Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spółdzielnia "Motor": Eksmisja za dług, który lokatorki chcą spłacić

Gabriela Bogaczyk
Bloki SM "Motor"
Bloki SM "Motor" Jacek Babicz/archiwum
Mieszkały tu od powstania spółdzielni. Teraz „Motor” chce się ich pozbyć. - Moja mama nie przeżyje tej eksmisji - płacze pani Małgorzata, która mieszka na osiedlu Niepodległości razem z 75-letnią matką i 22-letnią córką. - Ten dom, sąsiedzi, to całe jej życie. Mieszkamy tu ponad 4o lat, od początku powstania osiedla. To mama założyła ogródek przed blokiem, miejsce spotkań z sąsiadami. Traktujemy się jak rodzina.

Pani Małgorzata przestała regularnie płacić czynsz kilkanaście lat temu. - To było pasmo życiowych klęsk - tłumaczy. - Rozstałam się z mężem i na dodatek straciłam pracę.

W dramatycznej sytuacji pomagali kobietom sąsiedzi. Wspierali je nawet finansowo. - To miłe i wartościowe osoby. Ale spotkała je wielka tragedia. To nie jest rodzina patologiczna. Po prostu życie im się nie ułożyło - mówi jedna sąsiadek.

W ciągu kilku lat dług sięgnął 40 tys. złotych, w tym 20 tys. zł to odsetki. - Ale od dwóch lat regularnie płacę bieżący czynsz, tj. 450 złotych oraz 150 zł raty długu. Więcej nie jestem w stanie, to i tak dla mnie gigantyczny wysiłek. Mimo to dostałam od spółdzielni decyzję o eksmisji. Nie wiem, co robić - rozpacza pani Małgorzata.

Mimo próśb i obietnic, że spłacą dług, zarząd RSM „Motor” nie chce odstąpić od decyzji eksmisyjnej. W ciągu kilku dni kobiety muszą się przenieść do lokalu zastępczego przy ul. 1 Maja.

- Dobra wola i chęć spłaty długu przez lokatorów w tej sytuacji nie jest wystarczająca. To musi być realna obietnica, a nie słowa bez pokrycia - mówi Janusz Szacoń, prezes zarządu RSM „Motor”. - Gdyby została spłacona co najmniej połowa długu, mielibyśmy podstawy do wiarygodności składanych obietnic - dodaje prezes. - Nie mam 20 tys. zł, ale mogę na piśmie za-gwarantować, że będę opłacać na bieżąco czynsz i ratę długu. Znajdę jeszcze inną pracę, żebyśmy tylko nie musiały się stąd wyprowadzać - obiecuje pani Małgorzata.

Uporowi „Motoru” dziwią się prezesi innych lubelskich spółdzielni mieszkaniowych. - U nas panuje zasada, że jeżeli ktoś wyraża dobrą wolę i zobowiązuje się do spłacania rat, to rezygnujemy z eksmisji - informuje Jan Gąbka, prezes LSM. - 20 tys. zł to niewiele. Długi naszych lokatorów przekraczają czasem 100 tys. zł. Dopiero w skrajnych sytuacjach decydujemy o eksmisji - wyjaśnia Łukasz Bilik, rzecznik ZNK.
Decyzja o odstąpieniu od eksmisji lokatorów z mieszkania na osiedlu Niepodległości zależy od zarządu spółdzielni RSM „Motor”.

- Najpierw wysyłaliśmy wezwania do zapłaty, później wpisaliśmy lokatorów do Krajowego Rejestru Dłużników. Wyłączyliśmy również dostęp do telewizji oraz ciepłą wodę. Jednak te ostrzeżenia nie odniosły skutku - wyjaśnia Janusz Szacoń, prezes RSM „Motor”.

Jednocześnie zaznacza, że rozumie sytuację, w której znajduje się rodzina. - Nie możemy czekać następnych 10 lat na spłatę zadłużenia. Nie jesteśmy instytucją charytatywną - dodaje.

Jednak do ugody między stronami zawsze może dojść. - To zależy tylko od dobrej woli zarządu i lokatorów. Odsetki można umorzyć, a dług rozłożyć na raty - podkreśla Henryk Cioch, prawnik i były senator.

Na takie rozwiązanie gotowe są lokatorki z os. Niepodległości w Lublinie, które otrzymały decyzję o eksmisji.

- Spółdzielnia powinna wziąć pod uwagę starania lokatorów w sprawie spłaty długu. Wyrażają one chęć oddania należności. Widać to chociażby po bieżących opłatach za czynsz i za dług - zauważa Michał Wolny z Lubelskiej Akcji Lokatorskiej.

Stowarzyszenie popiera osoby zagrożone eksmisją w dochodzeniu ich praw wobec zarządców nieruchomości i właścicieli mieszkań. Dlatego oferuje pani Małgorzacie pomoc prawnika. - Na pewno złożę wniosek o ugodę. Mam nadzieję, że Rada Nadzorcza go rozpatrzy i podejmie decyzję o umorzeniu eksmisji. Ze swojej strony mogę zagwarantować gotowość do spłaty długu w ratach. Jednak jednorazowo nie dam rady wpłacić tych pieniędzy, bo nie mam skąd ich wziąć - przyznaje kobieta.

Przeciętni dłużnicy lubelskich spółdzielni mieszkaniowych winni są od 20 do 60 tys. złotych. - W tym roku nie mieliśmy żadnej eksmisji. Jednak każdy przypadek trzeba traktować indywidualnie. Gdy widzimy dobrą wolę ze strony lokatorów w trudnej sytuacji życiowej, to staramy się iść im na rękę - mówi Lucjan Koper, prezes spółdzielni „Felin”.


Codziennie rano najświeższe informacje z Lublina i okolic na Twoją skrzynkę mailową.
Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski