Tak, tak, to nie jest bajka, choć sam się zdziwiłem, słysząc od znajomych, że gros siły kierowniczej na lubelskich budowach to warszawski nabór. Okazuje się, że nawet bardzo dobry fachowiec z Lublina ma niewielką szansę na objęcie lepszej (w znaczeniu stanowiska) fuchy na jednej z wielu lubelskich budów. Dlaczego? Ano w dużej mierze budowy te prowadzą nasze rodzime, polskie firmy, lub choćby polskie oddziały zagranicznych firm, które muszą wykorzystać niezagospodarowaną kadrę kierowniczą z Warszawy, gdzie o kontrakty trudniej.
I tak okazuje się, że warszawiacy wcale nie są gorsi w odbieraniu pracy, co sami zarzucają tzw. "słoikom". Co więcej, "słoików" może w stolicy przybywać właśnie dlatego, że nie mają szans na pracę u siebie, bo ich potencjalne stanowiska zajmują "stolicznicy". Jak więc teraz nazwać warszawiaków, którzy przyjeżdżają do Lublina po pracę? Słoikami być nie mogą, bo z Warszawy trudno przywieźć dobre weki, to raczej od nas się wywozi przetwory. Może śpiwory? Cóż bowiem wnoszą w życie Lublina? Rano idą do pracy, po której wracają do hotelu bądź wynajmowanego mieszkania i kładą się spać. I tu widzimy wyższość lubelaków, którzy mimo wszystko starają się uczestniczyć w życiu kulturalnym lub choćby kulinarnym stolicy. My chodzimy tam do teatrów, kin, restauracji i jeszcze do galerii handlowych. Śpiworów życie Lublina nie interesuje. Tu zarabiają tylko kasę, reszta ich życia jest w Warszawie.
Warto byłoby tę prawdę uświadomić tym tzw. prawdziwym warszawiakom, którzy też kiedyś PKS czy PKP do stolicy przyjechali. Niech mają świadomość wartości dodanej, którą nawzajem wnosimy w życie naszych miast.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?