Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Straż Graniczna uległa wędkarzom. Mogą łowić ryby w Bugu

Małgorzata Szlachetka
Straż Graniczna uległa wędkarzom. Mogą łowić ryby w Bugu
Straż Graniczna uległa wędkarzom. Mogą łowić ryby w Bugu Archiwum
- Chcemy szerszego dostępu do Bugu! - pod naciskiem mieszkańców przygranicznych gmin udało się zliberalizować rozporządzenie wojewody o "zakazie przebywania na niektórych odcinkach pasa drogi granicznej". Rozporządzenie w tej sprawie wojewoda, na wniosek Straży Granicznej, wydaje co kilka lat. Protesty wzbudziła nowelizacja dokumentu z grudnia 2012 roku. Na czym polegał problem? Jeśli odcinek jest oznaczony tabliczką "Pas drogi granicznej - wejście zabronione", do granicy można podejść nie więcej niż na 15 metrów. W przypadku sąsiadującej z Ukrainą gminy Dorohusk zakaz wstępu objął blisko 80 proc. granicy.

- Nikt z nami tego nie konsultował, a przecież zostaliśmy odcięci od malowniczych terenów nad Bugiem. Ludzie przyjeżdżają do nas na ryby, kupują chałupy na domki letniskowe. Jak tutaj walczyć o turystów, jeśli nawet do rzeki nie można podejść? - pyta Wojciech Sawa, wójt gminy Dorohusk.

Jednak najbardziej oburzeni poczuli się miejscowi wędkarze. Zorganizowali się szybko: podpisy pod protestem zbierali m.in. w sklepach wędkarskich. Mówią, że wysyłali też maile do Straży Granicznej.

- Lista z podpisami to miała być nasza tajna broń, gdyby zawiodły rozmowy ze Strażą Graniczną - zdradza Andrzej Nafalski, wiceprezes chełmskiego zarządu okręgu Polskiego Związku Wędkarzy.

- Absurd polegał na tym, że według obowiązujących przepisów nie mogliśmy łowić z brzegu, ale z wody już tak. Nawet pospacerować nad Bugiem nie było można - irytuje się Andrzej Nafalski.

Spotkania i rozmowy ze SG trwały od stycznia. Efekt? 27 czerwca wyszło rozporządzenie wojewody znacznie ograniczające obszar przygranicznego terenu objętego zakazem wstępu - w przypadku gminy Dorohusk z 80 do 20 proc. - Poszliśmy na rękę wędkarzom, ale bezpieczeństwo na tym nie ucierpiało, bo na "zielonej granicy" przeważa zorganizowany przemyt. Przemytnicy jeżdżą samochodami terenowymi, a nie przechodzą granicy pieszo - przyznaje Dariusz Sienicki, rzecznik prasowy komendanta Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej.

- Po co więc zostało wprowadzone rozporządzenie godzące przede wszystkim w wędkarzy i turystów? - pytamy.
Dariusz Sienicki: - Jesienią ubiegłego roku przemyt w gminie Dorohusk wzrósł o 300 proc. Musieliśmy zareagować. Zmieniliśmy rozporządzenie, ale też zwiększyliśmy liczbę funkcjonariuszy. Pomogło.

Wędkarze nadal muszą zgłaszać Straży Granicznej każdy swój pobyt nad Bugiem. Teraz wystarczy telefon, nie muszą za każdym razem wypełniać specjalnego formularza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski