Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spotkania Teatrów Tańca: Co wolno w sztuce (RECENZJA)

Andrzej Z. Kowalczyk
Spektakl „Bardo” białoruskiej SKVO’S Dance Company
Spektakl „Bardo” białoruskiej SKVO’S Dance Company Ivan Besser/materiały prasowe
Zastanawiałem się, czy pisząc tę recenzję z trzeciego, ostatniego dnia Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca nie powinienem odejść od stosowanej dotychczas zasady opisywania spektakli w takiej kolejności, w jakiej pojawiały się na scenie. Przypuszczam bowiem, iż to ostatnia z wczorajszych prezentacji najbardziej zapisze się w pamięci widzów, a już na pewno można ją nazwać najbardziej kontrowersyjną. Poniechałem jednak tego pomysłu, bo na pierwszy z wczorajszych spektakli najlepiej patrzeć w kontekście ostatniej wtorkowej prezentacji.

W trakcie spektaklu „Right, left, middle” białoruskiej Quadro Dance Company miałem nieodparte wrażenie, iż oglądam – używając terminologii filmowej – remake widzianego dzień wcześniej „Contemporary?”. Remake szczególnego jednak rodzaju. Wszystko to bowiem, co litewski zespół Arts Printing House obśmiał w swoim spektaklu, kompania z Białorusi pokazała ze śmiertelną powagą. Pojawiły się w tej realizacji wszystkie najbardziej zużyte klisze, ograne do cna chwyty, zbanalizowane do bólu ruchy, a nawet całe sekwencje. Zabrakło tylko sceny nagości, by katalog oczywistości był kompletny. A to wszystko sprawiło, że spektakl stał się niezamierzenie śmieszny. Rozumiem oczywiście, że z powodów historycznych i politycznych białoruski teatr tańca znajduje się w innym miejscu i innej sytuacji niż nasz, ale przecież nawet tam można podjąć próbę poszukania języka wypowiedzi bardziej przystającego do współczesności.

A że można to uczynić dowiódł spektakl „Bardo” SKVO’S Dance Company. Mocno osadzony w zachodnioeuropejskiej tradycji tańca, przywodzący na myśl dobre dokonania szkoły holenderskiej, którą osobiście bardzo lubię i cenię wysoko. To realizacja chłodna, ale tym rodzajem chłodu, który nie odpycha, lecz przeciwnie – przyciąga widza i sprawia, że odbiór spektaklu lokuje się nie na poziomie emocjonalnym, lecz czysto estetycznym. A przypominając sobie wcześniejsze realizacje Olgi Skworcowej, które widzieliśmy przed rokiem, bez ryzyka pomyłki można powiedzieć, iż artystka ta jest bardzo konsekwentna w poszukiwaniu swojej drogi twórczej. Jestem przekonany, że warto przyglądać się, co dalej będzie robiła SKVO’S Dance Company.

Trzecią z białoruskich prezentacji – spektakl „Two by two” Gallery Dance Theatre – z najwyższym trudem daje się zaliczyć do kategorii teatru tańca. Bardziej właściwym dlań miejscem byłby Festiwal „Słodko-Gorzki”. Realizacja Aleksandra Tebenkova to raczej rodzaj kabaretu, aniżeli spektakl taneczny. Ale nie będę ganić organizatorów za zaproszenie tego przedstawienia na Spotkania. Był w nim bowiem i specyficzny klimat bliskiego nam Wschodu, i żywe, trafnie narysowane portrety ludzi poradzieckich; był humor, ale także nuta refleksji. Umówmy się zatem, że gatunkowe granice teatru tańca są na tyle obszerne, iż znajdzie się w nich miejsce także dla tej realizacji.

I wreszcie ostatni spektakl tegorocznych Spotkań – „(untitled) (2000)” Tino Seghala. Realizacja na pewno kontrowersyjna. Nie dlatego nawet, że wykonujący tę choreografię Frank Willens przez cały czas pozostaje nagi. Bowiem po pierwsze – nagość w teatrze nie jest już dziś niczym szokującym; jest po prostu jednym ze scenicznych kostiumów; a co więcej – w tym przypadku nie była ona ekshibicjonistyczna ani narcystyczna, jak u niektórych polskich tancerzy. A po wtóre – wyraźne nawiązania do amerykańskiej nowej fali z jednej strony, a do teatru Xaviera Le Roy’a (z którym Seghal współpracował) z drugiej sprawiają, że nagość jest w pełni uzasadniona. Jednak sama końcówka spektaklu sprawia, że nie sposób nie postawić pytania o to, co można pokazać na scenie. To że tancerz manipuluje genitaliami mogłem – choć z wielkim trudem – zaakceptować, bo mieściło się to jakoś w logice przedstawienia. Ale oddanie moczu na scenie przekracza już granice mojej akceptacji, nawet jeśli miałoby to być dosadnym ostrzeżeniem przed manowcami, ku którym może zmierzać sztuka. Nie zawsze cel uświęca środki. Szkoda, że dobry jako całość festiwal zakończył się takim niesmacznym akcentem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski