To prosta droga do katastrofy, za którą pewnie nikt nie poniesie odpowiedzialności, ale z której nikt nie będzie mógł się cieszyć.
Niedawno prof. Paul Starr mówił w wywiadzie dla "Polski", że upadek amerykańskiej prasy może wywołać kryzys demokracji w USA (6.06.2009 r.). "Bez silnej i niezależnej prasy będziemy świadkami nowej ery politycznej i gospodarczej korupcji" - ostrzegał znany amerykański socjolog. Ten czarny scenariusz może sprawdzić się także u nas. Tym bardziej że prasa w Polsce nigdy nie miała takiego znaczenia jak w Ameryce. Ale to także nie jest powód, by elity polityczne mogły zakrzyknąć: "Hulaj dusza, piekła nie ma".
W czasie trwania negocjacji o wstąpieniu Polski do UE jeden z ministrów rządu Jerzego Buzka namawiał polskich dziennikarzy, by nie przychodzili na konferencje premiera RP, tylko na briefingi szefów obcych rządów. "Tam zadawajcie trudne pytania i wywierajcie na nich presję" - wzywał. Było to instrumentalne traktowanie mediów, ale miało ono sens. Debata publiczna może istnieć tylko dzięki mediom. Gdy są one słabe, nie ma dyskusji o najważniejszych sprawach dla państwa i narodu. To, że dziś w Brukseli akredytowanych jest ponad 60 dziennikarzy z Hiszpanii i 14 z Polski, lepiej oddaje naszą pozycję w UE niż funkcja przewodniczącego europarlamentu. A może wystarczy nam taka rola i nie potrzebne są większe aspiracje? Może zamiast dyskusji o wizycie Obamy w Moskwie czy przyszłym budżecie powinien nas zadowolić 4434. odcinek "Mody na sukces" (dziś o 18:20!) i świergot ptaków w radiu?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?