Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rząd rozdaje pieniądze dla popegeerowskich gmin. Jak żyli ludzie w PGR-ach? Zobacz zdjęcia!

Aleksandra Dunajska-Minkiewicz
Aleksandra Dunajska-Minkiewicz
PGR-y tworzono od 1949 roku, zlikwidowano na początku lat 90. Ich pracownicy zostali pozostawieni sami sobie, bez pracy i perspektyw
PGR-y tworzono od 1949 roku, zlikwidowano na początku lat 90. Ich pracownicy zostali pozostawieni sami sobie, bez pracy i perspektyw Narodowe Archiwum Cyfrowe
250 mln zł rząd przeznaczył na wsparcie terenów, na których do początków lat 90. funkcjonowały Państwowe Gospodarstwa Rolne. „Za późno i za mało” - komentuje wójt jednej z takich gmin.

Pieniądze będzie można wydawać np. na budowę kanalizacji, remont dróg, tworzenie świetlic, bibliotek, placów zabaw, terenów rekreacyjnych czy renowację zabytków. Nabór wniosków ruszył 4 stycznia, zakończy się 12 lutego. - Demony przeszłości z III RP muszą odejść w niepamięć; jednym z nich był brak dbałości o obszary popegeerowskie - przekonywał na konferencji prasowej pod koniec grudnia premier Mateusz Morawiecki.

PGR-y to gospodarstwa rolne, których właścicielem było państwo. Powstawały od 1949 roku. O ich likwidacji Sejm zdecydował w 1991 roku, a majątek PGR-ów przejęła Agencja Rolna Skarbu Państwa. - Pracowników pozostawiono bez zatrudnienia i środków do życia, bez infrastruktury, bez żadnego wsparcia – mówi Henryk Bogdan Karwan, starosta tomaszowski. Na terenie powiatu tomaszowskiego działało kilka PGR-ów, m.in. w gminach Krynice, Lubycza Królewska, Telatyn czy Tarnawatka.

- Jeśli nawet niektóre gospodarstwa ktoś przejął i prowadził, to pracownicy zarabiali głodowe pensje. W części miejscowości skutki są odczuwalne do dzisiaj, a ci, których wtedy pozostawiono samym sobie, nadal klepią biedę. Część ludzi, tych bardziej zaradnych i zdeterminowanych, pouciekało. Zostali m.in. ci związani sytuacjami rodzinnymi. I oczywiście, że pomoc dla takich miejscowości i ich mieszkańców jest potrzebna – podkreśla Karwan.

Co do tego ostatniego raczej nikt nie ma wątpliwości. Pozostaje pytanie co do formy i wielkości wsparcia. - Ten obecny pomysł rządu mogę skwitować krótko: „za późno i za mało” - ocenia wójt jednej z popegeerowskich miejscowości w Lubelskiem (nie chce, żeby podawać nazwisko i nazwę gminy, bo zamierza aplikować o rządowe pieniądze).

- Pomoc była najbardziej potrzebna 30 lat temu. Nikt wtedy nawet nie spotkał się z nimi, nie uprzedził, co ich czeka. Nie było szkół ani nawet autobusów, żeby dzieci do nich zawiozły. A tam żyły rodziny mające często po pięcioro czy siedmioro dzieci. Jedyne, co im zostało, to te mieszkania w blokach, które mogli wykupić za 5 procent wartości. Ale żyć nie mieli za co – tłumaczy Bożena Kulicz, która prowadzi Muzeum PGR w Bolegorzynie, a sama przez lata mieszkała na terenie PGR-u.

- Od tamtego czasu niektóre z tych gmin zmieniły swoje oblicze, zwłaszcza jeśli był dobry wójt, który potrafił pozyskać unijne pieniądze. Ale część wsi się wyludniła, ludzie wyjechali za granicę, straszą tylko puste budynki. W większości tego już się nie da odbudować - zaznacza.

Joanna Warecha, dziennikarka od lat zajmująca się tematem byłych mieszkańców PGR-ów (sama dorastała w takim gospodarstwie) w liście do premiera Mateusza Morawieckiego publikowanym w portalu natemat.pl podkreśla, że rząd nie mówi nic o rozwiązywaniu najpilniejszych problemów „pegerusów”. Wymienia m.in. sytuację osób, które po upadku PGR-ów utworzyły w ich miejsce spółki pracownicze, dzierżawiące ziemię od państwa. „Wiele umów dzierżawy dobiega końca i nie widać szansy na ich przedłużenie (…). Na bruku może zostać 50 tys. osób” - pisze Warecha.

Ile pieniędzy może ostatecznie trafić do zainteresowanych gmin? Nie do końca wiadomo. Każda może złożyć po trzy wnioski o wartości od 50 tys. do 5 mln zł. Niemożliwe jest maksymalne dofinansowanie na wszystkie trzy projekty bo to oznaczałoby, że środki otrzyma tylko nieco ponad 16 gmin. A potrzebujących jest dużo więcej. Ile? O precyzyjne dane trudno. W momencie likwidacji PGR-ów na początku lat 90. w Polsce istniało ich ponad 1,6 tys., ale w niektórych gminach działało po kilka z nich.

- Liczę, że realnie każda gmina dostanie po kilkaset tysięcy. A to kropla w morzu potrzeb – ocenia wójt z Lubelszczyzny.

- Potrzeby tych gmin są na pewno bardzo duże, ale nie rozwiążemy wszystkich problemów od razu– zaznacza Anna Baluch, z-ca dyrektora lubelskiego oddziału terenowego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (to KOWR będzie opiniował wnioski od samorządów). Paweł Szefernaker, wiceszef MSWiA obiecywał, że to „pierwszy, ale nie ostatni krok w walce z nierównością, która miała miejsce w latach 90”.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski