Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Speedway Grand Prix. Latający cyrk Monty Pythona w Cardiff

Piotr Olkowicz
Piotr Olkowicz
Andrew Surma/Sipa USA/East News
Kolejną poważną wpadkę zanotowali na swoim koncie organizatorzy żużlowej Speedway Grand Prix. Po czerwcowej awanturze o nienadający się do jazdy tor w niemieckim Teterowie, historia powtórzyła się na sztucznie ułożonej nawierzchni flagowego miejsca dla całego cyklu, czyli Principality Stadium w Cardiff.

Anglicy mogą być niewątpliwie zadowoleni z jednego osiągnięcia. W 20-letniej historii zmagań najlepszych "lewoskrętnych" świata ich przedstawiciel zwyciężył tutaj dopiero po raz drugi. W roku 2007 heroiczny bój w finale (na równie fatalnej nawierzchni) stoczył Chris "Bomber" Harris, który determinacją i ryzykanctwem znalazł na ostatnim wirażu sposób na prowadzącego amerykańskiego mistrza Grega Hancocka. Teraz Anglia ma nowego bohatera. Rudowłosego chłopaka, który stylem jazdy przypomina wtajemniczonym Darcy'ego Warda, sparaliżowanego po wypadku w meczu ligowym Zielonej Górze w sierpniu 2015. "Darky" miał być nową siłą w układzie światowego speedwaya, wróżono mu nawet ze względu na niesamowite umiejętności kilka tytułów mistrzowskich. Marzenia przerwała kontuzja, która posadziła Warda na wózku inwalidzkim. Dziś rozpoczynają się komentarze, że czego nie zrobił Australijczyk, może w najbliższych latach osiągąć Daniel.

On też zaliczył już w swoim życiu wypadek, który mógł zakończyć na bardzo wczesnym etapie jego dobrze zapowiadająca się karierę. Cztery lata temu już w drugim wyścigu meczu ligowego w Workington Bewley miał takiego "dzwona", że zawodów z przerażenia nie wznowiono. Akcja ratunkowa na torze trwała prawie dwie godziny i dopiero potem został przewieziony do szpitala. Seria operacji miała ocalić funkcjonalność m.in. jego nogi, gdzie kość udowa była potrzaskana w pięciu miejscach. Poważnie uszkodzony był też bark Brytyjczyka, a połamany nadgarstek był tylko niewinnym dodatkiem do całej skali zagrożenia.
O Bewleyu głośno zrobiło się całkiem niedawno, 1 lipca, kiedy podczas domowego spotkania Sparty Wrocław z Włókniarzem Częstochowa w jednym z wyścigów wyleciał poza bandę i upadł groźnie na beton w pasie bezpieczeństwa. Sensacyjnym wątkiem całej sytuacji było to, że chwilę po wypadku leżał na ziemi bez kasku więc zaistniało podejrzenie, że nakrycie ochronne mogło mu podczas lądowania spaść. Nic bardziej mylnego. Po potężnym huknięciu Dan od razu swój kask odruchowo zdjął i odrzucił. Kilka dni później po serii badań wyglądał tak kwitnąco, jakby żadnego lotu przez płot w ogóle nie było.

Jest jednak olbrzymim talentem w poruszaniu się jednośladem. W jego mediach społecznościowych można natknąć się na wiele relacji z aktywności poza sezonem żużlowym. Dan bawi się doskonale na każdym motocyklu na jaki wsiądzie. Najsłynniejsze stały się filmiki z jego zimowych jazd "żużlówką" po brytyjskich plażach.

Takie nietypowe treningi sprawiają, że nie ma dla niego problemu na najbardziej trudnych nawierzchniach żużlowych. Podczas zawodów w Cardiff widać to było od pierwszego wyjazdu. Bewley jechał płynnie, kiedy inni zastanawiali się, jak przejechać wyścig i nie dać się na nierównościach zrzucić z motocykla. Same zawody zaczęły wyglądać w ostatniej serii turnieju eliminacyjnego kuriozalnie. Zawodnicy zaczęli poruszać się niezdarnie, momentami nie składając motorów w tradycyjny ślizg kontrolowany, wyrzucało ich na motocyklach kilkanaście centymetrów ponad tor, a odległości między nimi dochodziły do 70 metrów. Była to chwilami istna parodia, a nie widowisko. Raczej walka o przeżycie, bowiem stan toru wybijał każdemu rozsądnie myślącemu żużel z głowy. Po ostrych protestach żużlowców, którzy awansowali do fazy półfinałowej, mogło dojść do skandalu i przerwania współzawodnictwa.

Ostatecznie zawody udało się dokończyć, choć przerwy na naprawę nawierzchni przed biegami półfinałowymi i finałem trwały łącznie prawie godzinę. Wszystkiemu winny był źle przygotowany przez duńską ekipę Ole Olsena tor. Został ułożony na ostatnią chwilę, nie zdążył się uleżeć, a miejscami był niedostatecznie zawibrowany.

Tak ekstremalne okoliczności wykorzystał Bewley, choć słowa pochwały należą się naszym reprezentantom, którzy awansowali do finału i dopiero tam musieli zobaczyć plecy doskonale startującego Brytyjczyka. O ile Zmarzlik nie miał w finale wyboru pola, o tyle Dudek mający pierwsze słowo chyba niepotrzebnie zdecydował się na pole wewnętrzne. Bewley, który wybierał drugi bardzo się z tego ucieszył.

Dudek zapisał się w historii tej wstydliwej rundy jeszcze jednym zdarzeniem. Otóż kiedy w pierwszym podejściu do pierwszego półfinału Jason Doyle wjechał w taśmę, "Duzers" z wrażenia runął ze swoim motocyklem na polu startowym. Nie wytrąciło go to jednak z równowagi, bo w powtórce przywiózł za plecami późniejszego triumfatora. Tyle, że zamienili się w międzyczasie polami.

Jaką naukę powinni wyciągnąć organizatorzy z tej niechlubnej wpadki? Otóż chociażby taką, która stała się tradycją po sławetnej akcji z torem podczas pierwszych zawodów organizowanych w Warszawie w roku 2015. Od tamtego skandalu Ole Olsen był doglądany i pilnowany podczas swojej pracy na powstawaniem sztucznego owalu przez polskich ekspertów od nawierzchni, m.in. śp. Zenona Plecha czy trenera Marka Cieślaka. Z czasem do kanonów procedury szykowania owalu na Grand Prix wszedł kontrolny test mecz polskich juniorów przeprowadzany zwyczajowo cztery dni przed sobotnim turniejem. Wszystkie te działania zminimalizowały absolutnie ryzyko ewentualnej kolejnej wpadki. W Walii takich procedur zabrakło i efekt finalny będzie długo rozdrapywany.

Sama rywalizacja w cyklu zaczyna się klarować. Bartosz Zmarzlik na cztery rundy przed końcem zmagań ma przewagę 22. punktów w klasyfikacji przed Leonem Madsenem. Na trzecią pozycję wskoczył po rundzie w Cardiff Patryk Dudek, jest 9 "oczek" za Duńczykiem. Za jego plecami czają się Bewley, Fredrik Lindgren i Maciej Janowski, który jeździł z każdym startem w GP Wielkiej Brytanii coraz ostrożniej i ostatecznie nie znalazł się w półfinałach.

Ostatnią ciekawostką jest przegląd triumfatorów zawodów w tym roku. Na 6 turniejów mamy sześciu różnych zwycięzców. Sytuacja, jakiej w GP dawno nie widziano.

W zaistniałych okolicznościach najważniejszym pytaniem pozostaje jaki stan nawierzchni zastaną dzisiaj juniorzy, którzy pojadą w drugiej rundzie swoich zmagań w cyklu SGP2.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Speedway Grand Prix. Latający cyrk Monty Pythona w Cardiff - Sportowy24

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski