Przez głosy niemal powszechnego potępienia sprawców i żądania dla nich wysokich kar, wyraźnie słychać było polityczną nutkę. - To temat zastępczy! - wołali polityczni zwolennicy teorii spiskowej. - Rząd zamiast walczyć z inflacją, walczy z kibicami (!?) - dodawano, co było szczytem obłudy, jako że nie o piłkarskich widzów chodziło, a o stadionowych wandali. Jeszcze więcej żaru pod piekielny ogień politycznego kotła przyniosło zamknięcie dwóch stadionów: Legii i Lecha, których to bojowniczo nastawieni fani byli sprawcami burdy w Bydgoszczy. - Zamknięcie stadionów to decyzja polityczna! - dęli w największe trąby legioniści, ale nie ci z ulicy Łazienkowskiej w Warszawie, a całkiem inni: z warszawskiego śródmieścia, gdzie przy ulicy Nowogrodzkiej ma swoją siedzibę partia Jarosławów.
Zamknięcie stadionów to akt polityczny? Tak zapewne myślą ci, którym niczym Jasiowi z obiegowego dowcipu wszystko kojarzy się z seksem, a tym panom z polityką. Osobiście uważam, iż był to akt nie tyle polityczny, co nierozważny, a nawet bezmyślny. Przecież po odbyciu karencji na te stadiony znowu wejdą autorzy bydgoskich ( i nie tylko bydgoskich) awantur. Po co więc zamykać stadiony i karać wszystkich łaknących piłkarskich widowisk? Wszak nie zrobiono nic, dokładnie nic, aby nie powtórzyły się dantejskie sceny i apolityczne bójki, jakie urządzano, i to od lat, na wielu krajowych stadionach. Nie tylko krajowych, jako że potrafiliśmy je nawet eksportować na Litwę.
Zamknięcie stadionów to jakby figowy listek mający zasłonić nagą prawdę, która nazywa się: bezradność, bezsilność i brak egzekucji, w tym zakazów obecności na stadionach osób ukaranych za chuligańskie wybryki. Poza tym, jak pokazuje życie, zawsze znajdą się dobrzy wujowie i ciotki o gołębim sercu, jak np. sławna już dzisiaj piątka członków PO, którzy chętnie wstawią się za ukaranymi. Zapewne z myślą o politycznych punktach. Tylko jakich, jako że stadionowi wandale, jak pokazują statystyki, rzadko i niechętnie biorą udział w głosowaniach. Pozostaje jednak rozgłos medialny, a ten zawsze przekłada się na wyborczy sukces, niestety...
Bydgoskie wyczyny stadionowych terrorystów i powszechne ich potępienie spowodowały, że obudziły się z letargu policja i prokuratura. Urządzono niemal natychmiast energiczną akcję zatrzymywania sprawców burd po finałowym meczu o Puchar Polski. Jak się okazało, policja tym razem nie miała trudności z identyfikacją terrorystów, nawet tych z zasłoniętymi twarzami, co było wcześniej niewykonalne. Cóż, można powiedzieć, że lepiej późno niż wcale, ale pod warunkiem, że w przyszłości będzie się postępować z równą energią i konsekwencją.
I w tym momencie mógłbym zakończyć felieton tą optymistyczną nadzieją. Niestety, wśród wiecznych malkontentów, z wiadomych kręgów, odezwały się głosy, że polityczna akcja wyłapywania bandytów jest widowiskiem politycznym, bo zbliżają się wybory i trzeba się czymś wykazać. Okazuje się, że w naszym zwariowanym świecie nawet stadionowe burdy zostają skrzętnie upolitycznione. Smutne to i straszne…
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?