Start Lublin – Hydrotruck Radom 94:78 (25:17, 23:16, 21:24, 25:21)
Start: Laksa 21, Taylor 16, Lemar 15, Carter 15, Jeszke 14, Borowski 7, Grochowski 2, Jarecki 2, Szymański 2, Dziemba, Pelczar, Pszczoła. Trener: David Dedek
Hydrotruck: Camphor 21, Lindbom 19, Trotter 13, Bogucki 12, Zegzuła 6, Wątroba 4, Piechowicz 3, Stankowski, Lewandowski, Mielczarek. Trener: Robert Witka
Sędziowali: Adam Wierzman, Tomasz Tomaszewski, Maciej Krupiński; Widzów: 2200
Gospodarze mieli ten mecz pod kontrolą. Praktycznie przez całe spotkanie grali bardzo konsekwentnie i z dużym spokojem realizowali założenia trenera. Jedynie na początku trzeciej kwarty, którą rozpoczęli z przewagą 15 punktów, wdali się w niepotrzebną „bieganinę”. Większe korzyści z takiej szarpanej gry mieli radomianie, którym udało się zmniejszyć straty do dziewięciu oczek.
- Mieliśmy lekki kryzys i dawaliśmy przeciwnikowi za łatwo zdobywać punkty. Ale na szczęście sami też punktowaliśmy w ataku, więc nie miało to aż tak dużego wpływu – twierdzi David Dedek.
Goście z Radomia jedynie przez 14 sekund cieszyli się w tym spotkaniu z prowadzenia (przy wyniku 2:0). Lublinianie od początku rzucali na dobrej skuteczności i powoli budowali przewagę. W pierwszej kwarcie dwie „trójki” trafił Damian Jeszke, który mecz zakończył zdobyciem 14 punktów (wyrównał swój najlepszy wynik w barwach Startu).
- Radom jest zespołem, który bardzo dobrze rzuca z dystansu. Na dobrej skuteczności. Dobrze, że w pierwszej połowie udało nam się zatrzymać ich rzut. W drugiej zagrali już na swojej normalnej skuteczności i sprawili nam mnóstwo problemów – mówi trener Startu.
Pierwsze 20 minut gospodarze wygrali 48:33. W drugiej połowie lubelska drużyna wprawdzie kontrolowała wynik, ale długo nie potrafiła powiększyć przewagi. W ekipie z Radomia po przerwie rozrzucali się Obie Trotter, Rod Camphor i Carl Lindbom. - Z drugiej strony my dobrze wykorzystywaliśmy, oprócz trzeciej kwarty, ich rotacje w obronie. Zdobywaliśmy mnóstwo punktów z penetracji i spod kosza. To spowodowało, żę musieli zacieśnić „trumnę”, co z kolei otworzyło nam rzut z dystansu – tłumaczy szkoleniowiec Startu.
Do przerwy 16 punktów dla gospodarzy zdobył Martins Laksa. Ostatecznie Łotysz zakończył mecz z dorobkiem 21 punktów. Tym razem drugim strzelcem zespołu był Jimmy Taylor, który nie pomylił się przy żadnym z siedmiu rzutów z półdystansu, a dodatkowo zebrał osiem piłek.
Po 15 punktów rzucili Tweety Carter i Brynton Lemar. Pierwszy zanotował także sześć zbiórek i dziewięć asyst. Natomiast Lemar, który w ostatnich meczach grał na słabej skuteczności, od początku spotkania starał się wspierać kolegów nie tylko zdobywaniem punktów. Amerykanin zaliczył dziewięć zbiórek, sześć asyst i trzy bloki.
- Cieszę się, że znów zagrał lepszy mecz. Skupił się nie tyle na zdobywaniu punktów, co na innych małych rzeczach, których nie widać. Zbierał w ataku, pomagał w obronie, czy ważne było nawet dotknięcie piłki w obronie, co nie liczyło się jako przechwyt, bo ktoś inny tę piłkę złapał. Był agresywny na zbiórkach w obronie i myślę, że te rzeczy więcej nam dały niż same punkty – ocenia David Dedek.
Zwycięstwo z Hydrotruck Radom było 12. wygraną Startu Lublin w 17 meczach Energa Basket Ligi.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?