Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spotkania Teatrów Tańca: Mistrzowie i młode siły (RECENZJA, PROGRAM)

Andrzej Z. Kowalczyk
Dada Transmigrazione
Dada Transmigrazione materiały prasowe
Pisanie w jednym tekście o dwóch kolejnych – piątkowym i sobotnim – wieczorach 20. Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca jest uzasadnione. Zobaczyliśmy bowiem w ich trakcie realizacje twórców polskich. Tych, którzy – jak Teatr Dada von Bzdülöw czy Anna Krysiak – są z lubelskim festiwalem od samego początku, od pierwszej edycji oraz młodych, którzy w przyszłości mają kształtować oblicze polskiego tańca.

Dla w miarę regularnych Czytelników moich festiwalowych recenzji i relacji nie będzie tajemnicą, na kogo czekałem z największym zainteresowaniem. To oczywiście Dada von Bzdülöw. Nie będę ukrywać, że gdański teatr od dawna ma u mnie carte blanche na wszystkie swoje pomysły i spektakle. I nigdy nie doznałem zawodu. Także tym razem, na „Transmigrazione di fermenti d’amore”.

Nietrudno wskazać źródła inspiracji dla tego spektaklu. To włoskie kino z lat jego największej świetności, zwłaszcza zaś obrazy Federica Felliniego. Chciałoby się rzec, iż duch tego genialnego reżysera nieomal namacalnie unosi się nad przedstawieniem. Spowija je owym nostalgicznym, smutno-śmiesznym klimatem. A niektóre sceny kierują myśl wprost ku konkretnym kadrom z jego filmów. Kiedy Katarzyna Chmielewska po raz pierwszy pojawia się na scenie, to skojarzenie może być tylko jedno – Anita Ekberg w Fontannie di Trevi w „Słodkim życiu”. Ruchomy ekran odsuwa się i odsłania tancerkę w jednoczęściowym kostiumie plażowym i czarnym kapeluszu i ona właściwie nie musi już nic robić; wystarczy, że jest. Ale przecież robi. Siedząc wykonuje fantastyczny mikro taniec zbudowany z ruchów i gestów drobnych, ale tak sugestywnych, że wręcz przekraczających granice wyobraźni. Już ma publiczność zdobytą na własność. I aż do końca staje się uosobieniem największych i najpiękniejszych gwiazd: Sophii Loren, Giny Lollobrigidy, Claudii Cardinale, a może raczej – męskich o nich wyobrażeń i pragnień.

Z Felliniego są także pozostali wykonawcy. Leszek Bzdyl rozpoczyna spektakl niczym brutalny Zampano z delikatną Gelsominą, pięknie i wyraziście, choć bez dosłowności wykreowaną przez znakomitą tu Danielę Komęderę. Później w świetnym duecie z Pawłem Gralą do jazzującej muzyki Mikołaja Trzaski zabiera widzów do beztroskiego świata rzymskiego high life’u, by wreszcie stać się zmęczonym klaunem i wykonać z Katarzyną Chmielewską przepiękną pantomimę, która porusza bardziej niż jakiekolwiek słowa.
Spektaklowi Teatru Dada von Bzdülöw można poświęcić sążniste recenzje. Ale czy rzeczywiście trzeba? Lepiej pozwolić mu się pochłonąć, zanurzyć się weń i smakować. Cieszyć oczy fantastycznym tańcem, delektować się jego humorem i wraz z bohaterami odkrywać na nowo wszelkie aspekty miłości. A przede wszystkim – utrwalać go w pamięci, by było do czego powracać. Ja w każdym razie zamierzam tak czynić.

O tym, że Katarzyna Chmielewska i Leszek Bzdyl to mistrzowie tańca współczesnego nie trzeba nikogo przekonywać. Ale nie byli oni jedynymi mistrzami, których mogliśmy zobaczyć w owe dwa wieczory. Mistrzowski, chciałoby się rzec: profesorski wymiar miał bowiem także spektakl „Uję (Ci)” Anny Krysiak i Wojtka Mochnieja. Dwoje znakomitych tancerzy i choreografów, którzy wspólnie rozpoczynali przed laty karierę w Śląskim Teatrze Tańca, zrealizowało to przedstawienie po dziesięcioletniej przerwie we współpracy. Dziesięć lat to dużo, ale – rzecz niezwykła – ów czas w żadnym stopniu nie osłabił łączących ich relacji artystycznych, a chyba także osobistych. Przyniósł natomiast ogromny bagaż odmiennych doświadczeń, które artyści potrafili w toku wspólnej pracy wyeksterioryzować z siebie i dokonać ich pięknej syntezy. Było czystą przyjemnością patrzeć na ich perfekcyjny taniec i fantastyczną współpracę widoczną w każdym geście i ruchu. Tak znakomite duety widuje się naprawdę rzadko. Młodzież, która przyjechała na Spotkania ze swoimi realizacjami zaiste ma się od kogo uczyć.

No właśnie – młodzież. W poświęconym jej bloku prezentacji zatytułowanym „Młoda Polska” zobaczyliśmy sześć miniatur: trzy duety (Izabela Zawadzka i Michał Ośka, Anna Mikuła i Darek Nowak oraz Anna Kamińska i Patryk Durski) i trzy tańce solowe – Dominiki Wiak i Eweliny Drzał-Fiałkiewicz z własnymi choreografiami oraz Dominika Więcka z choreografią Macieja Kuźmińskiego. W większości dobrze pomyślane i wykonane co najmniej poprawnie, ale – jak na mój gust – zbyt przewidywalne. Jedynie dwie z nich zasługują na miano znaczącego zdarzenia artystycznego. To „Dominique” w wykonaniu Dominika Więcka – feministyczny w duchu esej o kobiecym ciele, tym bardziej zaskakujący, że wykreowany i zatańczony przez mężczyzn. A przede wszystkim – „Homogemonia” Eweliny Drzał-Fiałkiewicz. Młoda lubelska artystka zaimponowała dojrzałością myśli choreograficznej oraz perfekcyjną jej realizacją. Nie chcę tu występować w roli doradcy, ale mam wrażenie, że jej kolejne realizacje powinny zmierzać w tym właśnie kierunku. Bo na angażowanie się w rozmaite „kreacje zbiorowe” szkoda Eweliny talentu i czasu.

PROGRAM
Niedziela – 13 listopada 2016
Godz. 18.00 – Sala Widowiskowa CK: Pracownia Fizyczna i SzaZa – „Zdarzenia” ; bilety – 20 zł
Godz. 20.00 – Sala Operowa CSK: Polski Teatr Tańca – „Czterdzieści”; bilety – 20 zł

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski