- Pracujemy od godz. 7.15 do 21 przez sześć dni w tygodniu. Sama dziennie strzyżę dwanaście osób. Wizyty nie są aż tak odległe, bo pierwszy wolny termin mam 9-10 czerwca. Jest sporo roboty, bo panowie przez czas epidemii zdążyli nieźle zarosnąć. Wchodząc do zakładu wyglądają jakby wrócili z lasu, a wychodzą na zewnątrz już odpowiednio zadbani - mówi Oksana Kieliszek z Barber Schron przy ul. Orlej w Lublinie.
Fryzjerzy zauważają, że klientki są spragnione nie tylko nowej fryzury, tęsknią również za atmosferą panującą w salonach. - Działa to również w drugą stronę. Wizyta u fryzjera to nie tylko pielęgnacja włosów, ale czas na relaks i poprawę samopoczucia. Co prawda nie możemy częstować teraz kawą, ani ciasteczkami, ale staramy się to wynagrodzić poprzez dłuższy masaż głowy czy bonus w postaci laminowania włosów.
Z kolei w telewizji klientki mogą pooglądać swoje ulubione seriale - mówi Anna Chołota, właścicielka salonu fryzur i stylizacji przy ul. Bursztynowej. Obecnie zapisy prowadzone są tam już na początek lipca. - Niestety, ale jest to również związane z mniejszą przepustowością spowodowaną reżimem sanitarnym. Każda klientka ma u nas dezynfekowane ręce, wypełnia ankietę oraz mierzona jest jej bezdotykowo temperatura - wyjaśnia Anna Chołota.
Ze względu na zagrożenie związane z koronawirusem w zakładach fryzjerskich wprowadzono szereg środków bezpieczeństwa. Warunkiem jest między innymi umawianie wizyt przez internet lub telefon, czy zachowanie 1,5-metrowego dystansu między stanowiskami. Nie ma możliwości skorzystania z poczekalni. Fryzjerzy są zobowiązani do noszenia rękawiczek, maseczek, a nawet gogli i przyłbic przy wykonywaniu usług.
Na koniec czerwca udało się zapisać pani Ewie, która korzysta od lat z jednego z salonów w centrum Lublina.
- Mam zaufanie do tej fryzjerki i raczej nie oddam włosów nikomu innemu. Mimo że grzywka zasłania mi już pół twarzy, to wolę poczekać trochę dłużej, ale dostać się do mojej fryzjerki. Chociaż byłam zaskoczona terminem na 22 czerwca, bo dzwoniłam we wtorek czyli ledwo na drugi dzień po "odmrożeniu" salonów - wyjaśnia mieszkanka Lublina.
Fryzjerzy tłumaczą, że najpierw muszą obsłużyć klientki zaległe, czyli te którym zaplanowane wizyty poprzepadały w ciągu ponad dwóch miesięcy epidemii. Dopiero potem ruszą z nowymi zapisami. - Dlatego daję sobie dwa tygodnie na ogarnięcie, a dopiero później będę zapisywać kolejne panie do strzyżenia. Myślę, że nowe klientki zacznę przyjmować za miesiąc, a później to już pójdzie na bieżąco - mówi Monika, fryzjerka spod Chełma.
Pierwszy wolny termin w salonie fryzjerskim Syrena przy ul. Wyszyńskiego jest za 3-4 tygodnie. - Obecnie prowadzimy zapisy na połowę czerwca. Pracujemy przez sześć dni w tygodniu. Niektórym klientkom włosy zdążyły urosnąć o kilka centymetrów, przecież nikt nie przewidział, że zamknięte będą zakłady fryzjerskie - dodaje Irena Bzdoń z salonu Syrena.
W salonie Madeleine przy ul. Narutowicza 74 ostrzyżemy się już 8 czerwca. - Ręce mam pełne roboty przez najbliższe tygodnie. Chociaż słyszałam, że wbrew pozorom część klientek obawia się jeszcze korzystać z usług fryzjerskich czy kosmetycznych, bo epidemia się nie zakończyła - mówi Monika Ślifirz, właścicielka salonu.
- 11 lat temu nasz region dotknęła straszna powódź. Przypominamy wstrząsające zdjęcia
- Gaśnie sygnalizacja na ważnym rondzie. Kolejne wąskie gardło
- Gdzie spędzić weekend na Lubelszczyźnie? Zobacz propozycje
- Pierwszy lek na COVID-19 będzie produkowany w Lublinie
- Rok temu trąba powietrzna spustoszyła gminę Wojciechów
- Kultowa WSK oczami fanów. Zobacz zdjęcia tej słynnej maszyny
Kandydat PiS na prezydenta. Decyzja coraz bliżej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?