Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stara gwardia, czyli najwierniejsi z wiernych w otoczeniu prezesa

Dorota Kowalska
Stara gwardia, czyli najwierniejsi z wiernych w otoczeniu prezesa
Stara gwardia, czyli najwierniejsi z wiernych w otoczeniu prezesa Karolina Misztal/polska press/dziennik baltycki
Są osoby, które prezes Kaczyński darzy szczególnym sentymentem. Od lat dotrzymują mu kroku w polskiej polityce.

Niektórzy mówią o kryzysie, inni o skandalu, jeszcze inni o największej aferze po 1989 roku. Nie cichnie szum wokół Komisji Nadzoru Finansowego i korupcyjnej propozycji, jaką były już szef KNF Marek Chrzanowski złożył biznesmenowi Leszkowi Czarneckiemu. Tyle że w sprawie pojawia się kilka innych nazwisk, w tym Adama Glapińskiego, szefa Narodowego Banku Polskiego. Trudno wyrokować, czym zakończy się ta historia, ale już dziś wyraźnie pokazała kolejny konflikt w obozie władzy: tym razem między Adamem Glapińskim właśnie a premierem Mateuszem Morawieckim. W grę wchodzi walka o wpływy i posady w spółkach Skarbu Państwa, czyli o pieniądze. Co ciekawe, mimo że obóz władzy rzeczywiście dopadł spory kryzys, prezes Prawa i Sprawiedliwości milczy.

- Jarosław Kaczyński nie zabierze głosu w tej sprawie - ocenia Michał Kamiński, były polityk Prawa i Sprawiedliwości, obecnie w PSL-UED. - To spór między Mateuszem Morawieckim, w którego Kaczyński sporo zainwestował wbrew sporej części swojego zaplecza politycznego, a Adamem Glapińskim, jednym z najbardziej zaufanych ludzi prezesa. Glapiński był przy Kaczyńskim od samego początku, należy do grupy osób nietykalnych - tłumaczy Kamiński.

- Co to za grupa? - dopytuję.

- To ludzie, którzy byli z Kaczyńskim w czasach, kiedy tworzyło się Porozumienie Centrum, jego najstarsi współpracownicy. Czemu są nietykalni? Nie wiem. Może prezes czuje do nich sentyment, może zbyt dużo wiedzą - wzrusza ramionami Michał Kamiński.

W ostatnich dniach w debacie publicznej pojawia się nazwisko jeszcze jednej z takich osób - Mariusza Kamińskiego, koordynatora ds. służb specjalnych, a to w kontekście błyskotliwej kariery jego syna - Kacpra, który dostał intratną posadę w Banku Światowym.

Wydaje się, że obóz rządzący jest w sporej defensywie.

- Ale Jarosław Kaczyński nie podejmie decyzji w jedną czy drugą stronę, nie pogrozi palcem ani Morawieckiemu, ani Glapińskiemu. Przynajmniej na razie. Wszyscy myśleli, że prezes zawsze ma plan B, dzisiaj widać, że tego planu nie ma - uważa Michał Kamiński.

Ale też rzeczywiście znajomość Adama Glapińskiego i Jarosława Kaczyńskiego sięga początku lat 90., kiedy to Glapiński wraz z braćmi Kaczyńskimi, Krzysztofem Czabańskim, Maciejem Zalewskim, Sławomirem Siwkiem i Adamem Lipińskim zakładał Porozumienie Centrum. Glapiński i Zalewski mieli odpowiadać za finansowo-medialne zaplecze PC.

Zalewski był bardzo blisko związany z Jarosławem Kaczyńskim, ale nie ma go już w polityce. W 1991, będąc sekretarzem Komitetu Obrony Kraju w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy, ostrzegł wspólników Art-B, Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego, przed grożącym im tymczasowym aresztowaniem. Został za to skazany, trafił do więzienia, na Wiejską już nie wrócił.

Za to Adam Glapiński karierę zrobił błyskotliwą. Został wiceszefem PC, potem wszedł do dwóch kolejnych rządów - u Jana Krzysztofa Bieleckiego był ministrem gospodarki przestrzennej i budownictwa, z kolei u Jana Olszewskiego objął tekę ministra współpracy gospodarczej z zagranicą.

W 1997 z ramienia Ruchu Odbudowy Polski uzyskał mandat senatora IV kadencji w województwie tarnowskim. Wkrótce odszedł z ROP, przystępując do Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego i Klubu Senatorskiego AWS. W Senacie był wiceprzewodniczącym Komisji Gospodarki Narodowej. Wszedł w skład parlamentarnej Komisji Wspólnej Unii Europejskiej i Polski.

Glapiński to z wykształcenia ekonomista, profesor nauk ekonomicznych, więc trudno się dziwić, że świetnie odnalazł się jako przewodniczący rad nadzorczych: Banku Rozwoju Eksportu, Centralwings Nowy Przewoźnik oraz KGHM Polska Miedź, prezes zarządu - dyrektor generalny Polkomtela.

Potem został jednym z dwóch, obok Ryszarda Bugaja, doradców ekonomicznych prezydenta Lecha Kaczyńskiego.

W 2016 roku prezydent Andrzej Duda na wniosek prezesa NBP Marka Belki powołał go na członka zarządu Narodowego Banku Polskiego. Prezesem NBP Adam Glapiński został w 2016 roku.

- Kaczyński bardzo liczy się z jego opinią. To stara gwardia, sprawdzeni ludzie - mówi jeden z polityków prawicy. I dodaje, że Glapiński wie wszystko o finansach i majątku Prawa i Sprawiedliwości, a to wiedza, która wydaje się bezcenna, gwarant politycznego bezpieczeństwa.

Kolejną z osób nietykalnych wydaje się Joachim Brudziński, często nazywany „drugim po prezesie”. Brudziński, obecnie szef MSWiA, to bez wątpienia postać barwna. Niektórzy uzupełniają jeszcze: twardy gracz, inteligentny, oczytany. Brudziński skończył Zespół Szkół Morskich w Świnoujściu, potem zrobił studia na Wydziale Politologii i Nauk Społecznych Uniwersytetu Szczecińskiego w specjalności nauki polityczne z uprawnieniami pedagogicznymi, podyplomowe studia na Uniwersytecie Szczecińskim, ale to nie koniec - zaczął też studia doktoranckie na Wydziale Historii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, których jednak nie ukończył.

Z Jarosławem Kaczyńskim jest właściwie od początku, bo jako student wstąpił do Porozumienia Centrum, potem do Prawa i Sprawiedliwości. Nic więc dziwnego, że ma mocną pozycję w zachodniopomorskim zarządzie regionalnym partii, przez jakiś czas był nawet szefem lokalnych struktur. Przełom w politycznej karierze Brudzińskiego nastąpił w 2005 roku, wtedy były już marynarz trafił do wielkiej polityki. W każdym razie dostał „jedynkę” na listach Prawa i Sprawiedliwości w wyborach do parlamentu. I tak bez specjalnego trudu znalazł się na Wiejskiej. Jest ambitny, nie osiadł na laurach. Zmieniał się przez te lata. I nie chodzi tylko o obycie, nawet o wygląd zewnętrzny. Ciemny golf zamienił na białą koszulę i garnitur. Nie zawsze tak było. W młodości Brudziński miał opinię łobuziaka, takiego, co to na każdą zaczepkę odpowie i nie da sobie w kaszę dmuchać.

Prezes zaufał jednak Brudzińskiemu, powierzył mu funkcję sekretarza generalnego partii, ale nie pełnił jej zbyt długo - po przegranej w wyborach w 2007 roku zapłacił za porażkę stanowiskiem. Uchodzi za człowieka bezgranicznie lojalnego wobec prezesa Kaczyńskiego, chociaż na pewno kara musiała go mocno zaboleć. Ale się nie załamał. Prywatnie? Brudziński jest ponoć dowcipny, potrafi być duszą towarzystwa.

Kiedy PiS doszedł do władzy w 2015 roku, Joachim Brudziński został szefem MSWiA, po tym, jak Mariusz Błaszczak odszedł z ministerstwa, by po Antonim Macierewiczu objąć tekę ministra obrony narodowej.

Skoro już przy Mariuszu Błaszczaku jesteśmy, w Prawie i Sprawiedliwości mówią o nim „najwierniejszy z wiernych”. Przed objęciem władzy, w czasach, kiedy PiS trwał w opozycji, to Błaszczak właśnie był ustami prezesa. Zawsze obecny w Sejmie, zawsze gotowy do tego, by przed kamerami skomentować jakieś wydarzenie czy sytuację. To on chodził w zastępstwie Jarosława Kaczyńskiego na spotkania z prezydentem Bronisławem Komorowskim, w których prezes PiS nie chciał uczestniczyć. Wśród kolegów z klubu parlamentarnego i z partii ma opinię grzecznego i kulturalnego. Jak to mówią, wiadomo, jak gra: może bez finezji, błysku, ale skutecznie i konsekwentnie. Uczciwy, sumienny, choć bez iskry.

Swoją przygodę z polityką rozpoczął bardzo wcześnie, należał do Niezależnego Zrzeszenia Studentów, Stowarzyszenia Katolickiej Młodzieży Akademickiej i Porozumienia Centrum, następnie przystąpił do Prawa i Sprawiedliwości. Ale zaraz po studiach udzielał się głównie jako samorządowiec: pracował w administracji samorządowej w Urzędzie Miasta Legionowa, startował nawet w wyborach na prezydenta Legionowa, ale nie udało się.

Był za to zastępcą burmistrza warszawskiej dzielnicy Wola i burmistrzem Śródmieścia. Może stąd to jego przywiązanie do garnituru i krawatu. Mówiło się, że kiedy Mariusz Błaszczak zaczął występować w mediach, wynajął speca od wizerunku, który pomagał mu dobierać ubrania. Szybko piął się po szczeblach politycznej kariery. 31 października 2005 roku premier Kazimierz Marcinkiewicz powołał go na stanowisko szefa kancelarii premiera, którym był także w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W wyborach parlamentarnych w 2007 roku z ramienia PiS uzyskał mandat poselski. W marcu 2009 został rzecznikiem prasowym Klubu Parlamentarnego PiS, a w sierpniu 2010 przewodniczącym.

Nie wchodzi w konflikty. Błaszczak jest ponoć bardzo asekurancki, będzie ważył, mierzył, dawkował i czekał. To typ polityka gabinetowego, który buduje swoją pozycję w oparciu o powiązanie polityczne z promotorem, w tym przypadku z Jarosławem Kaczyńskim, któremu Błaszczak zawdzięcza wszystko. Dlatego jest ostrożny, lojalny i posłuszny prezesowi PiS.

Kolejny na liście najbliższych współpracowników Kaczyńskiego - Adam Lipiński, od lat przy prezesie. Lipiński, nazywany też „Lipą”, ukończył Liceum Ogólnokształcące nr 2 w Legnicy, potem studia na Wydziale Gospodarki Narodowej Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu. Działał we wrocławskich strukturach NSZZ „Solidarność”. Był m.in. szefem poligrafii Regionalnego Komitetu Strajkowego we Wrocławiu, współtwórcą organizacji Ruch Społeczny Solidarność, redaktorem kilku wydawnictw książkowych i czasopism. Organizował struktury Porozumienia Centrum na Dolnym Śląsku, potem Prawo i Sprawiedliwość, w którym od początku jest wiceprezesem partii, był wydawcą i redaktorem „Nowego Państwa”. W Sejmie nieprzerwanie od 2001 roku. - Pracowaliśmy razem w „Nowym Państwie”, byliśmy razem w PiS i powiem jedno: bardzo Adama lubię. Potrafi patrzeć na życie i siebie z dystansem. Po ludzku fajny. Jest jednym z niewielu polityków pozbawionych ambicji politycznych mierzonych ilością stanowisk i wpływów. Jeśli coś robi, myśli o interesie grupy, nie swoim - opowiadała nam swego czasu Joanna Kluzik-Rostkowska, obecnie w Platformie, kiedyś w Prawie i Sprawiedliwości.

Wiceszef PiS zawsze trzymał się z boku, unikał kamer i mediów. Raz jeden zrobiło się o nim głośno z racji tzw. afery taśmowej. 26 września 2006 roku w programie „Teraz my!” na antenie TVN wyemitowano nagranie rozmowy ministra z Renatą Beger, w której Lipiński ustalał warunki przejścia posłanki Samoobrony do Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. W zamian za to Beger chciała objąć stanowisko sekretarza stanu w Ministerstwie Rolnictwa. Dodatkowo miała otrzymać pomoc prawną w rozwiązaniu jej spraw sądowych, stanowiska dla członków swojej rodziny oraz zabezpieczenie finansowe na pokrycie weksli wypełnianych przez posłów Samoobrony. Zrobiła się afera, ale sprawa ucichła, a Adam Lipiński znowu wycofał się na ulubione pozycje - te niewidoczne dla mediów.

Lipiński jest w partii lubiany. Jak mówią politycy Prawa i Sprawiedliwości, „Lipa” ma umiejętność aktywnego słuchania. - Sympatyczny, bez zadęcia, bardzo fajny facet. Ma jedną wadę: każdego wysłucha, ale nikomu nie pomoże ani nic nie załatwi. Tyle że po rozmowie z „Lipą” człowiek wychodzi zadowolony, bo wydaje mu się, że spotkał się z pełną empatią - śmieją się w Prawie i Sprawiedliwości.

Adam Lipiński od 2016 roku trochę częściej pojawia się w mediach. Został pełnomocnikiem rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego i pełnomocnikiem rządu ds. równego traktowania, więc siłą rzeczy musi od czasu do czasu pokazać się na jakiejś konferencji prasowej.

Jest jeszcze Mariusz Kamiński, o którym ostatnio głośno w kontekście kariery syna. Mariusz Kamiński, obecnie koordynator ds. służb specjalnych, to ponoć człowiek uparty, z przekonaniem i zapałem robi wszystko to, w co wierzy.

- Przede wszystkim jest radykałem bez opamiętania - mówił mi swego czasu Paweł Piskorski, który Kamińskiego poznał ponad 20 lat temu w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. - Bardzo blisko współpracowaliśmy i muszę przyznać, że Mariusz posiada pewne cechy, które bardzo w czasach NZS się przydawały: jest waleczny, pryncypialny, nieustępliwy. To on podczas manifestacji prowokował drugą stronę, bo kocha zadymy - opowiadał. Tyle że zdaniem Piskorskiego te zalety w nowych czasach są wadami, bo Kamiński pozostał bardzo podejrzliwy, żyje w przeświadczeniu wszechobecnych spisków. Nie znosi odcieni, dla niego jest tylko czarny i biały.

Ale, rzeczywiście, kiedy przyjrzeć się życiu Mariusza Kamińskiego, od lat na taką właśnie opinię pracował. Syn nauczycielki i magazyniera z Sochaczewa, już w szkole średniej ruszył na barykady. Obrzucał propagandowe plakaty wydmuszkami z atramentem, biegał z ulotkami, wieszał transparenty. Wyleciał z liceum zaraz po tym, jak zatrzymała go milicja. Trafił do Liceum im. Chrobrego na warszawskiej Pradze. Na studiach w Instytucie Historii UW Kamiński działał właśnie w NZS. Po studiach Mariusz Kamiński poszedł do Biura Bezpieczeństwa Narodowego, którym kierował Lech Kaczyński w czasach prezydentury Lecha Wałęsy. Potem do Głównego Inspektoratu Celnego, takiej wewnętrznej policji w GUC, walczył z korupcją szerzącą się wśród celników. „Przeraziła mnie skala bezradności państwa. Choć zrozumiałem też, jak wiele można zrobić niezależnie od formalnych kompetencji i wrogości otoczenia” - mówi o tym okresie w rozmowie z dziennikarzem „Polityki”. I dalej o obaleniu rządu Jana Olszewskiego w 1992 roku: „Ostatecznie straciłem złudzenia co do środowiska późniejszej Unii Wolności. Blokowanie lustracji, ujawnienia prawdy - nie mieściło mi się to w głowie”.

W 1993 roku zakładał stowarzyszenie Liga Republikańska, a potem mu przewodniczył. Zasłynęło ono z niebanalnych sposobów uprawiania polityki. Kiedy wybuchła afera Oleksego, ludzie z Ligi weszli do Sejmu z transparentami „SLD-KGB”, jeśli trzeba było, obrzucili polityka jajami, to ludzie z Ligi Republikańskiej rozpoczęli zwyczaj przychodzenia 13 grudnia pod dom gen. Wojciecha Jaruzelskiego ze zniczami. W 1997 roku Kamiński wszedł do Sejmu z listy wyborczej AWS, potem z listy Prawa i Sprawiedliwości.

5 lipca 2006 roku zrezygnował z mandatu poselskiego i członkostwa w partii. Dzień później został nominowany na pełnomocnika ds. organizacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego, a niespełna miesiąc później premier Jarosław Kaczyński powołał go na szefa CBA. Budynek Biura przypominał twierdzę.

Debiut Biura nastąpił blisko pół roku od momentu utworzenia. W Opolu zatrzymano prezesa spółki Kama Foods Wiesława B. oraz znanego przed laty rajdowca Roberta M. Pierwszy miał zdefraudować około 40 mln zł, a dawny rajdowiec około 100 mln zł. Ta pierwsza, ale też wszystkie późniejsze akcje zatrzymania były zwykle filmowane i przekazywane błyskawicznie do mediów, podobnie sprawa znanego warszawskiego kardiochirurga Mieczysława G. Ale też metody pracy CBA szybko wzbudziły kontrowersje: głośno zaczęło się mówić o naginaniu prawa przez funkcjonariuszy biura, a 6 października 2009 roku prokurator Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie przedstawił mu zarzuty m.in. przekroczenia uprawnień i popełnienia przestępstw przeciwko wiarygodności dokumentów w związku z tzw. aferą gruntową. Kamiński stracił stanowisko.

W marcu 2015 Mariusz Kamiński został przez sąd I instancji uznany za winnego przekroczenia uprawnień i nieprawomocnie skazany na karę 3 lat pozbawienia wolności. Przed uprawomocnieniem się tego orzeczenia, 16 listopada 2015 roku, prezydent Andrzej Duda zastosował wobec Mariusza Kamińskiego prawo łaski.

W styczniu 2011 roku Mariusz Kamiński ponownie wstąpił do Prawa i Sprawiedliwości i zasiadł w komitecie politycznym tej partii. W tym samym roku został wybrany przez radę polityczną PiS na wiceprezesa partii. Kiedy PiS w 2015 roku doszedł do władzy, został powołany na ministra bez teki w rządzie Beaty Szydło, został koordynatorem ds. służb specjalnych.

Prezes Kaczyński rozmawiał z Mariuszem Kamińskim o posadzie jego syna. „Ma do niego pełne zaufanie i jest przekonany, że nie wpływał na zatrudnienie syna w Banku Światowym” - napisała w środę na Twitterze rzeczniczka partii Beata Mazurek.

I trudno było spodziewać się innego komunikatu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Stara gwardia, czyli najwierniejsi z wiernych w otoczeniu prezesa - Portal i.pl

Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski