Sobotni mecz Avii poprzedziła smutna wiadomość o tym, że Adam Michalski, podstawowy zawodnik drużyny, z powodu skomplikowanej sytuacji rodzinnej może być zmuszony do zakończenia kariery zawodniczej. To jednak nie wpłynęło na samo spotkanie, choć atmosfera z tego powodu wewnątrz zespołu Avii trochę siadła.
Pierwszy set pokazał również, że świdniczanie po środowej wygranej w Kielcach spuścili nieco z tonu. Ich gra nie była już tak efektowna, a co gorsza, stała się mniej efektywna. - Nie było mowy o zlekceważeniu rywala - mówi Krzysztof Lemieszek, trener zespołu. - Orzeł to przecież zespół z górnej półki. O wyniku w dużej mierze zaważyło rozegranie, które po stronie gości było lepsze. Maciej Fijałek korzystał ze wszystkich zawodników, również środkowych. My natomiast graliśmy głównie skrzydłami, a nie od dziś wiadomo, że nie jest to nasza najmocniejsza strona.
Pierwszy set miał wyrównany przebieg, a wynik cały czas oscylował w okolicach remisu. Dopiero przy stanie 22:22 uwidoczniła się przewaga Avii. Najpierw Wojciech Pawłowski postawił skuteczny blok, a następnie zaliczył udany atak i świdniczanie zgodnie z planem wygrali set otwarcia. Widać jednak było, że o zwycięstwo łatwo nie będzie.
Przebieg drugiej partii potwierdził te obawy. Goście wyszli na prowadzenie 9:6, a Dominik Żmuda silną zagrywką doprowadzał gospodarzy do szału. Szybko zrobiło się 17:11 i choć zawodnicy Lemieszka zdołali wyrównać stan rywalizacji na 21:21, to w końcówce zabrakło już pomysłu na punktowe akcje. Orzeł wygrał do 23.
Takim samym wynikiem zakończyła się również trzecia partia, z tą różnicą, że w niej Avia miała do powiedzenia niewiele, dopiero początek czwartej odsłony przyniósł wyczekiwaną zmianę.
Świdniczanie grali konsekwentnie swoją siatkówkę uzyskując trzy punkty przewagi 14:11. Niestety, błędna decyzja sędziów, którzy dopatrzyli się po stronie Avii czterech odbić, odmieniła losy seta. Na tablicy został skorygowany wynik na 13:12 i nerwy wzięły górę. Miejscowi stracili cztery punkty z rzędu i choć później odzyskali przewagę na 19:18, w końcówce pogubili się, przegrywając ponownie do 23.
Spotkanie z Orłem było nie tylko ostatnim w 2009 roku rozegranym w świdnickiej hali, ale także ostatnim akcentem pierwszej rundy rozgrywek, którą nawet w perspektywie porażki Avii z Orłem trzeba określić jako udaną dla świdniczan.
Avia Świdnik - Orzeł Międzyrzecz 1:3 (25:23, 23:25, 23:25, 23:25)
Widzów: 400
Avia: Makowski, Pawłowski, Guz, Michalski, Malicki, Wójcicki, Kowalski (libero) oraz Jaskulski, Jarosz. Trener: Krzysztof Lemieszek.
Orzeł: Fijałek, Stancelewski, Strzeżek, Świerżewski, Żmuda, Jakubczak, Matusiak (libero) oraz Hajbowicz. Trener: Janusz Malinowski.
Popełniliśmy kilka błędów
Jakub Guz, kapitan Avii Świdnik
Było widać od początku, że znajdujemy się w słabszej dyspozycji. Ponadto Dominik Wójcicki miał problemy z kostką i od początku nie grał na sto procent. Niemniej to nas nie tłumaczy z tego, że po dobrym meczu w Kielcach nie potrafiliśmy zagrać z Orłem. Goście zagrali fajną siatkówkę, szczególnie w zagrywce. Do tej pory z odbiorem radziliśmy sobie we dwóch z Mariuszem Kowalskim. Z Orłem nawet pomoc Marcina Jarosza niewiele nam dała.
Marcin Malicki, środkowy Avii
Trochę za mało w tym meczu było naszej gry środkiem, dlatego też blok Orła ustawiał się do naszych ataków na skrzydłach i często nas zatrzymywał. Takiego zawodnika jak Jarosław Stancelewski trudno jest zgubić. Niestety, po raz kolejny przekonaliśmy się, że samymi skrzydłami meczu się nie wygra. Każdy z przegranych setów kończył się wynikiem do 23, ale nie można powiedzieć, że gra była wyrównana, bo to była raczej nasza pogoń za wynikiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?