Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sagi Lubelszczyzny: Pradziadek papieża Jana Pawła II musiał dorabiać jako szynkarz

Marcin Jaszak
Julian i Kazimiera ze Skrzetuskich Kaczorowscy i córka Maria. Dziadkowie i mama Andrzeja Skrzetuskiego. Rok 1909
Julian i Kazimiera ze Skrzetuskich Kaczorowscy i córka Maria. Dziadkowie i mama Andrzeja Skrzetuskiego. Rok 1909 Archiwum Andrzeja Skrzetuskiego
Wnuk stryjecznego brata Emilii Kaczorowskiej, Andrzej Skrzetuski, odkrył, że biografowie papiescy się pomylili.

Zacytuję Pana słowa, jakimi zakończyliśmy poprzednią rozmowę o rodzie Skrzetuskich: "Krótko mówiąc, mój dziadek Julian Kaczorowski był bratem stryjecznym Emilii Kaczorowskiej, czyli matki naszego papieża. Ale jak wspominałem, Kaczorowscy to temat na oddzielną historię". Właśnie przyszedł czas na tę historię. Zatem na początek o Julianie.
Jego ojciec, Antoni, był mistrzem cechu rymarskiego w Szczebrzeszynie i ponadto brał w dzierżawy folwarki należące do ordynacji zamojskiej. Na jednym z jego podań o taką dzierżawę widnieje opinia: "godny zaufania - ma gotówkę", a zatem sytuację finansową miał dobrą. Mógł kształcić swoje dzieci. Dzięki temu Julian ukończył akademię wojskową w Petersburgu. Następnie pracował w Warszawie na Kolei Nadwiślańskiej. W 1907 roku poślubił Kazimierę Skrzetuską. Julian i Kazimiera mieli czworo dzieci, Marię, czyli moją mamę, Mieczysława, Julię i Jadwigę. Po wybuchu I wojny światowej Julian zmobilizowany został do wojska carskiego w stopniu majora. Dość szczęśliwie oddział, w którym walczył, dostał się do niewoli austro-węgierskiej.

Szczęśliwie?!
Tak, bo Julian został internowany na terenie Węgier, gdzie przebywał do końca wojny. Na jesieni 1918 roku powrócił do rodziny w Zamościu. W okresie wojny polsko-bolszewickiej, już jako kapitan Wojska Polskiego, brał udział w obronie Zamościa przed armią Budionnego. Do jego zadań należała obrona okolic dworca kolejowego. Był wielkim admiratorem marszałka Piłsudskiego i aktywnie działał w BBWR. Przez wiele lat pełnił funkcję skarbnika sejmiku powiatowego. Jako ciekawostkę warto dodać, że Julian, mimo że był gorącym patriotą, to jednak bardzo cenił rosyjską kulturę. Potrafił deklamować długie fragmenty poematów Puszkina i Lermontowa, a także, akompaniując sobie na gitarze, pięknie śpiewał rosyjskie melodie ludowe, a zwłaszcza romanse. Bardzo żałował, że żadne z jego dzieci nie chciało się uczyć języka rosyjskiego.

To może przynajmniej uczyły się grać?
To już bardziej. Gitarę po moim dziadku przejęła moja mama, która na szczęście również potrafiła zaśpiewać wiele piosenek z jego repertuaru. Po mojej mamie gitara trafiła w moje ręce, a z kolei moi dwaj synowie również nauczyli się grać na gitarze.

Czas na rodzinę Kaczorowskich, przodków Ojca Świętego po kądzieli. Wiem, że nie korzystał Pan z opracowań, tylko prowadził własne poszukiwania.
Powiem panu, że poznawanie historii własnej rodziny może przynieść nieraz zaskakujące efekty. Na temat pochodzenia matki papieża - Emilii z Kaczorowskich Wojtyłowej ukazało się w światowych mediach szereg sprzecznych informacji. Według nich Emilia miała pochodzić bądź to z rodziny ukraińskiej, bądź to z litewskiej (Kačorovskaite), lub też żydowskiej (według tej wersji miała nazywać się Emilia Katz). Najpoważniejsi biografowie papieża: George Weigel, Tad Szulc i przede wszystkim ks. Adam Boniecki podają, że Emilia była córką Feliksa Kaczorowskiego i Marii Scholz. Feliks miał pochodzić z Białej (obecnie część Bielska-Białej) i być synem mieszkańców bialskiej parafii - Mikołaja Kaczorowskiego i Urszuli z Malinowskich.

A jakie są efekty Pana poszukiwań?
Może najpierw powiem kilka słów o samych poszukiwaniach. W dwutysięcznym roku wraz ze swoją ciotką Jadwigą z Kaczorowskich Zyska i jej synem Wojciechem przyjechaliśmy do Szczebrzeszyna naZamojszczyźnie. Chcieliśmy odszukać i uporządkować na tamtejszym cmentarzu groby rodziny Kaczorowskich oraz umieścić na nagrobnych tabliczkach informacje o osobach tam pochowanych. Udaliśmy się do kancelarii parafialnej przy kościele pw. św. Mikołaja, aby odnaleźć stosowne zapisy w księgach metrykalnych. Szczególnie zależało nam na ustaleniu dat urodzenia i zgonu dziadków mojej mamy i ciotki, a moich pradziadków - Antoniego Kaczorowskiego i jego żony Wiktorii z Komorowskich. Według odnalezionej metryki zgonu, Antoni był synem Mikołaja i Franciszki z Kurzawów małżonków Kaczorowskich i urodził się w Michalowie koło Szczebrzeszyna. Imię ojca Antoniego - Mikołaj, było identyczne z tym, jakie nosił pradziadek papieża, jednak matką Antoniego była Franciszka, a Feliksa - Urszula. Ta zbieżność imienia skłoniła nas jednak do dalszych badań. Kolejną istotną wskazówką była metryka zgonu Feliksa Kaczorowskiego, znajdująca się w krakowskim USC, do której dotarli wiosną 2001 roku ciotka Jadwiga i jej syn Wojciech. Wynikało z niej, że Feliks urodził się 30 czerwca 1849 roku w Michałowie, a nie w Białej, jak to przedstawiali papiescy biografowie. Michałów z metryki zgonu Feliksa mógł być zatem Michalowem koło Szczebrzeszyna.
Spróbujmy zatem podważyć słowa papieskich biografów.
Niemal w przededniu wizyty Ojca Świętego Jana Pawła II na Ukrainie w lipcu 2001 roku, w lwowskiej gazecie "Za Wilnu Ukrainu", ukazał się artykuł stwierdzający, że "Mama papieża była Ukrainką". Według lwowskiej gazety, Kaczorowscy, przodkowie matki papieża, wywodzili się z Chełmszczyzny, z której uszli do Galicji z powodu prześladowań unitów, a w domu rodzinnym Emilii Wojtyłowej mówiło się po ukraińsku. Artykuł, obok ewidentnie zmyślonych danych, zawierał twierdzenie o pochodzeniu Kaczorowskich z Chełmszczyzny, które było zbieżne z hipotezą, jaką przedstawił pochodzący ze Szczebrzeszyna, nieżyjący już, wieloletni sekretarz redakcji "Tygodnika Powszechnego" - Jerzy Kołątaj. Babka Jerzego Kołątaja - Zofia z Kaczorowskich Czechońska i mój dziadek Julian Kaczorowski byli dziećmi trudniącego się rymarstwem Antoniego Kaczorowskiego. Jerzy Kołątaj zwrócił uwagę na fakt, że dziadek ówczesnego biskupa krakowskiego Karola Wojtyły - Feliks, też był rymarzem (habenarius), lub siodlarzem (ephipparius), co mogło wskazywać na jego pokrewieństwo z Antonim.

Widzę, że nie spoczął Pan na laurach. Twarde poszukiwania, oparte na archiwalnych dokumentach.
Ten artykuł z gazety lwowskiej stał się inspiracją do dalszych poszukiwań w księgach metrykalnych parafii św. Mikołaja w Szczebrzeszynie, które prowadziłem w lecie 2001 roku. Przyjąłem, że Urszula Malinowska mogła być drugą żoną Mikołaja Kaczorowskiego. W parafii znajdują się księgi chrztów obejmujące lata 1840-1848, a następnie od roku 1853, a zatem księgi z 1849 r., w którym urodził się Feliks - nie było. Przeglądając księgi z 1843 roku, w pewnym momencie znalazłem bardzo ważny zapis. Był tam akt chrztu Stanisława Kaczorowskiego, syna Mikołaja Kaczorowskiego i Urszuli Malinowskiej.

Przełomowy moment poszukiwań.
Wraz z Franciszkiem Sobczukiem, organistą tamtejszego kościoła, odkrywaliśmy zapisy o narodzinach kolejnych dzieci Mikołaja i Urszuli. Byli nimi: Tomasz - urodzony w 1844 r., Janina Maryanna Zuzanna, ur. w 1846 r., następnie Jan, ur. w 1857 r. i Franciszka, ur. w 1859 r. Wszystkie dzieci przyszły na świat w Michalowie.

Feliksa jednak tam nie było.
Ale było prawie pewne, że Feliks też musiał urodzić się w tym właśnie Michalowie. Jednak stuprocentową pewność można było uzyskać dopiero po odnalezieniu jego metryki chrztu. Na szczęście zachowały się księgi stanu cywilnego Szczebrzeszyna z 1849 roku, będące wtórnikami ksiąg parafialnych. Znajdują się one w Archiwum Państwowym w Lublinie. Tam właśnie wśród aktów urodzeń pod pozycją nr 157 z roku 1849 znalazłem następujący zapis: "Michalów. Działo się w mieście Szczebrzeszynie dnia trzydziestego czerwca tysiąc osiemset czterdziestego dziewiątego roku o godzinie czwartej po południu. Stawił się Mikołaj Kaczorowski, Ojciec, Fornal z Michalowa, lat pięćdziesiąt mający, w obecności świadków Kaspra Traczykiewicza, Szewca, lat czterdzieści dziewięć i Andrzeja Jaskuły, Frotera, lat czterdzieści mających, mieszczan w Michalowie zamieszkałych i okazał nam dziecię płci męskiej urodzone wMichalowie w dniu wczorajszym o godzinie piątej rano z jego Małżonki Urszuli Malinowskiej, lat dwadzieścia mającej. Dziecięciu temu na chrzcie Świętym dziś odbytym nadane zostało imię Felix i Paweł. A rodzicami jego Chrzestnymi byli wspomniany Kasper Traczykiewicz z Petronelą Sawicową. Akt ten stawiającemu i świadkom przeczytany i przez Nas podpisany został, a stawający i świadkowie pisać nie umieją. Ks. Marcin Stefański, Administrator Parafii Szczebrzeskiej". A zatem ostatecznie należy stwierdzić, że Feliks (Felix) Paweł urodził się 29 czerwca 1849 roku w Michalowie na Zamojszczyźnie, a nie 26 czerwca 1849 roku w Białej - a tak podaje "Kalendarium życia Karola Wojtyły".

Myślę, że skoro prowadził Pan takie szczegółowe poszukiwania, to o Mikołaju i Urszuli, pradziadkach Ojca Świętego, też zaraz się czegoś dowiem.
Z odnalezionej metryki ślubu wynika, że w dniu 17 kwietnia 1842 roku w kościele parafialnym pw. św. Mikołaja w Szczebrzeszynie zawarte zostało religijne małżeństwo między Mikołajem Kaczorowskim, liczącym 45 lat, wdowcem, urodzonym w Magnuszewie, synem nieżyjących już wtedy Jana i Ewy małżonków Kaczorowskich, a liczącą 24 lata panną Urszulą Malinowską, urodzoną w Komaszycach, córką Jana i Agaty z Migorów, małżonków Malinowskich. Z kolejnych odnalezionych dokumentów wynika, że rodzicami Mikołaja byli urodzony w 1741 roku Jan Kaczorowski (zmarł 3 kwietnia 1827 roku w Magnuszewie) oraz jego żona Ewa z Adamkiewiczów (1760-1830). Synowie małżonków Kaczorowskich trudnili się rzemiosłem, bądź byli na służbie u Zamoyskich. Spotykamy ich w Magnuszewie, Maciejowicach i Klemensowie oraz Michalowie, czyli w miejscowościach należących do rodziny Zamoyskich oraz w Warszawie - w pałacu Zamoyskich. Mikołaj Kaczorowski zajmował się końmi i w kilku dokumentach profesję jego określano jako "stangret hrabiów Zamoyskich". W okresie, kiedy Mikołaj nie mógł już, ze względów zdrowotnych, opiekować się końmi, otrzymywał skromną emeryturę. Jako gracjalista, czyli emeryt, zabiegał u swych pracodawców o dom, kawałek ziemi ornej i łąki. Mimo pozytywnej opinii przełożonych takowych w Michalowie nie otrzymał. W celu poprawy swojej sytuacji ekonomicznej musiał dorabiać do emerytury. Pełnił funkcje gajowego - szlakowego, szynkarza w Michalowie i gumiennego na folwarku w Zawadzie. Stąd z żoną Urszulą i najmłodszymi dziećmi udał się do Magnuszewa, a następnie do Warszawy, do swego brata Tomasza. Mikołaj zmarł w Warszawie dnia 7 lipca 1872 roku. Pochowany został na cmentarzu na Powązkach. Żona Mikołaja, Urszula, po śmierci męża została bez środków na utrzymanie siebie i trojga nieletnich dzieci (Jana, Franciszki i Kazimierza). Wystąpiła do zarządu ordynacji zamojskiej o wsparcie finansowe i otrzymała dożywotnio 18 rubli i 99 kopiejek na rok, oraz po 3 ruble i 16,5 kopiejki na dzieci - dla synów do 18 roku życia, a dla córki do osiągnięcia 15 lat. Niestety, w następnym roku Urszula umiera i prawo do świadczeń pieniężnych wygasa. Sierotami zaopiekował się brat Mikołaja - Tomasz, który tytułem łaski dostał na dzieci 4 ruble i 74 kopiejki.
Może jaszcze parę słów o Feliksie, dziadku Ojca Świętego.
Co do Feliksa, to warto wspomnieć o poszukiwaniach, jakie przeprowadził lubelski dziennikarz, Rafał Panas. Postanowił on wyjaśnić zagadkę, w jaki sposób urodzony w Michalowie na Zamojszczyźnie Feliks Kaczorowski, znalazł się w Galicji, najpierw w Białej, a następnie w Krakowie. Po kwerendzie w archiwach ordynacji zamojskiej postawił wysoce prawdopodobną hipotezę, że Feliks musiał wyjechać z Królestwa Polskiego razem z hrabią Andrzejem Zamoyskim, który popadł w konflikt z wielkim księciem Konstantym, namiestnikiem Królestwa. Władze carskie nakazały hrabiemu opuszczenie kraju. Zaprzęgiem wyjeżdżającego na emigrację Andrzeja Zamoyskiego mógł powozić Feliks Kaczorowski. Droga prowadziła najpierw do Warszawy, a stamtąd do Paryża, Drezna a wreszcie do Krakowa. Tam w 1874 roku umiera hrabia Andrzej Zamoyski. W następnym roku Feliks Kaczorowski zawiera w Białej związek małżeński z Marią Scholz, mieszkanką tutejszej parafii. Przez kilka lat Kaczorowscy mieszkają w Białej. Przed rokiem 1884 przenoszą się do Krakowa i tam 26 marca 1884 r. przychodzi na świat Emilia, przyszła matka Karola Wojtyły, Ojca Świętego Jana Pawła II. Chrzest Emilii miał miejsce 13 kwietnia w parafii św. Mikołaja. Jej rodzice mieszkali wtedy w kamienicy przy ul. Starowiślnej 16. Wkrótce zmienili miejsce zamieszkania i wynajęli dwa pokoje na parterze budynku przy ulicy Smoleńsk 15/63. W sumie z małżeństwa Feliksa i Marii urodziło się dziewięcioro dzieci. W 1897 roku umiera Maria. Po jej śmierci Feliks ponownie wstępuje w związek małżeński. Drugą jego żoną została Joanna Anton. Mieli pięcioro dzieci. Do śmierci Feliks mieszkał w Krakowie na Kleparzu, przy ulicy Długiej 59, należącej do parafii św. Floriana i tu w księgach parafialnych znajduje się akt jego zgonu wraz z informacjami o jego dzieciach. Zmarł 19 sierpnia 1908 roku. Dziadkowie papieża pochowani są nacmentarzu Rakowickim w Krakowie. Jako rzecz godną uwagi należy dodać, że 40 lat później, w latach 1949-51, w parafii św. Floriana, posługiwał ksiądz Karol Wojtyła.

Wszystkie poszukiwania prowadził Pan jeszcze przed śmiercią Jan Pawła II, czy te informacje trafiły do Stolicy Apostolskiej?
Odnalezione dokumenty postanowiłem przekazać Ojcu Świętemu. Z kserokopiami akt metrykalnych wykonanych w parafii św. Mikołaja w Szczebrzeszynie i w Archiwum Państwowym w Lublinie udałem się do Kurii Biskupiej w Zamościu. Pierwszą osobą, którą tam spotkałem był ks. biskup Mariusz Leszczyński, który z zainteresowaniem wysłuchał moich informacji i następnie poprosił ks. infułata Zygmunta Zuchowskiego o przejrzenie dokumentów i o udzielenie mi pomocy w przygotowaniu pisma do Ojca Świętego. Zamojscy kurialiści po zapoznaniu się z przedstawionymi przeze mnie dokumentami uznali, że są wiarygodne i można je będzie przesłać do Watykanu. Wielkie zainteresowanie sprawą wykazał również ówczesny biskup ordynariusz zamojski, ks. prof. Jan Śrutwa. Poprosił o szczegółowe zreferowanie historii tego odkrycia i obiecał, że dopilnuje, aby dokumenty trafiły do Ojca Świętego. Szczegółami związanymi z ekspedycją przesyłki pocztą dyplomatyczną do Watykanu zajął się kanclerz zamojskiej kurii, ks. prof. Franciszek Greniuk. Przygotowałem list do Ojca Świętego, w którym opisałem, w jaki sposób odnalazłem dokumenty dotyczące jego przodków. Do pisma dołączyłem uwierzytelnione kopie wszystkich odnalezionych metryk.

Zatem udało się?
Ksiądz kanclerz uznał, że najpierw należy uprzedzić Ojca Świętego o tym, że nadejdzie przesyłka z dokumentami dotyczącymi jego rodziny. Zaangażowani w tę sprawę księża ustalili, że najpierw poinformują ks. prałata Mieczysława Mokrzyckiego, osobistego sekretarza Ojca Świętego, a ten z kolei ma przekazać tę wiadomość Ojcu Świętemu. Kilkanaście dni po wysłaniu listu, nadeszła odpowiedź z Watykanu. Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej informował, że papież zapoznał się z przysłanymi dokumentami. Papież podziękował za list autorowi oraz udzielił błogosławieństwa jemu i jego rodzinie. Wysłał nam też osobiście podpisaną "Modlitwę za rodzinę".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski