Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Sponsoring to mój sposób na życie"

Redakcja
Jorge Mejía peralta/pl.wikipedia.org
Nie nazwałabym tego ani prostytucją ani sponsoringiem. To jest po prostu mój sposób na życie, każdy ma swój, a ja wybrałam ten łatwiejszy... Jedna ze sponsorowanych dziewczyn opowiada Wiadomościom24, dlaczego wybrała akurat taką drogę.

Długo zastanawiałaś się nad zgodą na ten wywiad. Czym było to spowodowane? Boisz się, że ktoś się dowie, w jaki sposób zarabiasz na życie? Wstydzisz się tego, co robisz?
Nie, nie wstydzę się tego. Praca jak każda inna, a ponoć żadna praca nie hańbi, tak? Jedni zarabiają fizycznie, ja też, tylko w troszeczkę inny sposób.

Sponsoring to aktualnie bardzo modne słowo. A czy nie jest to czasem lagodniejsze określenie prostytucji? Przecież w pewien sposób sprzedajesz swoje ciało, nie jest tak, że używając tego określenia, okłamujesz samą siebie?
Nie nazwałabym tego ani prostytucją ani sponsoringiem. To jest po prostu mój sposób na życie, każdy ma swój, a ja wybrałam ten łatwiejszy...

Czy dla Ciebie sponsoring to tylko seks? Na czym dokładnie polega taki układ?
Nie, oczywiście, że sponsoring to nie tylko seks. To są również wyjścia na bankiety, imprezy firmowe, różne ciekawe wyjazdy i wycieczki, zwiedzanie, itd. A poza tym bardzo lubię seks, więc nawet gdyby tak było, to nie przeszkadzałoby mi to. W zasadzie mogłabym nawet o sobie powiedzieć, że jestem swego rodzaju nimfomanką.

Ok, lubisz seks i dzięki niemu masz pieniądze na wszystko - mieszkanie, markowe ubrania, perfumy... Nie sądzisz, że takie "pójście na łatwiznę" nie jest dobrym sposobem na życie?
Według mnie każdy sposób na życie jest dobry, byle by był skuteczny. Nie urodziłam się po to, żeby chodzić na produkcję, tyrać 12 godzin dziennie za marny tysiąc złotych, być wiecznie zmęczoną, nic z tego życia nie mieć. Jestem młoda i chciałabym trochę poszaleć, pokazać się tu i tam, łapać ciekawe kontakty.

A rodzina, przyjaciele, znajomi... Nie dziwi ich, jak to możliwe, że stać cię na to wszystko, skoro oficjalnie nie pracujesz?
Cóż... Z rodzicami raczej nie utrzymuję kontaktu, oni wybrali tę gorszą drogę życia - wyjeżdżają do Niemiec i zarabiają marne- jak na tyle wykonywanej tam pracy - pieniądze. Mnie to nie urządza, nie chciałabym nigdy tak skończyć. Nic im nie mówię - a oni też nie pytają. A jeśli chodzi o znajomych i przyjaciół, to powiem Ci, że mają jakieś podejrzenia, ale o nic nie pytają. Wychodzą z założenia, że czasami pewnych rzeczy lepiej nie wiedzieć. Ja też im się specjalnie nie tłumaczę, bo nie czuję takiej potrzeby.

A czy wyjeżdżając na studia, wiedziałaś już, że seks będzie Twoim sposobem dosłownie na wszystko?
Oczywiście, że nie wiedziałam. Nigdy tego nie planowałam i nawet gardziłam takimi dziewczynami. Natomiast bardzo szybko przekonałam się, że pogodzenie studiów dziennych z pracą, która dawałaby w miarę rozsądne pieniądze, nie jest takie łatwe, a wręcz niemożliwe. Ciężko było pójść do pracy, potem wstać wcześnie rano na zajęcia i jeszcze się uczyć. Dlatego wybrałam taką drogę.

A możesz mi powiedzieć, jak to dokładnie wygląda? Macie jakąś niepisaną umowę, że na przykład seks raz w tygodniu? I czy musisz być do jego dyspozycji zawsze, możesz mu czegoś w łóżku odmówić?
Zawsze starałam się wybierać takich partnerów, którzy są wyrozumiali i bardzo delikatni, ja nie lubię perwersji. Nie wybieram sobie facetów strasznie obleśnych, starych, takich, którzy już nie mogą, a bardzo chcą. Zawsze staram się znaleźć mężczyznę na poziomie, inteligentnego, ogarniętego, ładnie pachnącego, zadbanego, który nie jest aż takim wielkim oblechem, że musiałabym zamykać oczy i wyobrażać sobie, że bzykam się z Leonardo Di Caprio albo z Bradem Pittem na przykład. A czy muszę być do dyspozycji zawsze... Czasami kobieta ma takie dni w miesiącu, kiedy nie może pójść z facetem do łóżka. Mój obecny partner rozumie to w pełni, jeżeli "boli mnie głowa", to też nie naciska, nic na siłę. A w łóżku? W łóżku jest na tyle delikatny, że nie muszę mu niczego odmawiać. Stara się robić tak, żeby i mi i jemu sprawiało to przyjemność. Wiesz, nie mamy żadnej umowy, ani pisanej ani niepisanej, ja po prostu od samego początku stawiam jasno warunki i mówię, jak to widzę. Oczekuję od mężczyzny tego samego i wtedy albo dochodzimy do porozumienia albo nie. Jeżeli nie, to szukam kogoś innego. On sobie może znaleźć dziewczynę, która będzie go zaspokajała w pełni, będzie na każde jego żądanie, kiwnięcie palcem. Ja do takich nie należę.

Czyli według ciebie taki "biznes" jest opłacalny? Masz kasę na studia, przyjemności,
a przy tym nie musisz chodzić do pracy w przeciwieństwie do wielu Twoich koleżanek. Ale istnieje jeszcze druga strona medalu - nie masz wyrzutów sumienia? A może próbujesz się w ten sposób jakoś dowartościować?

Wyrzutów sumienia nie mam, bo nie mam powodów, żeby je mieć. Nie robię nic złego, nikogo w ten sposób nie krzywdzę, jedyną osobą, którą mogłabym krzywdzić, jestem ja. Ale wydaje mi się, że nie mam z tym żadnego problemu. A że stawiam zawsze sprawę jasno i otwarcie, facet wie, na co się decyduje, więc dlaczego miałabym mieć wyrzuty sumienia? A jeśli chodzi o dowartościowanie, to myślę, że nie. Jestem chyba na tyle ładną dziewczyną, że nie miałabym problemu ze znalezieniem normalnego faceta, zaczynania z nim wszystkiego od początku, dorobiania się, wynajęcia byle jakiej kawalerki, żeby tylko mieć dach nad głową... Ale nie chcę, po prostu nie chcę. Oczywiście zdarzają się takie chwile, gdzie brakuje mi tej czułości, tego ciepła, tej miłości i świadomości, że mogę przyjść ze swoim problemem do tej drugiej osoby, przytulić się, porozmawiać, wyżalić, usłyszeć słowa pocieszenia... no ale trudno. Chociaż zazwyczaj w takich sytuacjach... biorę "flaszkę", upijam się i jakoś to płynie. Nie jest to może dobre rozwiązanie, ale przynajmniej daje możliwości na to, żeby dalej to robić. Nie jest tak źle.

Właśnie - alkohol. Twierdzisz, że on Ci pomaga? Jak długo zamierzasz tak żyć? Odpowiada Ci w ogóle takie życie?
Alkohol mnie uspokaja i to jest niezaprzeczalne, natomiast... wiesz, czego się najbardziej boję?
Boję się tego, że chyba powoli uzależniam się od niego. Ostatnio zrozumiałam, że dzień bez alkoholu dniem straconym. Alkoholizm zaczyna się wtedy, kiedy nie pije się dużo a regularnie. A tak, jak wspomniałam wcześniej dnia bez flaszki sobie nie wyobrażam.
Pytałaś mnie, jak długo zamierzam tak żyć... Nie wiem. Jakoś niespecjalnie mam ochotę się nad tym zastanawiać, żyję dniem codziennym. Nigdy nie możemy przewidzieć, co się stanie i jakie koleje losu przetoczą się przez nasze życie.

Cały wywiad przeczytasz w serwisie Wiadomości24.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: "Sponsoring to mój sposób na życie" - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski