kibiców polskich drużyn. Rozejm trwał jednak krótko, bo już tydzień później, gdy Cracovia podejmowała Legię przed minutą ciszy fani nie szczędzili sobie cierpkich słów. Potem już poszło. Dziś, w dobie pandemii koronawirusa, choć sytuacja jest inna, często słychać o spojrzeniu z dystansu na to, jak rozpędziliśmy nasze życie i zwróceniu uwagi na problemy naszej planety. Tyle tylko, czy po powrocie do normalności chwytliwe zdania nie skończą się jak jednoczenie się kibiców?

- To była trochę nasza naiwność, że zgody kibiców będą trwałe. Wprawdzie nie wierzyliśmy w to jakoś bardzo, ale podejrzewaliśmy, że śmierć papieża Polaka może w tym aspekcie zmienić świat. Jednak mijają dni, tygodnie i zwykle wracamy do tego, co było. W przypadku pandemii jest podobnie. Świat pewnie się zmieni, ale czy my się zmienimy? Trudno zmienić swoje nawyki i zachowania - Kazimierz Węgrzyn.

Jego zdanie podziela Surma: - Jeśli śmierć papieża była refleksją na krótko, to wątpię, że z pandemią będzie inaczej, choć chciałbym tego. Szybkość życia rosła, aż nagle się zatrzymaliśmy. Teraz będąc w domu podejmujemy dyskusje, na które nie mieliśmy na co dzień czasu. A wszystko zaczyna się od dialogu.

- Mam mieszane uczucia, ale raczej skłaniam się ku temu, że może nie tak szybko, ale po jakimś czasie wszystko wróci do normy - podsumował Gęsior, który w najwyższej klasie rozgrywkowej rozegrał 427 meczów. - Pewnie będą tacy, którzy będą mieli pomysły, by coś zmienić. Jednak im więcej czasu minie, tym mniej będziemy o obecnej sytuacji pamiętać. Wszystko zależy od ludzi. Nie trzeba czyjejś śmierdzi czy pandemii, żeby się zmienić.

Chcesz skontaktować się z autorem informacji? [email protected]

ZOBACZ TEŻ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski