Śnięte ryby w jeziorze Glinki w powiecie włodawskim. Inspektorzy ustalają, co się stało. Zobacz zdjęcia

- Brzeg jeziora oraz jego tafla są zanieczyszczone przez martwe i rozkładające się ryby. W okolicy unosi się fetor, a niedaleko jest dużo wypoczywających osób - opisuje sytuację nad jeziorem Glinki Tomasz Forysiuk, mieszkaniec jednego z domków letniskowych. Dodaje, że ryby padły kilka dni temu. Według niego ta sytuacja utrzymuje się do tej pory.

Wójt przekonuje, że jest inaczej. - W niedzielę strażacy prowadzili akcję sprzątania. Zostanie ona powtórzona w poniedziałek - zapewnia Dariusz Semeniuk, wójt gminy Włodawy, na której terenie znajduje się jezioro.

Sytuacją zainteresował się też Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Lublinie. Pracownicy chełmskiego oddziału tej instytucji pobrali próbki wody i zmierzyli w niej poziom tlenu. Stwierdzono, że zawartość tego pierwiastka w wodzie jest na minimalnym poziomie - 4,5 mg/l (przyjmuje się, że wymagany poziom do przeżycia dla ryb to około 5 mg/l).

Dlatego inspektorzy podejrzewają, że masowy wypływ ryb jest spowodowany brakiem wystarczającej ilości tlenu w wodzie. Przypuszczają, że za sytuację odpowiedzialne są także: wysoka temperatura (im wyższa tym mniejsza rozpuszczalność tlenu w wodzie) oraz bardzo mocne opady deszczu. Z tego powodu rzeka Tarsienka łącząca Włodawkę z jeziorem Glinki podniosła się o pół metra, co poskutkowało zwiększeniem spływu zanieczyszczeń z okolicznych nieużytków.

Polskiemu Związkowi Wędkarskiemu udało się uratować około 300 kg ryb, w tym sandacza, który jest wrażliwy na zawartość tlenu. Ryby zostały przeniesione na Jezioro Białego.

Pod koniec przyszłego tygodnia mają być znane wyniki badań wody. Dopiero wtedy będzie możliwość stwierdzenia dlaczego ryby zaczęły umierać.