Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strażnik więzienny połasił się na maszynkę do włosów i żelazko

Marcin Koziestański
Marcin Koziestański
archiwum
Łukasz S. twierdzi, że sprzęt z Aresztu Śledczego wyniósł, bo się zepsuł i chciał go tylko w zaciszu własnego domu naprawić.

Przed Sądem Rejonowym Lublin-Zachód odbyła się we wtorek pierwsza rozprawa byłego już strażnika więziennego, oskarżonego o liczne kradzieże w Areszcie Śledczym w Lublinie.

Mało brakowało a proces by w ogóle nie ruszył. Po wejściu na salę rozpraw sędzia zauważył, że brakuje na niej... prokuratora. Po telefonie śledczy po kilkudziesięciu minutach pojawił się na sali rozpraw.

Gdy spóźniony prokurator przyszedł do sądu, adwokat Łukasza S. złożył wniosek o wyłączenie jawności rozprawy. - Ze względu na to, że mogą być poruszane tematy związane z bezpieczeństwem, w tym szczegóły zabezpieczeń stosowanych w areszcie - podkreślał prawnik. Jednak sędzia nie podzielił stanowiska obrońcy i po kilku perturbacjach proces w końcu ruszył.

- Oskarżam Łukasza S. o to, że w lutym i marcu br. dokonał kilku kradzieży w miejscu pracy i posiadał nielegalnie dorobione klucze do więziennego magazynu - mówił prokurator.

Były już strażnik więzienny nie przyznał się do winy. - Zarzucono mi m.in. że ukradłem maszynkę do włosów i żelazko, ale to nieprawda - stwierdził oskarżony. Według jego relacji, pracując w dziale kwatermistrzowskim musiał dbać o porządek w magazynie. Żelazka były na stanie, by więźniowie mogli uprasować sobie odzież, a z maszynki korzystano w punkcie fryzjerskim. - Na początku roku chciałem zrobić porządki. Przy segregacji sprzętu kilka przedmiotów spadło mi z wysokiej szafy i się zepsuło - opowiadał przed sądem Łukasz S.

„Zepsute” przedmioty strażnik postanowił schować we własnej szafce. - Potem wyniosłem je z pracy, by samemu zreperować. Taki mieliśmy nakaz od kierownictwa, by gdy coś się zepsuje samemu to naprawić - dodał oskarżony.

Według niego w żelazku popsuł się termostat, a w maszynce wyłamało się ostrze. - Wiele razy się coś psuło, a potem to naprawialiśmy. Często też osadzeni, którzy nam pomagali w pracy, niszczyli rzeczy innych więźniów - wyjaśniał Łukasz S. A skąd u oskarżonego znalazły się nielegalnie dorobione klucze? - Po prostu taki komplet dostałem. Z resztą nie tylko ja - bronił się S.

We wtorek przed sądem zeznawał też dyrektor aresztu i dwóch innych strażników. Kolejna rozprawa odbędzie się 20 grudnia. Strażnikowi grozi nawet 10 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na kurierlubelski.pl Kurier Lubelski