Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sława na wyprzedaży

Kazimierz Pawełek
Kazimierz Pawełek
Kazimierz Pawełek
Wśród wybitnych polskich sportowców niezaprzeczalną sławę zdobył dawny bramkarz reprezentacji narodowej w piłce nożnej Jan Tomaszewski. Jego gwiazda zajaśniała nagle pełnym blaskiem w dniu 17 października 1973 na stadionie Wembley, gdzie reprezentacja Polski rozgrywała mecz z gospodarzem, Anglią. To spotkanie miało jednego prawdziwego bohatera. Był nim Jan Tomaszewski, który obronił nieprawdopodobną ilość strzałów i wychodził jako zwycięzca z beznadziejnych, zdawało się, sytuacji.

Nic dziwnego, że za swoje nadzwyczajne wyczyny w bramce otrzymał zasłużony przydomek "Bohatera z Wembley" i "Człowieka, który zatrzymał Anglię". Rok później, podczas mistrzostw świata w RFN jego sława została ugruntowana, między innymi obroną dwóch rzutów karnych, a sławny Pele nazwał go najlepszym bramkarzem świata.

Jesienią ubiegłego roku, mimo upływu lat, Jan Tomaszewski w rydwanie swojej sportowej sławy bez trudu wjechał do polskiego parlamentu. I chociaż startował z ostatniego miejsca w 6 okręgu w Łodzi na liście PiS, uzyskał mandat posła. I tutaj zaczęły się schody.

Sportowa sława, jaka by ona nie była, ulega erozji. Nie ma nic gorszego dla gwiazdy, także sportowej, gdy jej blask gaśnie, a ludzie przestają o niej mówić i pisać. Nasz parlament jest miejscem, gdzie dość łatwo można zdobyć sławę, chociaż niekoniecznie pozytywną. Jan Tomaszewski szybko uwierzył w możliwość uzyskania popularności i rozgłosu. W tym jednak przypadku wielce kontrowersyjnego parlamentarzysty. To jest szczególnie łatwe, gdy ma się charakter urodzonego skandalisty, któremu w dodatku nikt i nic się nie podoba, a wokół widzi spiski i przestępcze układy i mówi o tym głośno bez cienia dowodu. Takich szczególnie kochają media elektroniczne. I pozwalają, nawet chętnie, aby sławny sportowiec kompromitował się codziennie, a on sam nie zauważał, że bezlitośni dziennikarze robią z niego kotlet mielony.

W bardzo krótkim czasie (eks) sportowa gwiazda stała się głośna, głównie z powodu oskarżeń i opluwania wszystkich wokół. Na kolegach z dawnej drużyny reprezentacyjnej nie zostawił suchej nitki, a najbardziej dostało się Zbigniewowi Bońkowi i Grzegorzowi Lacie. Prezydenta kraju, jak oznajmił, brzydzi się, podobnie jak premiera. W reprezentacji narodowej grają przestępcy, obrońca Damien Perquis to francuski śmieć, a trenerowi piłkarzy, Franciszkowi Smudzie, chętnie naplułby w twarz, stadion narodowy jawi się jako źródło machinacji i przestępstw i nigdy tam się nie zjawi i żadnego meczu reprezentacji nie obejrzy, nawet w telewizji. A że w drużynie narodowej grają, jak uważa, farbowani Polacy, nie obejrzał meczu z Portugalią, podobnie jak jego partyjny guru, Jarosław, którego stał się wiernym i posłusznym dworzaninem.

W swoim zacietrzewieniu i nienawiści do wszystkiego i wszystkich nie widzi, jak bardzo się kompromituje i ośmiesza i z bohatera pozytywnego staje się jego żałosną karykaturą, a jego samego nikt już nie traktuje poważnie. Wielka szkoda, ale cóż, każdy człowiek ma niezaprzeczalne prawo do własnej autokompromitacji. W tym momencie na usta ciśnie się aria Sandora z operetki "Baron cygański" Johanna Straussa i jej znany refren: "Wielka sława to żart, książę błazna jest wart…"
Niestety...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski