Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Słowa dotrzymałem. Teraz ja mam wyzwanie dla kibiców”. Gonçalo Feio przed meczem z Siarką

Kamil Wojdat
Kamil Wojdat
fot. Kurier Lubelski
Za Gonçalo Feio jedenaście dni pracy w Motorze. Kolokwialnie mówiąc w drużynie widać rękę trenera.

Mówiłem, że kibice nie będą musieli czekać na efekty mojej pracy trzy czy cztery miesiące. Słowa dotrzymałem. Teraz ja mam wyzwanie dla kibiców. Nie chcę czekać dwa czy trzy miesiące, żeby ich poczuć na stadionie. Chcę czuć ich już w sobotę. Mają tu z nami być, wspierać i być dwunastym zawodnikiem – mówi przed starciem z Siarką Tarnobrzeg (sobota, godz. 17:00) Portugalczyk.

W pierwszym oficjalnym spotkaniu pod jego wodzą lublinianie pokonali Hutnika Kraków 3:1.

Chcę pogratulować moim zawodnikom, że uwierzyli w ten projekt i dostosowali się do tego, co chcemy robić i jak chcemy grać. Nie było żadnych wątpliwości – komentował szkoleniowiec Motoru na pomeczowej konferencji. – Temat tego meczu zamkniemy we wtorek – dodawał. Jakie wnioski końcowe wyciągnął trener? – Przeciwnicy grali między naszymi liniami więcej niż byśmy tego chcieli. Jeśli chodzi o zamknięcie środka pola, to musimy zrobić krok do przodu. Przez pierwsze 35 minut dominowaliśmy, ale my chcemy zwiększyć ten okres. Rozmawialiśmy o tym, jak to robić i dlaczego to nie udało nam się w Krakowie – wyjaśnia. – Kontrolę meczu można mieć z piłką lub bez niej. W tym tygodniu pracowaliśmy też nad tym, jak dokonać tego w tej drugiej sytuacji – uzupełnia.

Gonçalo Feio odmienił Motor. Rafał Król bohaterem. Efektowny...

W Krakowie wyjściowy skład co niektórych mógł zaskoczyć. W bramce rozpoczął sprowadzony kilka dni wcześniej Łukasz Budziłek. W linii obrony wybiegł ostatnio odpoczywający Przemysław Szarek. Z przodu oglądaliśmy natomiast Mikołaja Kosiora i Damiana Szutę.

Na pierwszej konferencji prasowej w Motorze powiedziałem, że zaczyna się nowe rozdanie. Może to moja wada, a może zaleta, ale skoro coś mówię, to to zrobię. Każdy w momencie mojego przyjścia do klubu miał czystą kartę. Musimy być świadomi, że trener wybiera zawodników patrząc na to, co dany piłkarz robi na treningu oraz jak realizuje zadania. Bardzo zależy mi właśnie na precyzyjnym określeniu zadań dla każdego zawodnika. Tak, aby wiedział, co ma robić w różnych momentach meczu – wyjaśnia Feio. – Wystawiłem tych, którzy według mnie najlepiej dostosowali się do naszych założeń. Druga rzecz to dopasować skład pod charakterystykę danego przeciwnika. To też decyduje o jego kształcie. Pamiętać też musimy, że planując mecz nie tylko planuję, jak go zaczniemy, ale też jak będziemy go kończyć. Można zaczynać spotkanie w najsilniejszym składzie, ale czy to dobrze? – pyta retorycznie.

Zdaniem trenera Motoru ważny jest plan na całe 90 minut. – Często jest tak, że o wyniku może decydować ostatnie 15-20 minut. Może zatem wtedy powinniśmy grać najmocniejszą jedenastka. Planując mecz, planuję zatem jego początek, zmiany w trakcie i zakończenie. W kadrze meczowej znajduje się dwudziestu zawodników i każdy musi być gotowy, aby pomóc drużynie w różnych okolicznościach – uważa Feio.

Czy kibice mogą spodziewać się roszad w porównaniu do niedzielnego starcia w Krakowie?
Nie jestem trenerem, który wyznaje zasadę, że zespołu zwycięskiego się nie zmienia, ale też nie będą zmieniał go na siłę – odpowiada krótko trener.

Na pewno na boisku nie zagra jednak trójka kontuzjowanych zawodników. – Nie wystąpią: Damian Sędzikowski, Maksymilian Cichocki i Michał Żebrakowski – wyjaśnia Feio. Najtrudniejsza jest sytuacja wychowanka, Cichockiego, którego czeka operacja. – Z dużym bólem serca, ale powiem, że „Cichy” raczej w tej rundzie nie będzie mógł nam pomóc. A szkoda, bo ma sto meczów tym klubie, identyfikuje się z nim – mówi szkoleniowiec.

Szatnię Motoru nowy trener zdążył już nieco poznać. Jak może scharakteryzować zespół?
Jako grupę ludzi, która jest ambitna i chce coś zrobić. To dla mnie ważne. Oczywiście każdy ma swoje cele indywidualne, ale każdy zdaje sobie sprawę, że w odpowiedzialności nas wszystkich jest wyciągnięcie Motoru z ostatniego miejsca – odpowiada. – Na co dzień widzę świadomość, odpowiedzialność i chęć podążania w tym samym kierunku. Widzę w zespole skupienie i zaangażowanie. Widzę ludzi chętnych, aby pójść do przodu. Bez względu, czy ktoś ostatnio grał czy nie grał. Wiadomo, że na boisku jest jedenaście miejsc, a w trakcie meczu mogę dokonać pięciu zmian. Jednak na jakość drużyny wpływa praca wszystkich. Nawet tych, dla których zabrakło miejsca w kadrze meczowej – kontynuuje.

Dla portugalskiego trenera fundamentem pracy jest jedność zespołu, co podkreśla niemal za każdym razem, gdy ma ku temu możliwość. Według jego filozofii każdy ma wpływ na drużynę.

Sposób, w jaki chcemy grać w piłkę, czyli w sposób dominujący i zaangażowany, połączony z mądrością, organizacją i zachowaniem kontroli nad meczem, wymaga od piłkarzy dużej współpracy. To nie jest moja drużyna, ale to nasza drużyna. To nie jest moja piłka, to nasza piłka. Jeśli ktoś zbacza ze wspólnie obranej ścieżki, w pierwszej kolejności wyciąga go z tego drużyna. Jako trener jestem ostatnią instancją. Chcę budować świadome środowisko – wyjaśnia.

Jakie działania zostały podjęte, aby konsolidować zespół? – Mieliśmy taką rozmowę, ćwiczenie, gdzie pokazaliśmy, że zachowanie jednego zawodnika wpływa na pozostałych. Na przykład jeśli ktoś gorzej trenuje czy źle się prowadzi, to oczywiście najbardziej szkodzi sobie, ale szkodzi też drużynie, której poziom idzie w dół. Trening staje się gorszy, podobnie nastawienie. Reszta działań to nasza codzienność. Opieramy naszą piłkę na poświęceniu, solidarności wobec kolegów. Błąd jednego zawodnika, muszą być gotowi naprawić kolejni – przytacza przykłady Feio.

Portugalczyk oprócz poznania pierwszej ekipy dobrze orientuje się także w całościowym przeglądzie kadr, szczególnie wśród wychowanków. – Regularnie trenuje z nami Szymon Frąckowiak. W tym tygodniu miał z nami pracować Janek Wójcik z rocznika 2003, ale ostatecznie zdecydowałem, że to jeszcze nie ten moment. Podczas meczu rezerw w oczy rzucił mi się Igor Pytka z rocznika 2004. Mamy też oko na zawodników z Centralnej Ligi Juniorów: Marcela Złomańczuka czy Mikołaja Nasalskiego (rocznik 2005 – przyp. red.). Z rocznika 2006 przyglądamy się Krzysztofowi Figlowi i Borysowi Kisielowi. Pamiętajmy, że mamy młodych zawodników na wypożyczeniach. Są to Dawid Gierała, Kuba Knap czy Bartek Janiszek. Ich także obserwujemy. Oczywiście to nie znaczy, że ci których nie wymieniłem nie są pod kontrolą. Też na nich patrzymy. Każdy może dostać szansę. Bardzo zależy mi na sprawiedliwym traktowaniu. To ma dotyczyć pierwszego zespołu i każdego innego rocznika – deklaruje trener.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski