Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śmigus-dyngus. Lejemy wódkę, a nawet rosół

Marcin Koziestański
Krzysztof Szymczak
Pewien mężczyzna, który obrzucał dziewczyny balonami z wodą, skończył w więzieniu. Inny zginął chcąc oblać przechodniów z okna.

Okres Świąt Wielkanocnych jest przede wszystkim czasem rodzinnych spotkań i religijnej zadumy. Jednak to też czas, gdy w całej Polsce, także na Lubelszczyźnie, dochodzi do szeregu przestępstw. Nieraz zaskakują swoją naiwnością czy wręcz głupotą.

Bo za dużo lał wodą...

Śmigus-dyngus w 1998 roku źle skończył się dla jednego z mieszkańców Lublina. Wszystko zaczęło się od młodzieńczych wygłupów. Chłopiec biegał z wiadrem i oblewał przypadkowych mieszkańców. Przemoczeni do suchej nitki, nie zawsze traktowali to jako świętowanie tradycji. Niezadowoleni postanowili wezwać policję.

Do młodzieńca skierowany został patrol mundurowych. Ci wylegitymowali chłopca. Całe zdarzenie zaobserwował jednak ojciec nastolatka. Oderwał się od świątecznego stołu i w te pędy ruszył bronić swojego syna.

Krewki lublinianin zaczął wyzywać funkcjonariuszy. Gdy ci dalej spisywali jego syna, w ruch poszły pięści. Wkrótce troskliwy tata został skuty kajdankami i resztę świąt spędził na komendzie.

Więzienie za wodne bomby

Na posterunek policji trafił również pewien mieszkaniec Podkarpacia. 28-latek jeździł samochodem i rzucał w przechodniów balonami napełnionymi wodą. Jednym z nich została uderzona 26-letnia kobieta.

Chłopak podjechał do stojącej na chodniku dziewczyny, wybiegł z samochodu i wycelował w nią balonikiem. Święta przypadały wówczas na marzec i było bardzo zimno. Dziewczyna przemarzła i postanowiła się zemścić na swoim oprawcy.

Po powrocie do domu zaczęła przeglądać Facebooka. Tam po kilku godzinach udało jej się znaleźć wodnego napastnika. Mając jego dane zadzwoniła na policję, która schwytała wodnego bombiarza. Co ciekawe, mężczyzna po jakimś czasie stanął przed sądem i usłyszał wyrok - pięć dni więzienia. - Być może to będzie przestroga dla innych i święta będą spokojniejsze - komentował wiceprezes Sądu Rejonowego w Dębicy.

Rosół i procenty

Kilka lat temu pewien lublinianin śmigusa-dyngusa spędził na oddziale toksykologii szpitala im. Jana Bożego. Mężczyzna chyba za bardzo wziął sobie do serca świąteczne motto, które każe w poniedziałek dużo polewać. Nasz bohater polewał tak dużo, że w organizmie miał aż... 5 promili alkoholu!

- Ewidentnie przesadził ze świętowaniem, dlatego musiał być hospitalizowany. Na szczęście dość szybko doszedł do siebie - mówiła dr Hanna Lewandowska-Stanek, ordynator lubelskiej toksykologii.

Co ciekawe, mężczyzna na oddział trafił w poniedziałkowe przedpołudnie, a wieczorem wyszedł już do domu. Pamiętajmy, że dawka alkoholu w granicach 4 - 5 promili może być nawet śmiertelna. Ale prawdziwym rekordzistą był mieszkaniec powiatu ostrołęckiego, który kiedyś spowodował wypadek. Jadąc swoim autem miał, co wydaje się wręcz nieprawdopodobne, aż... 22 promile! Swój rekord przypłacił jednak życiem.

Z kolei jeden z mieszkańców Katowic w ferworze świątecznej atmosfery wziął w ręce talerz pełen tłustego rosołu i oblał nim swojego znajomego. Tłumaczył to później tym, że nie miał pod ręką wody.

Historia zna także świąteczne przypadki obrażeń oczu. W niektórych miejscach zachował się bowiem zwyczaj stukania się pisankami. Pewnemu nieszczęśnikowi przy tej okazji ostra część skorupki wbiła się w gałkę oczną.

- Uważajmy, bo do oka może wpaść praktycznie wszystko - przestrzega Paweł Krasowicz, dyspozytor w wojewódzkim pogotowiu ratunkowym.

Lejus z mandatem

Za polewanie wodą policja może wystawić mandat w wysokości 500 złotych. Także lekarze z Lublina przestrzegają, by w lany poniedziałek uważać ze świętowaniem tradycji.

- Pamiętam przypadek dziadka, który w czasie polewania się wodą z wnuczkami spadł ze schodów i doznał poważnych obrażeń - przypomina sobie Beata Chilimoniuk, główna koordynatorka medyczna w pogotowiu.

Paweł Krasowicz z kolei wspomina historię, do której kilka lat temu wyjeżdżała karetka: - Mężczyzna wychylił się z wiaderkiem pełnym wody z okna na siódmym piętrze, by oblać znajdujących się na dole ludzi. Niestety, wypadł razem z pojemnikiem i zmarł.

Dyspozytor przypomina sobie jeszcze jedną historię świąteczną. Tym razem radosną.

- Kilkanaście lat temu mieliśmy zabawnego śmigusa, gdy karetką pojechaliśmy na jedno z osiedli. Tam młodzi chłopcy polewali dziewczynki. Załoga karetki zawołała chłopców, by zapytać ich o drogę. Gdy ci zbliżyli się do auta, ratownicy sami wyjęli wiaderka i zaczęli oblewać dzieci - śmieje się Krasowicz.

Próby oświetleniowe na placu Litewskim w Lublinie. Świetlne esy floresy i twarze (ZDJĘCIA, WIDEO)
Msza krzyżma. W archikatedrze lubelskiej modlili się księża z całej diecezji (ZDJĘCIA)
Wielki Tydzień w Lublinie: Kapłani obmyli nogi 12 osobom [ZDJĘCIA]
Prawosławni wierni rozpoczęli święta tradycyjną Jutrznią [ZDJĘCIA]
Wielkie malowanie pisanek w Chatce Żaka (ZDJĘCIA)
Nowy lokal przy deptaku w Lublinie. Uwarzą piwo (ZDJĘCIA)

Jesteśmy też w serwisie INSTAGRAM. Obserwuj nas!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski