MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Singapurski pocałunek wcale nie jest pocałunkiem. To szansa na niesamowity orgazm dla obu stron. Na czym tak właściwie polega?

Anna Moyseowicz
Singapurski pocałunek od dawna stosowany jest na Dalekim Wschodzie.
Singapurski pocałunek od dawna stosowany jest na Dalekim Wschodzie. South_agency/ Getty Images
Być może do twoich uszu dotarło już wyrażenie singapurski pocałunek? A być może nigdy o nim nie słyszałaś, ale nieświadomie go stosowałaś? Choć nazwa przywodzi na myśl romantyczny rodzaj buziaków, w rzeczywistości kryje się za nią zgoła coś innego. Jest to technika seksualna, która ma za zadanie przynieść rozkosz obojgu partnerom.

Spis treści

Eksperymenty łóżkowe mogą być niezwykle satysfakcjonujące. Ważne, aby obie strony podchodziły do nich z otwartą głową, cierpliwością i wzajemną wrażliwością. Sądzisz, że spełniacie te warunki? Może więc pora na wypróbowanie singapurskiego pocałunku?

Czytaj też: Ile stosunków to norma, kiedy jest ich dużo, a kiedy zbyt mało? Terapeuta par ujawnia, co o tym sądzi

Czym jest singapurski pocałunek?

Singapurski pocałunek jest techniką seksualną polegającą na zaciskaniu mięśni pochwy na penisie. Nazywa się go również techniką kabazza. Ten „pocałunek” wlicza się do jednego z elementów zbliżenia w rodzaju karezzy. Karezza to z kolei rodzaj długiego, powolnego seksu, którego głównym celem jest nie tyle rozkosz fizyczna, ile pogłębienie emocjonalnej więzi partnerów.

Singapurski pocałunek wywodzi się z Indii i od dawna jest stosowany przez prostytutki na Dalekim Wschodzie.

Zobacz: Morza szum, ptaków śpiew i… seks bez zabezpieczenia. Tak Polacy kochają się na wakacjach

Jak działa singapurski pocałunek?

Technika ta polega na umiejętnym napinaniu i rozluźnianiu mięśni pochwy, w tym mięśni Kegla przez kobietę w trakcie penetracji. Dzięki kontrolowanemu skurczowi tych mięśni partnerka może dosłownie masować penisa, co zwiększa intensywność doznań obu stron. Pozwala to na lepsze panowanie nad mięśniami pochwy, co z kolei przekłada się na większą satysfakcję seksualną. Ta technika ma na celu doprowadzenie do intensywnego, jednoczesnego orgazmu obojga kochanków.

Jak stosować singapurski pocałunek w sztuce karezzy? Jeśli spojrzymy na tę technikę seksualną pod szerszym kątem, nie jest to jedynie kwestia zaciskania mięśni. Warto zastosować singapurski pocałunek, uwzględniając założenia karezzy. Karezza ma zwiększyć szanse kobiecego orgazmu. Inspirowana jest tantrą i nieco przypomina waniliowy seks, a jej zadaniem jest wydłużenie stosunku. Partnerzy mają czerpać przyjemność z etapu przed orgazmem i próbować go wydłużyć w czasie. A technicznie? Od początku partnerzy obdarzają się intensywnymi pieszczotami, a gdy dochodzi do penetracji, nie wykonują ruchów frykcyjnych. Przyjemność czerpią właśnie z singapurskiego pocałunku. Kochankowie powinni poruszać się jedynie na tyle, aby utrzymać wzwód.

Sprawdź również: To idealna pora w ciągu dnia na miłosne uniesienia. Eksperka od hormonów zdradza konkretną godzinę

Jak wykonać singapurski pocałunek? Zadbaj o mięśnie dna miednicy

Jest kilka kroków do wykonania singapurskiego pocałunku. Pierwszy z nich to nauczenie się, jak prawidłowo napinać i rozluźniać mięśnie Kegla. Można to zrobić poprzez regularne ćwiczenia, które polegają na napinaniu mięśni na kilka sekund, a następnie ich rozluźnianiu. Najlepiej zacząć od krótkich serii i stopniowo zwiększać czas napięcia. Warto też skorzystać z pomocy fizjoterapeuty uroginekologicznego.

Kolejnym etapem są ćwiczenia w praktyce. Kiedy kobieta opanuje podstawy, może zacząć eksperymentować z intensywnością i szybkością skurczów. Różne tempo i siła skurczów mogą dostarczyć partnerowi różnych doznań.

Kluczem do sukcesu jest dobra komunikacja z partnerem. Kobieta powinna być w stanie dostosować swoje ruchy do jego reakcji, aby maksymalizować przyjemność dla obu stron.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź Stronę Kobiet codziennie. Obserwuj StronaKobiet.pl!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Szeremeta odrzuciła pół miliona

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski