Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stawik koło Anielówki. Nowy dom dla pogorzelca. Od sąsiadów (ZDJĘCIA)

Paweł Żurek
Pan Mieczysław stracił w pożarze dom, a sam doznał ciężkich oparzeń. Gdy wrócił, czekało na niego nowe mieszkanie. Dom odbudowali mu sąsiedzi.

Mały dom na skraju lasu w Stawiku (gm. Michów) to od niedawna nowe mieszkanie pana Mieczysława. Poprzedni budynek strawił pożar, który wybuchł 23 czerwca tego roku. 65-letni mieszkaniec wsi nie tylko stracił cały dorobek życia, ale został też ciężko poparzony. - Czekałem na mężczyznę, któremu miałem oddać pieniądze za skoszenie pola. Gdy w nocy na podwórzu zobaczyłem światło, otworzyłem drzwi, myśląc, że przyjechał samochodem. Wtedy w twarz buchnął mi ogień. Przez ganek, który wtedy był już cały w ogniu, musiałem wydostać się na zewnątrz - opowiadał poszkodowany.

Do dziś przyczyna tego pożaru jest nieustalona. Pan Mieczysław zdołał dotrzeć do domu sąsiadów. Miał poparzonych 25 procent ciała, w tym twarz, dłonie i stopy. We Wschodnim Centrum Leczenia Oparzeń w Łęcznej przeszedł siedem przeszczepów skóry. Musiał przejść skomplikowaną i bolesną 3-tygodniową kurację. Wyszedł ze szpitala 11 lipca.

Po powrocie z Łęcznej panem Mieczysławem powinna się zająć opieka społeczna z Michowa. Gdy jednak pogorzelec zbliżał się do domu, zobaczył, że na jego działce stoi już drewniana konstrukcja nowego domu, a budowlańcy kładą na nią dach.

- Już trzy dni po pożarze udało nam się kupić materiały do budowy domu. Zaofiarował się jeden z sąsiadów. Równo- legle ruszyła zbiórka pieniędzy, by dokończyć prace. Pieniądze zbierali sąsiedzi z Katarzyna I i II, a sołtys wsi Zdzisław Bochenek chodził od domu do domu. Gdy sąsiedzi dowiedzieli się, że Miecio Och stracił dom, zaczęli reagować błyskawicznie - tłumaczy Krystyna Cienkusz, sąsiadka 65-latka i inicjatorka zbiórki.

Dla pogorzelca ze Stawika zbierali pieniądze mieszkańcy Anielówki, Chudowoli i Katarzyna. Proboszcz z Jezioran już trzy dni po pożarze przekazał na budowę ponad tysiąc złotych.

W budowie nowego domu uczestniczyli sąsiedzi. - Zaangażował się w nią mój mąż i cała okolica. Zupełnie bezinteresownie. Ociepliliśmy bale styropianem, w domu położyliśmy płyty gipsowe, a elektrykę jedynie za cenę zakupionego sprzętu wykonał pan Robert ze Składowa. Piec wmurował w domu mój mąż, a meble i wyposażenie dla Miecia kupowały moje dzieci. W licznych pracach przez cały czas pomagali sąsiedzi. Mój brat zajmował się psami i zwierzętami na zagrodzie, a znajomi dbali o pole - tłumaczy Krystyna Cienkusz.

Dzięki ofiarności sąsiadów pogorzelec mógł zamieszkać u siebie już po ponad 3 miesiącach. Jednocześnie przez cały czas budowy miał zapewnioną opiekę.

- Mieszkał u nas w domu, na przemian z córką, która jest lekarką, zmieniałyśmy mu opatrunki na ranach - opowiada dalej Krystyna Cienkusz.

Pan Mieczysław podkreśla, że gdyby nie jego sąsiedzi, powrót do zdrowia mógłby być dużo trudniejszy. - Sam nie poradziłbym sobie ze wszystkim. Mój powrót do zdrowia jest możliwy właśnie dzięki sąsiadom, którzy nawet teraz nie przestali się mną zajmować. Sąsiadka (Krystyna Cienkusz) dzwoni i pyta, czy nie zrobić mi zakupów, bo do najbliższego sklepu jest stąd kilka kilometrów - wyjaśnia 65-latek.

Sąsiedzi nie opuścili poszkodowanego również w święta. Zarówno pierwszy, jak i drugi dzień Bożego Narodzenia pan Mieczysław spędził w gronie swoich dobroczyńców.

- Wcześniej było ciężko go zaprosić. Wzbraniał się i nie chciał opuszczać domu. Teraz nie miał wyboru - śmieje się Krystyna Cienkusz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski