Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śledztwo w sprawie wyborów w Lublinie. Prokuratura przesłuchała radnych PiS

Piotr Nowak
Piotr Nowak
Łukasz Kaczanowski
Lubelska prokuratura sprawdza, czy nie doszło do nadużyć przy przyjmowaniu lub obliczaniu głosów podczas niedzielnych wyborów samorządowych. Śledczy przesłuchali radnych PiS: Stanisława Brzozowskiego i Dariusza Jeziora.

- Wszczęto postępowanie w kierunku art. 248 punkt 4 kodeksu karnego. Za ten czyn grozi do 3 lat pozbawienia wolności - informuje prok. Agnieszka Kępka, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. Śledztwo dotyczy ewentualnych nadużyć przy przyjmowaniu lub obliczaniu głosów podczas niedzielnych wyborów samorządowych w Lublinie.

Do zdarzenia miało dojść w nocy z niedzielę na poniedziałek w szkole przy Al. Racławickich w Lublinie. W budynku mieściła się Miejska Komisja Wyborcza, do której przez kilkanaście godzin po zakończeniu głosowania napływały protokoły z obwodowych komisji. Przebieg wyborów obserwowali radni PiS Stanisław Brzozowski i Dariusz Jezior, którzy zostali oddelegowani przez swoje ugrupowanie do zbierania kopii protokołów.

W pewnym momencie przewodniczący Miejskiej Komisji Wyborczej Piotr Telusiewicz spostrzegł, że na dokumentach, które były w posiadaniu radnych PiS znajdują się oryginalne pieczątki i podpisy obwodowych komisji. O odkryciu powiadomił policję.

- Powstało wielkie nieporozumienie. Pan przewodniczący Telusiewicz zareagował nieadekwatnie do sytuacji. Nie było powodu, żeby robić burzę, którą uważam za burzę w szklance wody – przekonuje Stanisław Brzozowski.

Stanisław Brzozowski i Dariusz Jezior zostali przesłuchani jeszcze w poniedziałek rano. Radni wyjaśnili, że protokoły otrzymali od szefów obwodowych komisji, ale były to kopie, a nie oryginały. Skąd wzięły się na nich oryginalne pieczątki? W niektórych komisjach zabrakło kserokopiarek, więc członkowie komisji sporządzili protokoły w dwóch egzemplarzach. Następnie opatrzyli dokumenty oficjalnymi pieczątkami i podpisami. To sprawiło wrażenie, że kopie są oryginałami.

Radny Stanisław Brzozowski uważa, że posiadane przez niego dokumenty nie miały znaczenia dla wyniku wyborów. Spodziewa się umorzenia sprawy.

- To nie miało realnego znaczenia ponieważ to są dokumenty publiczne. Ich upublicznienie nie jest przestępstwem, tylko nakazem. Po zakończeniu sumowania głosów należało je wywiesić na drzwiach lokalu wyborczego. Każdy członek komisji, włącznie z mężem zaufania, może otrzymać taki protokół – przekonuje radny PiS.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski