Problemy Roberta G. zaczęły się dziewięć lat temu, kiedy to mężczyzna został zatrzymany przez CBŚP pod zarzutem rozprowadzania dwóch sfałszowanych studolarowych banknotów. Tak zeznali pracownicy karczmy w Kraśniku, którzy mieli przyjąć do niego podrobione pieniądze.
Mężczyzna trafił do aresztu. Podczas przesłuchań przyznał się śledczym do przemytu 88 kg kokainy. Później miał się wycofać się z tych wyjaśnień, co nie przeszkodziło prokuraturze w postawieniu mu zarzutów. Ostatecznie, Robert G. usłyszał ich pięć, z których najcięższe dotyczyły puszczenia w obieg sfałszowanej gotówki, udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i przemytu narkotyków. W sprawie zgromadzono 49 tomów akt. W środę Sąd Okręgowy w Lublinie uniewinnił go od zarzucanych mu czynów.
- Brak jest dowodów wskazujących na to, że to właśnie oskarżony wprowadził do obiegu sfałszowane banknoty - przyznała sędzia Aleksandra Machel-Dzik.
W toku procesu wyszły na jaw rozbieżności między zeznaniami świadków, a wyjaśnieniami oskarżonego. Pracująca w karczmie kelnerka nie potrafiła jednoznacznie wskazać dnia, w którym miała otrzymać od Roberta G. sfałszowane pieniądze. Płacenie dewizami w lokalu było normalną praktyką, co dodatkowo utrudniło znalezienie winnego. Biegli stwierdzili, że podrobione banknoty były wysokiej jakości i mocno zużyte. Oznacza to, że w obiegu krążyły od dłuższego czasu.
Na korzyść oskarżonego przemawiały także wyniki przeszukania w jego mieszkaniu. Funkcjonariusze znaleźli u niego 57 banknotów, z których żaden nie był sfałszowany. Skąd mężczyzna miał pieniądze? Robert G. od 2000 r. mieszkał w Chicago, gdzie założył firmę transportową.
To podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych miał poznać ludzi, którzy wciągnęli go w przemyt narkotyków. Taką przynajmniej wersję opowiedział śledczym podczas pobytu w areszcie. Zdaniem sądu, ta historia jest nieprawdopodobna.
Według słów Roberta G. szlak przemytniczy miał prowadzić z Meksyku przez Chicago do portu w Gdańsku. W procederze mieli uczestniczyć m.in. gangsterzy z Jamajki, Las Vegas i pewien Litwin mieszkający w Dubaju.
- Jedynymi dowodami w tej sprawie były wyjaśnienia oskarżonego. Organy śledcze podjęły zakrojone na szeroką skalę działania wyjaśniające, jednak przeprowadzone czynności nie dały jakichkolwiek rezultatów - powiedziała sędzia Aleksandra Machel-Dzik. Dodała, że w trakcie śledztwa nie pojawił się żaden dowód potwierdzający słowa Roberta G. - W ocenie sądu te wyjaśnienia nie są miarodajne - usłyszeli zgromadzeni na sali sądowej. Jeszcze na etapie śledztwa Robert G. wycofał się z tych wyjaśnień. Badający go biegli stwierdzili, że ma on skłonności do mitomanii. Narkotyków nigdy nie znaleziono.
Prokuratura zarzucała też oskarżonemu wyłudzenie telefonów komórkowych oraz kredytów na zakup ciągników siodłowych w USA. W pierwszym przypadku sąd orzekł, że mężczyzna nie był w stanie zapłacić za telefony, bo przebywał w areszcie. W przypadku ciężarówek zarzuty umorzono ze względu na ich przedawnienie.
Obecnie Robert G. ma 42 lata. Mieszka i prowadzi firmę w USA. Planuje walczyć o pełne uniewinnienie. - Z naszego punktu widzenia wyrok jest korzystny - przyznaje mecenas Ewa Jończyk z kancelarii adwokata Grzegorza Gozdóra, która reprezentowała oskarżonego w sądzie. Na ogłoszeniu wyroku nie pojawił się natomiast prokurator.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?