Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ruszył proces o morderstwo na ul. Kowalskiej

Marcin Koziestański
- Zabiłem ją, ale nie pamiętam tego. Nie wiem, jak to zrobiłem. Myślałem, że to nie ja. Ale przecież jakoś umarła, więc wychodzi, że to moja wina wina. Bardzo tego żałuje - mówił skruszony Jan D.

W czwartek przed Sądem Okręgowym w Lublinie ruszył proces lublinianina, oskarżonego o morderstwo konkubiny. - 27 kwietnia br. Jan D. zadał Bożenie G. trzy ciosy nożem o długości ostrza 11,5 cm. Przebił jej serce i wątrobę, przez co kobieta dostała krwotoku wewnętrznego i zmarła - przypominał na wstępie prokurator.

Para mieszkała razem przy ul. Kowalskiej w Lublinie. Według śledczych, 61-latek nadużywał alkoholu i od wielu lat znęcał się nad konkubiną - bił ją, poniżał i groził śmiercią. - Kobieta wiele razy wychodziła sama z mieszkania, co sprawiało, że Jan D. był zły i zazdrosny. Uważał, że konkubina go zdradza - wynika z akt sprawy.

Prokuratorzy ustalili, że w dniu zdarzenia 61-latek zirytowany tym, że 59-latka po raz kolejny bez słowa wyjaśnienia opuściła mieszkanie, po jej powrocie miał się na nią rzucić z nożem. Po ataku wezwał jednak pogotowie. Dyspozytorka pogotowia ratunkowego słyszała jeszcze w słuchawce jęki żywej kobiety. Jednak mimo akcji ratunkowej, Bożena G. zmarła.

- Nigdy jej nie udeżyłem. 15 lat bylismy razem, żyło się nam dobrze - opowiadał przed sądem Jan D. Oskarżony dodawał, że gdy kobieta wyszła z mieszkania, bał się, ze coś się jej stało. By się nie denerwować kupił 4 butelki wina “Mocarny byk”, które wypił. - Gdy Bożenka wróciła, powiedziała, że ma dość już takiego życia i połknęła 10 tabletek nasennych. Ona już 3 razy próbowała się zabić - wyjaśniał oskarżony.

Co było dalej? - Nie pamiętam. Ocknąłem się dopiero w radiowozie. Policjant powiedział mi, że pchnąłem ją nożem trzy razy i przez to zmarła. Nie wykluczam tego i wiem, że muszę ponieść konsekwencje swojego zachowania - dodawał Jan D.

Przed sądem zeznania złożyło kilku świadków. Wśród nich był m.in. Piotr B. - lubelski policjant, który przyjechał na miejsce zbrodni.

- Od razu zauważyłem obezwładnionego przez ratowników medycznych mężczyznę. Zrobili to, by nie przeszkadzał im w reanimacji kobiety. Ofiara leżała wówczas na łóżku. Już nie żyła - zeznawał policjant.

Według niego oskarżony zachowywał się spokojnie, ale był osowiały. - Nie stawiał oporu, nie był agresywny, ale też nie odpowiedział na żadne z moich pytań - dodawał Piotr B.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski