Sposób na reklamowy chaos. Inni go znaleźli, a Lublin sobie nie radzi

Lublin nie radzi sobie z reklamowym chaosem. O ile na Starym Mieście sytuacja wydaje się opanowana, to dużo gorzej jest w Śródmieściu. Dziesiątki, montowanych bez umiaru, kolorowych szyldów i płachty reklamowe zasłaniające elewacje, balkony i okna kamienic - tak obecnie wygląda centrum Lublina.

Sposobem na rozwiązanie tego problemu miało być przyjęcie uchwały o parku kulturowym, która dała by miejskiemu konserwatorowi zabytków prawne narzędzia do usuwania, wieszanych "na dziko" reklam. To się sprawdziło w Krakowie. Wszystko jednak obecnie wskazuje na to, że na razie parku kulturowego w naszym mieście nie będzie. Ratusz tłumaczy to brakiem planu zagospodarowania przestrzennego dla Starego Miasta i Śródmieścia.

W ubiegłym tygodniu biuro miejskiego konserwatora zabytków zorganizowało w Centrum Kultury panel dyskusyjny "dotyczący opracowania narzędzi dla zapanowania nad chaosem reklamowym w historycznej przestrzeni miasta Lublina."

Oryginalny sposób na walkę z reklamami przedstawił zaproszony gość z Gdańska. - Od 2012 roku Gdańsk zalały, na niespotykaną wcześniej skalę, reklamy mobilne, rozstawiane na przyczepach - opowiadał Michał Szymański, kierownik Referatu Estetyzacji Miasta Urzędu Miejskiego w Gdańsku.

Furtką do skutecznego usuwania zaśmiecających miasto reklam okazał się artykuł 343 kodeksu cywilnego. Jest w nim mowa m.in. o tym, że "Posiadacz nieruchomości może niezwłocznie po samowolnym naruszeniu posiadania przywrócić własnym działaniem stan poprzedni;(...)". - Udało nam się w efekcie usunąć około 130 przyczep z reklamami - relacjonował w Lublinie Michał Szymański.

Drugim sposobem na likwidację chaosu w przestrzeni są w Gdańsku negocjacje z firmami reklamowymi. Także w przypadku terenów nie należących do miasta. Szymański podkreślił też, że firmy reklamowe liczą się z tym, że najlepsze miejsca na reklamy w centrum miasta są często na terenach miejskich.

- Czasami trzeba odwołać się do sprytu. Mieliśmy problem z usunięciem jednego z ogródków restauracyjnych, dlatego zasłoniliśmy go metalowym płotem. Po dwóch tygodniach ogródek zniknął - relacjonował Michał Szymański . Jednocześnie podkreślił: - Ogrodzenie tego ogródka było działaniem w granicy obowiązującego prawa. Staramy się wykorzystywać przepisy tak, aby osiągać konkretne cele.

Przykłady? Sklep, restauracja, albo firma wiesza sobie szyld, ale jednocześnie zobowiązuje się do tego, że nie będzie umieszczać reklam na ogrodzeniach. Michał Szymański pokazywał także zdjęcie konkretnych miejsc zrobione przed i po usunięciu nielegalnych lub nieestetycznych reklam.

- Lublin ma miejscowe plany tam, gdzie łatwo je było zrobić, ale nie w w zabudowanym Śródmieściu, a to otwiera możliwości do samowoli - mówił w czasie spotkania znany lubelski architekt Bolesław Stelmach.

- Okazuje się, że także radykalne działania są skuteczne. Jeśli komuś raz zabierze się przyczepę z reklamą, to inni zastanowią się, zanim postawią następną. Nazwałbym to rodzajem edukacji - komentował Bartłomiej Kożuchowski, prezes lubelskiego oddziału Stowarzyszenie Architektów Polskich.