Spis treści
Egzaminy na studiach dawniej i dziś. Przesiadywanie w bibliotece a przeszukiwanie Internetu
Nie ma co ukrywać, że dawniej studiowanie było dużo bardziej wymagające. Studenci jeździli po wszystkich bibliotekach w mieście w poszukiwaniu potrzebnej im do nauki książki. Dzielono się notatkami, kserowano je.
Radzono sobie na różne sposoby. Uczono się wspólnie w czytelniach, ściągi umieszczało się pod spódnicą czy we wnętrzu marynarki. Niegdyś obowiązywały także wstępne egzaminy na studia, które w większości zniknęły wraz z pojawieniem się nowej matury w 2005 roku. Inne były także relacje między nauczycielami akademickimi a studentami, zazwyczaj obowiązywała większa rezerwa, młodzi ludzie musieli okazywać duży szacunek profesorom i doktorom.
– Dziś studia wyglądają zupełnie inaczej – mówi Małgorzata*, wykładowczyni na jednej ze szkół wyższych w woj. wielkopolskim. – Wykładowcy nie są już „panami życia”. Ja jestem bardzo łagodna i nie straszę. Większość zaliczeń to współprowadzenie zajęć, prezentacje albo prace, ale raczej konkretne przykłady czy własne opinie.
A kiedy sesja już szczęśliwie dobiegała końca, pojawiało się kolejne wyzwanie. Trzeba było zdobyć wszystkie oceny w indeksie. Goniono więc profesorów, pożyczano wzajemnie indeksy, by zdobyć kilka podpisów za jednym zamachem.
– Polowanie na wykładowców po wpisy to była udręka – wspomina jedna z naszych rozmówczyń.
Sesja egzaminacyjna. Platformy, Internet, USOS i nauka zdalna
W okresie przejściowym studenci korzystali z indeksów i z tzw. USOS-a, czyli Uniwersyteckiego Systemu Obsługi Studentów. Obecnie oceny z egzaminów są wpisywane już tylko za pośrednictwem Internetu. Zmieniły się też relacje wykładowca-student. Często są one dużo bardziej swobodne.
– Gramatykę historyczną wykładała u mnie kobieta, z którą się mocno zaprzyjaźniłam. Wtedy odkryłam, że nawet ten przedmiot może być ciekawy – opowiada Anna.
Wraz z rozwojem technologii zmienił się także sposób przygotowania do egzaminów. Studenci coraz częściej przygotowywali notatki online, które rozsyłali sobie za pośrednictwem mediów społecznościowych. Wciąż jednak uczono się wspólnie.
– Wszędzie było mnóstwo kserówek, notatek i kolorowych karteczek, które miały nam pomóc zapamiętać – mówi Aleksandra. – Jakiegoś wieczoru usiadłyśmy ze współlokatorkami na podłodze balkonu i notatki wysiały na linkach do prania przypięte klamerkami.
Z kolei same egzaminy zasadniczo nie różniły się od tych, które uczniowie zdawali kilkanaście czy kilkadziesiąt lat temu. Studentom dawniej i dziś towarzyszyły te same emocje: strach, stres i nerwy, które trudno było opanować.
– Było drżenie rąk, mdłości i trudność wypowiedzenie słowa na egzaminie u jednego z profesorów – dodaje Aleksandra.
– Raz wylosowałam karteczkę z pytaniami o lekturę, której nie czytałam. Dostałam 5. Ale nie wiem, co tam opowiadałam. Może wykładowczyni sama zwątpiła, czy zna lekturę? – opowiada Małgorzata.
– Sesję wspominam bardzo źle – mówi nam absolwent prawa. – Brak czasu na sen, przytłaczająca ilość materiału do przyswojenia, nadmiar stresu. W trakcie jednej sesji byłem na granicy wyczerpania. Całe szczęście udało mi się zakończyć studia i mam nadzieje, że nie będę musiał do tego wracać.
Sytuacja zmieniła się nieco, gdy zaczęła obowiązywać nauka zdalna na uczelniach. Wówczas na studentach spoczywała dużo większa odpowiedzialność za proces własnej edukacji. Zadania często rozwiązywano na platformach. Młodzi ludzie musieli uczyć się samodzielności. Niektórzy nawet bronili swoje prace dyplomowe za pośrednictwem komputera.
Kiedy wreszcie udało się zdać wszystkie egzaminy, przychodził czas na upragniony odpoczynek. Jedni woleli odespać wszystkie nieprzespane noce, inni świętowali, wybierając się do studenckich knajpek lub – w zależności od tego, czy była to sesja zimowa, czy też letnia – odpoczywając w plenerze.
– Do dziś pamiętam to uczucie ulgi, gdy wychodziło się z ostatniego egzaminu, nie wiedząc jeszcze, czy jest zdany, czy nie, ale mając świadomość, że na tę chwilę nie trzeba się już uczyć – wspomina Maria. – Szło się wtedy grupowo na mocną kawę (w lutym) albo chłodną lemoniadę (w czerwcu lub lipcu) i rozmawiało o tym, jakie są szanse na zaliczenie tej sesji, „co się zaznaczyło w zadaniu 5., a co w 8.”. Wzajemnie się pocieszaliśmy i dodawaliśmy sobie otuchy. Aż do kolejnej sesji.
*Niektóre imiona zostały zmienione.
Mount Everest cały czas rośnie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?